Pisarz debiutował w 1967 powieścią "Nagi sad", która od razu przyniosła mu rozgłos. Książka, objętościowo skromna w porównaniu do późniejszych dzieł jest monologiem wiejskiego nauczyciela, który na starość wspomina swojego ojca – ubogiego chłopa – i kreśli przejmujący portret trudnej, ojcowsko-synowskiej miłości. Poetyckim obrazem tej miłości staje się tytułowy sad: to tutaj narrator, jako dziecko, ma swoje gniazdo w gałęziach starej, "rosłej jak kościół" ulęgałki, a ojciec, wracając z pola, szuka syna pośród owocowych drzew, chociaż sad jest zbyt mały, żeby ktokolwiek mógł się w nim ukryć. Jednak te poszukiwania, uparte i przeciągane w nieskończoność, są czymś więcej niż zwykłym przekomarzaniem się:
Bałem się, czy nie zapomniał, że to tylko zabawa, bo nie wyglądało na to, że igra ze mną, ale kto wie z kim, z samym sobą najpewniej, z bólem swoim, czy byłby do zniesienia, gdybym się nie odnalazł naprawdę; może ten ból w sobie jątrzył, aby wciąż nie doznawać tego, jak jedyny jestem w jego życiu, a przyzwyczajeniu nie ulec, że synem, jak każdy syn, jestem; a może nie mnie szukał w tym sadzie, lecz bólu po mnie się uczył na wszelki wypadek, jak powinien wyglądać, aby nie był taki zwyczajny, jak łzy czy modlitwy, aby jego był własny tylko i aby zabliźnić się nigdy nie dał.
Na końcu książki role odwracają się – teraz syn szuka ojca w jesiennym, nagim sadzie. Owo wzajemne szukanie się ma jeden cel: odczuć obecność tego drugiego, przekonać się: "Tylko, czy jesteś."
"Nagi sad" opowiada o bliskości i utracie, o rodzinnych więzach, niszczących i życiodajnych zarazem. Lecz z tym wątkiem splatają się inne. Już w debiutanckiej powieści pojawia się kluczowy dla Myśliwskiego temat: postawa człowieka wobec losu. A czym jest los? Pisarz daje formułę daleką od potocznego rozumienia losu jako ciągu wydarzeń niezależnych od nas, przeznaczonych nam czy tego chcemy, czy nie. Bohaterowie "Nagiego sadu" na różne sposoby walczą o sens w swoim życiu. Można powiedzieć, że każdy z nich próbuje zamienić życie w świadomie kształtowany los, poprzez bunt lub akceptację. Milkliwy, niepiśmienny ojciec ma w sobie dużo pokory, ale i buntu, dlatego posyła syna – rzecz we wsi wyjątkowa – do szkoły w mieście. Dlatego także podczas powodzi, zamiast ratować dobytek i uciekać, czeka na rzekę i zatrzymuje ją przed swoim gospodarstwem, mówiąc: "dalej nie przejdziesz, suko". Kiedy zaś, chcąc przywieźć syna z miasta, prosi dziedziczkę o pożyczenie konia, nie przyjmuje pierwszej z brzegu kobyły, tylko sam wybiera i żąda najpiękniejszego wierzchowca.
Z kolei syn wydaje się niewolnikiem swojego losu, przytłoczony ojcowską miłością i nadziejami, którym, jak sądzi, nie sprostał. Jako młody człowiek nie odnalazł się w mieście i po skończeniu edukacji wrócił na wieś; tutaj objął posadę nauczyciela w miejscowej szkole. Jednak ta droga nie przynosi mu satysfakcji. Książki, które czyta, napełniają go niepokojem i zwątpieniem, są źródłem gorzkiej samowiedzy.
Z jednej strony ma świadomość, że zdobywszy status inteligenta, nie wykorzystał szansy i nie spróbował się "wyrwać" do "wielkiego świata", z drugiej – nie może wrócić do kondycji chłopa, bo nie pracując nigdy na roli, stracił kontakt z ziemią. Silna więź z ojcem staje się dla niego zarazem przyczyną i rekompensatą nieudanego życia. A przecież syn także usiłuje zapanować nad swoim losem, a jego bierność to wyraz swoistego stoicyzmu.
Język "Nagiego sadu", niesłychanie konkretny, jest jednocześnie pełen poetyckich metafor, zawsze przekonujących, bo zakorzenionych w wiejskiej codzienności. Na przykład opis pojedynku hardego młodzieńca ze starym owczarzem, walka o to, który z nich strzałem z bata zdobędzie większy posłuch stada, nawiązuje w sposób naturalny, jakby mimochodem, do symboliki chrześcijańskiej. Nieśpieszny monolog narratora, płynący obfitym nurtem, zostaje zderzony z lakonicznością dialogów: bohaterowie, rozmawiając ze sobą, ważą słowa, wypowiadają tylko te niezbędne.