Nazwisko operatora Wiesława Zdorta wiąże się przede wszystkim z nazwiskami dwójki reżyserów: Kazimierza Kutza i Barbary Sass-Zdort. Najwięcej filmów, bo 12, zrealizował z żoną Barbarą, współpracując z nią od 1973 roku, ale współpraca z Kutzem, na którą składa się jak dotąd 9 filmów, jest dłuższa, liczy sobie bowiem ponad 30 lat i z Kutzem wiążą się znaczące sukcesy zawodowe Wiesława Zdorta.
Wiesław Zdort wyszedł niejako "spod ręki" Kurta Webera, operatora, którego był asystentem, i który wcześniej pracował z Kazimierzem Kutzem. Janusz Skwara poświęcił szkic warsztatowi operatorskiemu mistrza i ucznia zatytułowany "Weber i Zdort" ("Film" 25/1962), podkreślając ich wspólne cechy, które nie pozostały bez wpływu na kształt filmowych dzieł Kutza. Skwara u Kurta Webera zauważa niespotykany dar obserwacji i wprzęgnięty do fabuły zmysł reporterski, dzięki któremu jego kamera potrafi zarejestrować naturalne, czasem drobne, błahe zachowania bohaterów, mimochodem ich charakteryzujące.
Pisząc o Weberze Skwara podkreśla, że operator, "próbuje dotrzeć do najbardziej skomplikowanych sytuacji psychologicznych i obyczajowych" i nazywa to "realizmem obserwacyjnym". Zdaniem krytyka także prace Wiesława Zdorta, wykazują podobny, podpatrzony u Webera, reporterski realizm.
Ta cecha warsztatu Wiesława Zdorta przejęta od Webera, którą Janusz Skwara zaobserwował w "Tarpanach", jego fabularnym debiucie, jest także obecna w pracach późniejszych, w kolejnych filmach zrealizowanych z Kutzem, Barbarą Sass, czy Januszem Majewskim. Skwara dostrzega jednak w Tarpanach także ślad wpływu Jerzego Wójcika, drugiego z nauczycieli Zdorta, z którym pracował on przy realizacji "Samsona". Konsekwencją tego jest, jak pisze Skwara, że:
Zdort nie ogranicza się do obserwacji, zachowuje dystans wobec zdarzeń, dba o kompozycję plastyczną filmu. Przy jej pomocy pragnie scharakteryzować wewnętrzne przeżycia bohaterów i czyni to w sposób niekonwencjonalny."
Fakt, że akcja "Tarpanów" rozgrywa się w rezerwacie dzikich koni, na malowniczej wyspie położonej na jednym z mazurskich jezior, mógł być pokusą dla operatora, by po prostu oddać piękno dzikiego krajobrazu.
Tymczasem Zdort - pisze Skwara - postępuje inaczej. Koloryt mazurski, przedstawia w filmie nieciekawie, ale dzięki temu opowieść o losach bohaterów, jakby wyizolowana z otoczenia, została sprowadzona w wymiar dramatu społecznego, co było zgodne z intencjami Kutza. Zdort nie waha się rozegrać kulminacyjnych scen na tle 'niewyraźnych czerni' (słabo oświetlonego pokoju). Jesteśmy zmuszeni do obserwacji jedynie skomplikowanych relacji osób."
Nie chodzi więc o prostą estetyzację, ale o koncepcję plastyczną, dzięki której widz może uchwycić proces wewnętrznych przemian bohatera.