Publikacja "Tajnego dziennika" Mirona Białoszewskiego, nowa powieść Doroty Masłowskiej, przekład Finnegans Wake" Joyce'a, przełomowe książki o warszawskiem miejscu-po-getcie - to niektóre z najważniejszych wydarzeń w polskiej literaturze w 2012 roku.
Non-fiction
Najważniejszym literackim wydarzeniem pierwszej połowy roku była z pewnością publikacja "Tajnego dziennika" Mirona Białoszewskiego. Czytelnik dostawał oto do ręki książkę, która od śmierci autora spoczywała w zamkniętej szufladzie – i która decyzją pisarza miała zostać opublikowana w kilkadziesiąt lat po jego śmierci (Białoszewski zmarł w 1983 roku). I choć trudno tu znaleźć ostre sądy o bliskich i współczesnych, które mogłyby tłumaczyć decyzję o opóźnionej publikacji, to Białoszewski w "Tajnym dzienniku" rzeczywiście dopuszcza czytelnika bardzo blisko. Jak pisała Justyna Sobolewska w Polityka.pl, Białoszewski "pokazuje tutaj dopiero, jak się stał tym, kim był, pozwala się zbliżyć do swojej tajemnicy".
Fikcja
Choć wielu autorów podsumowań roku w literaturze wskazuje na fakt, że 2012 to przede wszystkim rok literatury faktu, to jednak ukazało się kilka wybitnych powieści. Honoru fikcji broniła przede wszystkim Dorota Masłowska w "Kochanie, zabiłam nasze koty". Na swoją nową powieść Masłowska kazała czekać aż siedem lat (ostatnia "Paw królowej" ukazała się w 2005 roku), w związku z czym oczekiwania były naprawdę duże. "W "Kotach" Masłowska przeniosła akcję z Polski do bliżej nieokreślonego kosmopolitycznego miasta w Stanach Zjednoczonych, w warstwie fabularnej świat rzeczywisty wymieszany został ze snami bohaterów. Przedmiotem satyry stawało się plastikowe życie młodych ludzi w zglobalizowanym świecie i ich próby ucieczki płytką duchowość. I choć całość to znów wspaniały popis stylistyczny, wielu krytyków miało poczucie lekkiego zawodu.
Poza tym warto wspomnieć o dwóch świetnych powieściach opublikowanych bliżej końca roku: "Morfinie" Szczepana Twardocha i "Patrz na mnie Klaro" Kaji Malanowskiej (oboje autorzy zostali nominowani do Paszportów Polityki 2012).
Poezja
Początek roku w poezji to śmierć Wisławy Szymborskiej. W kwietniu ukazał się tomik "Wystarczy" zawierający ostatnie 13 wierszy, a także fragmenty niedokończonych utworów oraz faksymilia rękopisów poetki. Na szczególną wagę tej ostatniej książki noblistki zwracał uwagę jej sekretarz Michał Rusinek: "tomik pokazuje pracę poetki począwszy od notatki, bardzo nieczytelnej i robionej tylko dla siebie, poprzez maszynopis z ręcznymi poprawkami, aż po wersję ostateczną".
Ten rok to także premiera nowego tomiku jednej z najbardziej obiecujących poetek młodego pokolenia. "Bach for my baby" Justyny Bargielskiej wypełniają w większości wiersze o miłości niemożliwej. A pod koniec roku ukazały się jeszcze nowe książki poetyckie najważniejszych poetów starszego i średniego pokolenia "To i owo" Tadeusza Różewicza i "Sylwetki i cienie" Andrzeja Sosnowskiego.
Reportaż
W dziedzinie reportażu na uwagę zasługuje "Wypalanie traw" Wojciecha Jagielskiego - opowieść weterana polskiego dziennikarstwa o mieszkańcach Ventersdorp w południowej Afryce i morderczym ogólnonarodowym konflikcie, którego stronami są Burowie Anglicy i czarni.
Zupełnie inną poetykę reporterskiego zapisu zaproponował Krzysztof Środa w swoich "Podróżach do Armenii i innych krajów z uwzględnieniem najbardziej interesujących obserwacji przyrodniczych" - to niby proza podróżnicza, ale jednak nie do końca: "Środa nadgryza wszelkie szablony gatunku - pisał Marek Bieńczyk - na przestrzeni dwóch stron trafia na Mazury, na Kaukaz i na sąsiednią ulicę warszawską, nie opowiada niczego po kolei i nie przejmuje się żadną podróżniczą 'sprawozdawczością'"
Inny model opisu obcej rzeczywistości przyjęła Paulina Wilk w swojej książce o Indiach. W "Lalkach w ogniu" osoba autorki jest w zasadzie niewidoczna - cały pisarski trud poświęcony został zrozumieniu codzienego życia miejscowej ludności i objaśnieniu kodów indyjskiej kultury.
Za najlepszy opis polskiej rzeczywistości trzeba chyba uznać "Bolało jeszcze bardziej" Lidii Ostałowskiej, tom reportaży zbierający teksty, które powstawały w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Ich tematem jest Polska B, ale bohaterami są konkretni ludzie - często wykluczeni, nie radzący sobie z ekonomiczną rzeczywistością i nie otrzymujący żadnego wsparcia od społeczeństwa.
Warszawa-getto
2012 rok przyniósł dwie wybitne książki mierzące się z wojenną historią Warszawy i przestrzenią po-gettcie. "Festung Warschau" Elżbiety Janickiej to próba przyjrzenia się przestrzeni miasta jako polu bitwy – czy raczej wojny podjazdowej toczonej miedzy dwoma pamięciami czy w ogóle wizjami historii – polskiej, martyrologicznej, przypisującej sobie rolę ofiary i coraz bardziej zatartej pamięci o getcie. W analizach Janickiej kluczową rolę odgrywa często niezauważany "szczegół" (np. kąt nachylenia tablicy upamiętniającej, posąg w niszy kościoła czy drobne redaktorskie zmiany w różnych wydaniach "Kamieni na szaniec"), który jak pokazuje Janicka ma znaczenie. Te szczegóły składają się na dużo bardziej ogólny, krytyczny obraz polskiej kultury i relacji polsko-żydowskich . Tezy Janickiej brzmią wciąż bardzo kontrowersyjnie, ale powoli przebijają się do mainstreamu.
Częściowo to samo miejsce stało się tematem innej fundamentalnej książki poświęconej historii miejsca-po-getcie. W "Stacji Muranów" Beata Chomątowska przyjrzała sie modernistyczno-socrealistycznej dzielnicy powstałej dosłownie na gruzach getta. Jej książka to bardziej dzinnikarski reportaż, w którym historia opowiadana przez twórców osiedla miesza się z jej późniejszymi losami opisanymi z perspektywy mieszkańców - i z żydowskimi duchami w tle.
Przekład
Najważniejszym wydarzeniem translatorskim roku był bez wątpienia przekład "Finnegans Wake" Jamesa Joyce'a. Ostatnie dzieło Irlandczyka ukazało się przeszło 70 lat temu i zostało napisane wysoce ekscentryczną angielszczyzną, czy nawet jak chcą niektórzy mieszanką języków – dzięki czemu uchodzi za najtrudniejszy utwór zachodniej literatury. Nie dziwi więc (ale cieszy), że polski przekład autorstwa Krzysztofa Bartnickiego to dopiero 10. na świecie tłumaczenie ciemnego arcydzieła Joyce'a na język obcy. Polskiemu tłumaczowi praca nad przekładem zajęła 10 lat, a sam Bartnicki mimo wyrażanego w wywiadach zniechęcenia do Joyce'a wciąż nie przestaje się zmagać z materią "Finnegans Wake" – ostatnio w jej czysto muzycznym aspekcie. Więcej o Krzysztofie Bartnickim w sylwetce...
Mikołaj Gliński, 29.12.2012