Jego ojcem jest Andrzej Żuławski - reżyser filmowy i pisarz o światowej sławie, matką - Małgorzata Braunek, znana aktorka, która w latach 80. zrezygnowała ze sceny i filmu, by poświęcić się buddyzmowi. Po rozstaniu rodziców Żuławski wychowywał się w domu matki, ale jako kilkunastolatek wyjechał do Paryża, gdzie mieszkał i tworzył jego ojciec. Swoje relacje z nim tak wspomina po latach w wywiadzie z Anną Stefopulos dla "Twojego Stylu":
Ojciec nie oczekiwał ode mnie partnerstwa, choć boleśnie obnażał moje niedostatki i ujawniał, jak mało jeszcze wiem. To był jego sposób na pobudzenie ambicji i mobilizację do samodzielnego myślenia. Teraz, gdy mam już cztery dychy, nasze stosunki się zmieniły. Nie ma skrajnych emocji. Swoje potyczki z tatą przeżywają młodsi przyrodni bracia. Ojciec już taki jest - wychodzi z założenia, że to, co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Jednocześnie formował swój własny punkt widzenia na świat - w sposób odmienny niż jego rówieśnicy mieszkający w Polsce czasu stanu wojennego. Uczęszczając początkowo do szkoły międzynarodowej, a następnie do francuskiego liceum zetknął się z przejawami kultury młodzieżowej, które w naszym kraju zyskały prawo głosu dopiero po roku 1989 i transformacji ustrojowej.
Po powrocie do kraju Żuławski zdaje egzamin dojrzałości w warszawskim Liceum im. Tadeusza Reytana. Już w 1990 roku uczestniczy w realizacji kręconego we Francji i w Polsce filmu "Błękitna nuta" Andrzeja Żuławskiego - opowieści o finale związku Fryderyka Chopina z George Sand, który jednocześnie wyznacza koniec aktywności twórczej wielkiego kompozytora. W roku 1991 zostaje przyjęty do łódzkiej Szkoły Filmowej. Studiuje reżyserię razem z Mariuszem Frontem, Grzegorzem Packiem i Arturem Urbańskim. Piotr Szulkin, jeden z jego nauczycieli, wymienia go wśród swoich najzdolniejszych studentów.
Świadectwem roli, jaką Xawery Żuławski odegrał w procesie kształcenia - czy raczej poznawania możliwości kina przez swoich kolegów - jest scena na tarasie Pałacu Kultury z filmu "Portret podwójny" Mariusza Fronta, gdzie grupa studentów Filmówki dyskutuje o obrazie kręconym przez bohatera, alter ego reżysera.
Jak każdy student Żuławski kręci kilka etiud, terminuje na planie filmowym (m.in. jako asystent reżysera i wykładowcy Szkoły Filmowej Mariusza Grzegorzka przy filmie "Rozmowa z człowiekiem z szafy"), próbuje własnej twórczości (kręcąc m.in. relację z festiwalu w Berlinie "Wiadomość od Jimmiego").
W roku 1995 kończy studia i podejmuje starania o debiut fabularny: na swoją szansę czekać musiał aż 10 lat. W tym czasie kręci kilka reklamówek, uczestniczy - tym razem jako pracownik pionu operatorskiego - w realizacji "Wierności" Andrzeja Żuławskiego, jest II reżyserem cenionego filmu telewizyjnego Bellissima Artura Urbańskiego. Wkrótce potem rozpoczyna prace nad "Chaosem", które trwają - z przerwami powodowanymi szukaniem producenta i środków na realizację - około pięciu lat.
"Chaos"
"Chaos" to opowieść o trzech braciach, szukających różnych sposobów na życie - jeden z nich pracuje w wielkiej korporacji, drugi próbuje życia na własną rękę, handlując na bazarze, trzeciego, najmłodszego, pociąga subkultura punka i alterglobalizmu. Pójście tropem każdego z nich pozwala Żuławskiemu na nakreślenie wielowymiarowego obrazu współczesności - z perspektywy polskiej, choć nie tylko. Mamy więc trzy różne drogi życiowe, ale także odmienne obrazy rodziny, refleksję na temat relacji między ojcem i synem, drapieżny kapitalizm i ruch antyglobalistyczny - wszystko ukazane nazbyt może chaotycznie, lecz w sposób pozwalający widzowi odnaleźć na ekranie ogół bodźców atakujących go na co dzień. Krytycy nie byli dla "Chaosu" zbyt łaskawi. Na łamach "Kina" Tomasz Jopkiewicz pisał:
Trzeba przyznać, że Żuławski ma oko do satyrycznego skrótu, od czasu do czasu potrafi zdobyć się na podszytą celnym szyderstwem puentę, jak chociażby w rozmowie ojca - nawróconego alkoholika - z trzema synami. Ale problem w tym, że ta gorzka ironia sprawia wrażenie jakby narzuconego samemu sobie ograniczenia. Jakby nie odpowiadała temperamentowi twórcy, co chwila wymyka mu się spod kontroli. Więcej: granica pomiędzy kpiną a wywodami serio nieustannie się zaciera i doprawdy nie zawsze wygląda to na celowy i przemyślany zabieg. Być może autor postanowił być za wszelką cenę subiektywny i emocjonalny, a dystans narzucał sobie z dużym wysiłkiem, który odczuwa także widownia. Ten sposób na kino jest piekielnie trudny: jak nie zgubić gorących emocji i jednocześnie nie narazić się na śmieszność? Żuławski, może instynktownie, a może i poprzez zapatrzenie w kino swego ojca, wybiera drogę nieustannego dystansowania się od tego, co pokazuje. Sercem jest po stronie punków, gotowych wyjść na ulicę? Zatem wstawia do filmu scenę debaty o tym 'co robić' pomiędzy przedstawicielami różnych subkultur. Lecz okazuje się, że żadnego programu nie mają, to tylko pozerstwo i dawno zużyte hasła. Taką taktykę stara się stosować Żuławski konsekwentnie i z uporem godnym lepszej sprawy, nie umiejąc jednocześnie intelektualnie zdystansować się od swoich bohaterów i ich perypetii.
Z drugiej jednak strony "Chaos" jest filmem niezwykle dynamicznym, montowanym z pasją, prowokującym i pulsującym energią. Dla części obserwatorów polskiego kina film Żuławskiego jest wzorcem, do którego dążyć będzie młode polskie kino, z kolei dla historyków rodzimej kinematografii - odwołaniem się do wzoru, jakim jest "Trzecia część nocy", debiut Andrzeja Żuławskiego, która przełamywała obowiązujący kanon traktowania w kinie doświadczeń II wojny światowej. "Chaos" wyróżniono na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni nagrodami za debiut i za kostiumy, a na festiwalu "Młodzi i Film" w Koszalinie uhonorowano Grand Prix. Wcielający się w rolę Nikiego (czyżby alter ego reżysera?) Mariusz Brzozowski dzięki "Chaosowi" zdobył popularność, która zaprocentowała wkrótce nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego, przyznaną przez publiczność.
"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną"