Muzyka, którą napisał Łazarkiewicz, mogłaby być ilustracją do filmu. Sama Mary Komasa zresztą podkreśla w wywiadach, że traktuje piosenki wizualnie, myśli filmowymi scenami, do których mogłyby pasować poszczególne utwory. Dają one wrażenie sentymentalnego przerysowania w stylu Lany Del Rey ("Angel Tears"). Singlowy utwór "City Of My Dreams" jest dokładnie jak z bajki tej amerykańskiej artystki – powolny, zaśpiewany bez emocji, w jakby lekko nadąsany sposób.
Z drugiej strony Komasa śpiewa utwory mocniejsze, mroczne, jak zmysłowy "Smiling Moon" w stylu Angelo Badalamentiego, autora muzyki do filmów Davida Lyncha, albo podbity elektroniką "Come" bliski Depeche Mode. Są jeszcze wątki skandynawskie, chłodne. Ta produkcja jest na światowym poziomie i nie ma wątpliwości, że płyta mogłaby się równie dobrze ukazać w Nowym Jorku, Helsinkach czy Bratysławie. Mary Komasa opowiada tu o relacjach, bliskości, byciu z kimś lub intensywnym myśleniu o byciu z kimś. Tylko z kim?
"Polski to moja intymność, chcę ją zachować dla najbliższych" – to zdanie Komasy z rozmowy z "Wysokimi Obcasami" przeszło do legendy. Miało ono wyjaśnić, dlaczego Mary śpiewa po angielsku, ale zasugerowało także, że piosenki Komasy to tylko zabawa w przebieranki. Rzeczywiście, w tekstach roi się od sztampowego pustosłowia w stylu: "I’m waiting down on my knees/ to feed your desire" ("Come"), "As I try again to open up my eyes/ I see you left behind" ("Lost Me") czy "In every corner of your soul/ I put my traps long ago" ("Smiling Moon").
Te konkretne, płaskie jak stół zdania przestają drażnić, jeśli potraktować utwory z debiutu Mary Komasy jak nawiązujące do filmów "pocztówki", świadomą grę z konwencjami, stylistyczne ćwiczenia. Taką interpretację sugerują zresztą jej bardzo aktorskie koncerty. Przyczyn tej filmowej pasji Mary nie trzeba szukać daleko. Urodziła się w 1985 roku w Poznaniu. Pochodzi z artystycznej rodziny – jej ojciec Wiesław Komasa to znany aktor i pedagog w warszawskiej PWST. Matka Gina kierowała rozrywką w telewizji publicznej i śpiewała gospel, a starszy brat Jan Komasa należy do najważniejszych reżyserów pokolenia 30-latków. Szymon, brat bliźniak Mary, jest śpiewakiem operowym, uczył się w renomowanej Juilliard School w Nowym Jorku. Młodsza siostra Zofia projektuje ubrania, współpracowała m.in. z Janem przy "Mieście 44". Z kolei Antoni Łazarkiewicz skomponował muzykę m.in. do filmów "Boisko bezdomnych", "W ciemności" czy "Miasto 44".
Mary Komasa ma wykształcenie muzyczne – w warszawskim liceum muzycznym grała na organach i klawesynie. Jeszcze przed 20. urodzinami zamieszkała w Paryżu, gdzie bywała modelką i uczyła się śpiewu operowego, od 2009 r. mieszka w Berlinie. Tam z kolei chodziła do szkoły jazzowej.
W rozmowie z portalem Onet wymieniła swoje dość zaskakujące przy takim wykształceniu inspiracje: TLC, Spice Girls i Backstreet Boys. Objaśniła:
"Przecież słuchałam ich jako dzieciak i wracam do tych utworów z sentymentem. (...) Żeby zagłębić się w muzykę klasyczną, musiałam się od niej odrywać". [ http://muzyka.onet.pl/alternatywa/mary-komasa-dla-muzyki-trzeba-sie-czasem-poobijac/lqs97z]
Kapitałem Mary Komasy jest właśnie jej obycie z jednej strony w muzyce popularnej, z drugiej – w jazzie i operze. Dzięki temu swobodę wykonawczą łączy z mnogością pomysłów na muzykę. Ma łatwość zmieniania popkulturowych ról.
Autor: Jacek Świąder, kwiecień 2015
Dyskografia:
2015 – Mary Komasa