Zdjęcia z przedstawienia "Burza", "Miasto snu", "Pieśni Leara" oraz "Danuta W.", fot. Magda Hueckel / Teatr Polski w Bydgoszczy, Krzysztof Bielinski / TR Warszawa, Krzysztof Bielinski / Teatr Pieśń Kozła, Karolina Wolf
Na afiszach Lupa i Janda; Makbet na szczudłach, korsykański Lear i Prospero w strugach deszczu. Rok 2012 upłynął w teatrze pod znakiem Szekspira, historii i sukcesów naszych twórców na zagranicznych scenach i letnich festiwalach.
Scena z przedstawienia "Pieśni Leara", reżyseria: Grzegorz Bral, Teatr Pieśń Kozła
1. Po pierwsze - awangarda. Triumf "Pieśni Leara" w Edynburgu To nie jest tradycyjne przedstawienie. Awangardowy zespół z Wrocławia historię Króla Leara opowiada korsykańskim rytmem i energią zderzającą się na scenie ze średniowiecznymi wielogłosami gregoriańskimi. Zamiast dialogu – oratorium. Poruszająca gra uczuć wyrażona w 12 pieśniach, zabierająca widzów w oczyszczającą podróż do muzycznych korzeni szekspirowskiego dramatu.
Po pierwszych prezentacjach spektaklu na sierpniowym festiwalu Fringe w Edynburgu, zagraniczni krytycy pisali, że Grzegorz Bral i jego aktorzy przywracają Europie umiejętność lamentowania, a ich spektakl, mimo, że jeszcze niedokończony, już jest legendą. Szekspirowska magia uwiodła międzynarodową publiczność, która każdy spektakl przyjmowała owacjami na stojąco. Ze Szkocji grupa wyjechała więc aż z trzema prestiżowymi statuetkami – nagrodą Scotsman Fringe First, Herald Archangel i specjalnym wyróżnieniem Musical Theatre Matters Award. "Pieśni Leara" zajęły również 1. miejsce w rankingu wszystkich spektakli teatralnych wystawianych w Edynburgu prowadzonym przez “The List”, pokonując tym samym niemal trzy tysiące przedstawień z całego świata.
Polscy widzowie w muzyczny i magnetyczny świat Leara mogą zanurzać się do woli we wrocławskiej siedzibie teatru. Na scenie mieszczącej się w niezwykłych przestrzeniach XIV-wiecznego refektarzu występują m.in. Anną Zubrzycki, Kacper Kuszewski, Julianna Bloodgood, Ewan Downie, Ian Morgan, a w roli szekspirowskiej Kordelii rewelacyjna Monika Dryl.
2008: Macbeth" w reżyserii Grzegorza Jarzyny, fot. materiały prasowe
2. Polski teatr podbija Miasto Festiwali
Swoją obecność na Wyspach mocno zaznaczył latem także zespół TR Warszawa Grzegorza Jarzyny. Jego wersja "Makbeta" najsłynniejszej szkockiej tragedii uroczyście zainaugurowała teatralną część najstarszego festiwalu świata - Edinburgh International Festival. To wyreżyserowane z epickim rozmachem i imponujące pod względem technicznym dzieło, widzowie zobaczyli na specjalnie wybudowanej dwupiętrowej scenie w jednej z magazynowych hal niedaleko lotniska. Za każdym razem wypełniona była po brzegi.
Wymagającą szkocką publiczność zachwycił też inny polski Szekspir - tym razem uliczny - ze szczudłami, motorami i kilkutonową, żelazną scenografią ożywiającą przestrzeń zabytkowego dziedzińca starego uniwersytetu. W takiej scenerii swojego Makbeta pokazało poznańskie Biuro Podróży. W przełożeniu Szekspira na język plastyki i obrazu Pawłowi Szkotakowi pomogły pojawiające się na plenerowej scenie wybuchy, dym, głośna muzyka - i tłumy widzów, z którymi Biuro Podróży świętowało swój jubileusz. To właśnie na Fringe'u 15 lat temu rozpoczęła się trwająca do dziś międzynarodowa kariera grupy.
Przed półmilionową publicznością edynburskich festiwali, w ramach największej do tej pory prezentacji polskiej sztuki, swoje spektakle pokazali też Paweł Passini, Wojciech Ziemilski, wrocławski Teatr ZAR, krakowski Teatr KTO i tancerka z Poznania - Aleksandra Borys.
Zdjęcia z próby spektaklu "Danuta W.", fot. Karolina Wolf
3. "Danuta W." na scenie Teatru Polonia, reż. Janusz Zaorski
To bez wątpienia najbardziej polityczny spektakl sezonu i Krystyny Jandy. Twórcy spektaklu nie bez obaw podjęli się przełożenia ponad sześciuset stron literackiego hitu na teatralne deski. - Monodram to bolesna lekcja sceny - mówił Janusz Zaorski - i dlatego "Danuta W." jest oszczędną w formie, niemal dokumentalną relacją. Wspomnieniom Pierwszej Damy towarzyszy wyświetlany na tiulowych płachtach mix archiwalnych nagrań , kronik filmowych i niepublikowanych nigdy dotąd zdjęć, robionych często z ukrycia, gdzieś " zza firanki".
Gdy na ekranach za jej plecami mężczyźni strajkują i walczą o władzę, ona piecze szarlotkę. "Janda zamiast grać Danutę Wałęsę - relacjonuje jej życie, nie przestając być sobą. Aktorski obiektywizm pozwala jej z całą ostrością, bez ckliwości, wydobyć dramat Danuty W. Pokazać klęskę życia kobiety, której życie upłynęło w cieniu męża. Przedstawić samotność, rozczarowanie i rezygnację." - recenzował Roman Pawłowski. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej Janda przyznała, że chce grać tak, żeby uniknąć braw: "Chcę zejść ze sceny niezauważona, jakoś siebie pozamiatać. Kiedy ludzie zaczną klaskać, chcę, by brawa były dla Niej. "
Na zdjęciu Małgorzata Witkowska; fot. Bartosz Nalazek / Teatr Polski im. Hieronima Konieczki
4. "Burza", reż. Maja Kleczewska, Teatr Polski w Bydgoszczy
Zapowiedz reżyserki, że spektakl dotyczy nieustannego dążenia człowieka ku światłu, pomimo wszystkich obciążeń przeszłości, sprawdziła się. Autorską interpretacją tajemniczej, szekspirowskiej "Burzy" Maja Kleczewska kolejny raz zafundowała swoim widzom niezapomniany, terapeutyczny seans, rozpętując tym samym prawdziwą emocjonalną burzę zarówno wśród widzów, jak i krytyków teatralnych. Uzdrawiającą moc przyniosła bezlitośnie bolesna konfrontacja z prawdą i rodzinnymi traumami, ale także kojące dźwięki i obrazy: tonących w strugach deszczu bohaterów i gwałtownej, zrywającej z aktorów kostiumy piaskowej burzy w finale spektaklu. Poprzednie realizacje Kleczewskiej w bydgoskim teatrze, "Płatonow" i "Babel" także spotkały się ze świetnym przyjęciem i odwiedziły liczne festiwale teatralne w Polsce i na świecie.
fot. Krzysztof Bielinski / TR Warszawa
5. "Miasto snu" Krystian Lupa
6-godzinny spektakl, którym po 27 latach Krystian Lupa powrócił do twórczości Alfreda Kubina. Zdecydowanie najgłośniejsze, najbardziej dyskutowane i wzbudzające największe emocje recenzentów przedstawienie teatralne roku. Także z politycznym akcentem. Jak mówił sam reżyser -To sztuka o rzeczywistości dotkniętej paranoją i państwie, w którym rządzi sen. Pragnienia, marzenia lepszego życia każdy w sobie nosi. Nie wiem czy to jest spektakl polityczny, chociaż niewątpliwie przykładamy rzeczywistości lustro. W tej zbiorowej kreacji do głosu dochodzą także pragnienia aktorów, to właśnie ich improwizacje zainicjowały prace scenariuszowe.
Spektakl, który swoją prapremierę miał w paryskim Théâtre de la Ville chwaliła zagraniczna prasa oraz m.in. Aneta Kyzioł, która w tygodniku "Polityka" zachwycała się hipnotyzującą grą aktorów TR Warszawa: "Sześciogodzinny spektakl jest, wyjąwszy dwie bardziej rozbuchane sceny, inscenizacyjnie zaskakująco skromny. Lupa zamyka bohaterów w czterech ścianach, każąc im mordować się nawzajem słowotokiem. I kiedy już wydaje się, że nie zostanie kamień na kamieniu, że reżyser po raz pierwszy w swoim teatrze pokaże ostateczny krach świata i ostateczną kompromitację jednostki, do akcji – niczym deus ex machina – wkroczy Patera/Fellini/Lupa i wszyscy dostaniemy szansę przeżycia najprawdziwszego, oczyszczającego katharsis. Takie rzeczy to tylko u Lupy. "
fot. Márton Ágh / TR Warszawa
6. "Nietoperz", na motywach "Zemsty nietoperza" Johanna Straussa, reż. Kornél Mundruczó , TR Warszawa
Po nominowanym do Złotej Palmy filmie Łagodny potwór – projekt Frankenstein, węgierski reżyser Kornél Mundruczó wraz z zespołem TR Warszawa z sukcesem zrealizował klasyczną operę buffo. Sięgając po utwór, który powstał równolegle z ogłoszeniem przez Nietzschego śmierci Boga, podejmuje temat „śmierci bez Boga” i zadaje pytanie: czy i w jakim stopniu wolno nam decydować o własnym istnieniu. Zawiedzie się ten, kto liczy na jakąkolwiek odpowiedź. Po premierze spektaklu krytycy pisali, że teatr Mundruczó jest "nieustannym tańcem na ostrzu noża, piruetem nad brzegiem przepaści". A do tego w fantastycznym wykonaniu Romy Gąsiorowskiej, Rafała Maćkowiaka, Adama Woronowicza i Dawida Ogrodnika.
fot. Bernd Uhlig / La Monnaie
7. Operowe inscenizacje Warlikowskiego
Jest jednym z najważniejszych twórców europejskiego teatru, a od kilkunastu lat także jednym z najbardziej pożądanych reżyserów operowych świata. Ten rok należał do niego. Na prestiżowych scenach Paryża, Madrytu i Brukseli wystawiał opery, które wstrząsnęły publicznością i międzynarodową krytyką, za każdym razem wzbudzając skrajne emocje - od zachwytu po złość. A zaczęło się w czerwcu od "Poppei i Nerona" Monteverdiego w Teatro Real w Madrycie. Jacek Marczyński w dzienniku Rzeczpospolita relacjonował : "Ten spektakl to prowokacja, wyzwanie rzucone gustom, nie tylko samych widzów operowych. Także interpretatorów muzyki dawnej, którzy w ostatnim półwieczu narzucili wszechobecną modę tak zwanego stylowego wykonawstwa, zgodnego z XVII-wiecznymi kanonami. Nic dziwnego więc, że opera Warlikowskiego wzbudziła skrajne emocje - od zachwytu po złość. Następna była "Lulu" Albana Berga wystawiona w październiku w La Monnaie w Brukseli. Tym raczem buczenie zagłuszyły gromkie brawa widzów i świetne recenzje prasy.
W "Tygodniku Powszechnym" czytamy: "Brukselska inscenizacja fascynuje nie tylko błyskotliwą interpretacją libretta, mądrym podążaniem w teatralnej narracji za muzyką, ale nade wszystko logiczną koncepcją formalną. Nie ma tu pustych miejsc i zbytecznych wątków. Elementy łączą się, pomysły uzupełniają, idee zazębiają. Pomogła w tym na pewno z żelazną konsekwencją skomponowana muzyka, która jest inteligentnym kolażem dawnych form i gatunków". Swoją pozycję gwiazdy światowej opery Warlikowski potwierdził w połowie grudnia, przenosząc brukselską inscenizację "Medei" Cherubiniego do świętującego swój jubileusz paryskiego Théâtre des Champs-Elysées. Na widowni - ani jednego wolnego miejsca.
Autor: Anna Legierska, grudzień 2012