Rock and roll w czystej postaci, bez zbędnych udziwnień i pretensjonalnych unowocześnień. Brudny, drapieżny i piekielnie zabawny.
fot. Mariusz Jabłoński / Psychocukier
Rock and roll w czystej (czyli brudnej) postaci, bez zbędnych udziwnień i pretensjonalnych unowocześnień. Brudny, drapieżny i piekielnie zabawny. Psychocukier w zeszłym roku wydał dopiero trzecią płytę. Na "Królestwie" lider zespołu Sasza Tomaszewski pierwszy raz od początku do końca śpiewa po polsku. O ile wiedzieliśmy już wcześniej, że nikt lepiej od niego nie obsługuje efektów gitarowych, o tyle teksty polegające nie tylko na grze słów to duży postęp. Mimo że nowe, ostrzejsze utwory, jak "Gwiazda", "Psychonauta" czy "Kasjopeja" są już klasykami, nie obniżył się kultowy status starszych hitów: "Śpiącego psa w BMW" czy "Izrael Poznansky". Trio nie ma sobie równych na koncertach, choć bardziej niż do festiwalowych otwartych przestrzeni pasuje do ciemnych, wilgotnych, pełnych dymu i oparów alkoholu knajp. Noszą wąsy, ogromne ciemne okulary i śpiewają: "Rock and roll to jest dzicz". W przygotowaniu jest już kolejna płyta Psychocukru, której producentem jest... hiphopowiec Noon.
Autor: Jacek Świąder, czerwiec 2012