Książkę entuzjastycznie ocenił Ryszard Kapuściński, zamieszczając rekomendację na okładce tomu:
Wojciech Albiński dzieli się w tych opowiadaniach swoim długoletnim doświadczeniem afrykańskim. To, o czym nam mówi, czerpie z własnego, pasjonującego życia - dlatego mu wierzymy. Wartość tej książki podnosi jeszcze jej barwny styl i piękny żywy język.
Z kolei Marek Nowakowski nazwał tę prozę rzeczową i sugestywną, finezyjną w formie i bogatą w treści. Pisał, że to świetna literatura wciągająca w tajemnice nieznanego świata, zbudowana z głębokich przeżyć i osobistych doświadczeń autora. Podkreślał duży talent narracyjny pisarza.
Wśród krytyków, którzy recenzowali książki Albińskiego, znalazł się też Jacek Trznadel. W jego opinii obrazy tej prozy będą nieraz cytowane. Dodał, że taki już jest los książek, które na naszych oczach zdobywają rangę klasyki. Autora porównał do Conrada i Coetzee'ego.
W drugim tomie opowiadań, "Królestwo potrzebuje kata" (2004), Albiński napisał o ogłoszeniu zamieszczonym w gazecie przez pewnego monarchę. Jego państwo pilnie potrzebowało kata. Tego zadania nie mógł się podjąć tubylec – rodzina byłaby napiętnowana. Nadeszło wiele ofert, w tym kilka z Polski, z Pomorza i Śląska.
W tej samej książce zajął się też trudnym procesem pojednania po zniesieniu apartheidu. Opowiadanie "Komisja" dowodzi, że Albiński nie tylko śledził historyczne przemiany w RPA, ale też poznał mentalność mieszkańców tego kraju. Opisał posiedzenie Komisji Prawdy i Pojednania, przed którą stawali winni zabójstw z przyczyn politycznych. Jeżeli przyznali się do winy, wskazali wspólników oraz wyjawili miejsce ukrycia zwłok, mogli być pewni amnestii.
Między matką zamordowanego opozycjonisty a aresztowanym funkcjonariuszem, który wykonał wyrok, wywiązuje się taka rozmowa:
– To była nasza wspólna bieda, Matabela...
– Jutro pokażę ci jego grób, matko...
– Przestanę po nim płakać, Matabela.
– Okryję jego kości kocem, matko.
– Idź, Matabela... Nie jesteś mym wrogiem.
– Zamiotę ziemię przed twym domem, matko.
Słowo ojca Izydora
W 2006 ukazał się trzeci tom opowiadań Albińskiego, najdojrzalszy w jego dorobku. Albiński, jak zawsze, unika wielosłowia. Jego zdyscyplinowana, oszczędna polszczyzna sprawia wrażenie tłumaczenia z angielskiego.
Książka pokazuje pełnię pisarskich możliwości prozaika. Jest tu przypowieść ("Ojciec Izydor"), bardzo filmowe love story z rewolucją w tle ("Kto z państwa popełnił ludobójstwo") i pełna czarnego humoru scenka z afrykańskiej Fabryki Snów ("Śmierć plantatora").
Historie zostały osadzone w afrykańskich realiach, ale ich wymowa jest uniwersalna. Pod każdą szerokością geograficzną ludzie żyją nadzieją, że wyższa siła dopomoże wtedy, gdy sytuacja staje się beznadziejna ("Moro i mistrz"). Na każdym kontynencie trafiają się tacy, którzy święcie wierzą, że ktoś, kogo nie widzieli na oczy, z dobroci serca obdaruje ich znaczną kwotę ("Antylopa szuka myśliwego"). W opowiadaniu "Ojciec Izydor", inspirowanym wydarzeniem z życia ojca Józefa Marii Bocheńskiego, Albiński mówi o duchownym, który zostaje wezwany do RPA, żeby wypowiedział się jako ekspert w sprawie młodych ludzi podejrzanych o działalność komunistyczną. W tekście "Jest wiele niepotrzebnych krajów"["Nowe Książki", 8/2006] z Wojciechem Albińskim rozmawiał Jan Strękowski:
– Są dwa sposoby widzenia. W totalitarnym, jeżeli pojawi się przypuszczenie, że młodzi ludzie narobią kłopotów w przyszłości, najlepiej od razu temu zapobiec. Każdy, kto mógł być wrogiem, jest już wrogiem. [...] Po przyjeździe ze Szwajcarii ojciec Bocheński zadaje sobie pytanie: A co ci ludzie zrobili? Jakie zbrodnie popełnili? Okazuje się, że prawie żadnych. By ich obronić, kłamie w żywe oczy. Broni tych czarnych wiedząc, że należą do marksistowskiej organizacji. Na tym polega właśnie zderzenie dwóch systemów wartości, dwóch światów.
Na podstawie opowiadania "Kto z państwa popełnił ludobójstwo" Joanna i Krzysztof Krauze nakręcili film "Ptaki śpiewają w Kigali". Film na podstawie scenariusza małżeństwa filmowców, był kręcony w latach 2014–2015, a ukończony został przez Joannę Kos-Krauze, już po śmierci Krzysztofa Krauzego w grudniu 2014. Autorzy "Placu Zbawiciela" mówili, że Albiński to autor spostrzegawczy i obdarzony poczuciem humoru, pisarz rozpoznawalny na świecie i mówiący o sprawach ogólnoludzkich.
Pod koniec roku 2009 ukazał się tom jego autobiograficznych opowiadań "Achtung! Banditen!". Pisarz mierzył się w nim z doświadczeniem wojny, na której czas przypadło jego dzieciństwo. Mówi o chwilach poprzedzających burzę – atak Niemiec i ZSRR na Polskę, i tułaczce cywili po kraju podzielonym przez agresorów. Ukazując codzienność okupacji czy powstania warszawskiego, nie stronił od czarnego humoru, który podkreślał wyjątkowość tej literatury. Jego książka nie tyle opisuje grozę, co sprawia, że udziela się ona czytelnikowi.
W biografii pisarza "Nasz człowiek w Botswanie" [Warszawa 2012] pióra Bartosza Marca przytoczony został charakterystyczny epizod ze szkolnego życia Wojciecha Albińskiego – w rzeczywistości, dodajmy, tuż powojennej. Jego matka wezwana została przed oblicze dyrektora warszawskiego gimnazjum im. Górskiego. Wyraźnie strapiony pedagog, nie wiedział, jak zacząć. W końcu wyrzucił z siebie powód niepokoju.
– Wojtuś chce zostać dziennikarzem.
– Owszem. – Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie. – Czy pan dyrektor uważa ten wybór za chybiony?
– Proszę pani – powiedział z naciskiem pan Bogdanowicz – czy pani chce, aby Wojtuś przez całe życie kłamał?
Dziennikarzem w rzeczywistości PRL-u Wojciech Albiński nie został. Jako emigrant, a później pisarz, nie potrzebował kłamać. "Najpierw żył, potem sięgał po pióro" – tak fenomen pisarza debiutującego dopiero w wieku 68 lat ujęła Beata Stasińska z Wydawnictwa W.A.B.
Autor: Bartosz Marzec, listopad 2009; aktualizacja: JRK, czerwiec 2019.