Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracował m.in. jako redaktor naczelny pisma "Nowy Nurt". Laureat nagrody Kazimiery Iłłakowiczówny (1995) za najlepszy debiut poetycki, oraz nagród: Polskich Wydawców Książek (1998) i Huberta Burdy (2002). Redaktor serii Wielkopolska Biblioteka Poezji. Mieszka w Koziegłowach koło Poznania.
Mariusz Grzebalski debiutował tomem wierszy "Negatyw" w 1994 roku, co sprawiło, że bywa zaliczany do "pokolenia brulionu", którego przedstawiciele swoje pierwsze książki wydali w latach 1992-1996. Jednak taka klasyfikacja niewiele o tej poezji mówi. Może zaledwie sygnalizować pewne ogólne jej tendencje, wśród nich niechęć do patosu, uprzywilejowanie codzienności jako obszaru obserwacji, ironię i sceptycyzm. Cechą od początku wyróżniającą wiersze Grzebalskiego jest dar plastycznego ukazywania świata połączony z psychologiczną wnikliwością. Lecz nie poprzestaje się tutaj na sugestywnych migawkach z życia - o tym, że poeta dąży do czegoś więcej, że chodzi mu raczej o "pogoń za rzeczywistością" w takim sensie, w jakim rozumiał ją Miłosz, świadczy już "Kolacja filozofów", wiersz otwierający debiutancką książkę. Ten zbiorowy portret młodych intelektualistów podczas jakiegoś zakrapianego spotkania kończy się pytaniem:
(...) czy znajdzie się
dla nich pędzel na miarę któregoś
z mistrzów realizmu, gotowy
oddać ich, siedzących tak w czujnym
skupieniu nad butelką wódki, czy
będzie to może tylko seryjnie
produkowany aparat fotograficzny
japońskiej firmy Kodak, sprawny
mechanizm, znający nawet pamięć
szczegółu, lecz uboższy o jeden,
najistotniejszy wymiar?
Wiersze Grzebalskiego wychodzą od "pamięci szczegółu" - czasem są to zielone od trawy kolana dziewczyny po akcie miłosnym, czasem płynąca rzeką kra "tłusta jak wróżba z wosku", czasem kamienica, przypominająca płetwę w morzu ulic, albo "beznadziejna skarga świń wypychanych na rampę miejskiej rzeźni". Uchwytny detal pełni w tej poezji rolę trampoliny, od której można odbić się ku filozoficznej / egzystencjalnej refleksji, lub też jest elementem słownej mozaiki, na pozór płaskiej, która tworzy portret, pejzaż czy poetycką martwą naturę, jak w wierszu "Plan z Negatywu". Jednak nawet wtedy, gdy podmiot wiersza chciałby tylko "opowiedzieć suitę butelki, / stojącej na stole w towarzystwie / filiżanki do kawy i pudełka zapałek", otwiera się przed nim przestrzeń paradoksów. Bo z jednej strony, deklaruje, "byłaby to sucha i skromna / relacja; coś, coś co nie rości sobie większych pretensji", a z drugiej strony taki język, który "szuka jedynie zbliżenia / z oddalonym niezmiernie przedmiotem // (na model wybieram igłę zgubioną w / stogu siana"). Mówić skromnie i sucho - to ideał powściągliwości, ale łączy się z nim, maskowana żartem, śmiała ambicja przybliżenia się do czegoś niezmiernie oddalonego, do przysłowiowej igły w stogu siana, do "najistotniejszego wymiaru".
W jaki sposób można próbować to osiągnąć? Wytrwale praktykując sztukę obserwacji i ważenia słów. W wierszu "Jak woda" z tomu "Słynne i świetne" (2004) znowu, jak w "Kolacji filozofów" pojawia się analogia do malarstwa:
(...)
Znałem kiedyś malarza - nie trzeźwiał,
ale codziennie punkt szósta wychodził malować pejzaże.
Powtarzał: Naucz się patrzeć i dużo ćwicz!
I dopóki możesz, trzymaj dziób na kłódkę.
(...)
W zwięzłym, precyzyjnym języku poetyckim Grzebalskiego, stroniącym od gwałtownej ekspresji i jaskrawych efektów, wyczuwa się tę szkołę "trzymania dzioba na kłódkę". W pierwszej książce znamionuje ją wiele wierszy o krótkiej, Różewiczowskiej frazie, w których cisza jest równie ważna jak oszczędnie dozowane słowa. Od drugiego tomiku, "Ulicy gnostyckiej" (1997) tok wierszy nabiera płynności, fraza nieco szerszego oddechu; a jednak nadal ma się wrażenie, że są to wiersze podszyte milczeniem. Może dlatego, że nie ma w nich ekshibicjonizmu, że poeta mówi o sobie, opisując innych (albo wcielając się w nich - Grzebalski chętnie sięga po lirykę maski); że pozwala nam oglądać swoimi oczami miasto, w którym żyje, a jeśli siebie samego wysuwa na pierwszy plan, robi to z dystansem, często z autoironią, jak w wierszach z najnowszego tomu "Niepiosenki" (2009). Wyrazistym przykładem poetycko skutecznej lakoniczności Grzebalskiego są erotyki, które oszczędną, mocną kreską, znającą siłę niedopowiedzenia, budują emocjonalne napięcie:
"Dobrze" Herbaciany zapach twoich
włosów: zawiązany
wokół szyi brązowy bezwład;
blisko, o wyciągnięcie ręki.
Na stole śliwki. Wino
w chłodnej pajęczynie wilgoci
(dobry dla jazzu rocznik
1959). Cierpka wagina małży
rozchyla wargi na
język.
Grzebalski chętnie i uważnie przygląda się ludziom. Patrzy empatycznie, ale nie czułostkowo. Można by ułożyć małą antologię jego wierszy-portretów; znalazłyby się w niej "Cygańska dziewczyna", "Jak Ofelia" i wspomniana już "Kolacja filozofów" z "Negatywu", "Dziennik pokładowy", "Godziny" i "Historia" z "Drugiego dotknięcia", "Przez ścianę", "Dom z widokiem na Kiekrz" czy "Piotruś Pan" z "Niepiosenek", by wymienić tylko niektóre teksty. Jak pisał Piotr Kępiński,
"autor 'Negatywu' znakomicie bowiem potrafi opowiadać o innych i jest to stała cecha jego twórczości. Portrety kobiet i mężczyzn pióra Grzebalskiego zawsze są przejmujące, świadczą o wielkiej wrażliwości tego poety. (...) Nie znam innego młodego lub średniomłodego autora, który potrafiłby budować równie prawdziwe psychologiczne wizerunki ludzi. Nie znam innego poety, który potrafiłby ze zgiełku ulicy i z chaosu wyłuskać takie szkice. I jeżeli ktoś pisze lub mówi o postępującym egoizmie współczesnej poezji, winien dwa razy zastanowić się lub przeczytać najpierw wiersze Mariusza Grzebalskiego." ("Wiatr bez końca", esej ukazał się w "Dzienniku Portowym" nr 3, 2001)
Siłą tych lirycznych portretów i narracji o ludziach jest napięcie, które wydobywają z mało efektownych tematów (takich jak życie sprzedawcy samochodów) czy z wątków wielokrotnie przez poezję eksploatowanych (jak samotność starej kobiety). O cierpieniu, śmierci, dramacie osamotnienia mówi Grzebalski ściszonym głosem, neutralnym tonem; ten pozorny chłód, kryjący w sobie całą gamę emocji, przywodzi niekiedy na myśl poezję Philipa Larkina. Na przykład w białym sonecie "Jeszcze raz Mały" z tomu "Niepiosenki":
Nikt z nas nie znał tego chłopca
uczącego się klasę lub dwie wyżej,
którego ściągano z liny akurat wtedy,
pod koniec długiej przerwy.
Na co dzień żadnych śladów męki.
Niski, wiadomo, ale nie karzeł.
Okrągłe okulary, nie pamiętam
- druciane? Może i tak.
Rybia szarość ubrania, co najwyżej
schludnego, ale nic więcej, tradycyjne,
w różnych odcieniach brązu (zdaje się) buty.
I uśmiech, każdego dnia uśmiech.
Potem starty z jego twarzy w taki sposób,
jakby nigdy na niej nie gościł.
Od portretów blisko w twórczości Grzebalskiego do wierszy dotyczących wielorakich międzyludzkich relacji. Może to być zapis przelotnego, lecz naładowanego erotyzmem spotkania z nieznajomą dziewczyną w pociągu; może być elegia o dziadku, wspomnienie tego "jak przez pewien czas po śmierci / siadał na oparciu mojego łóżka / i jak potem przestał" ("Górka"); mogą być obojętne, co najwyżej podszyte irytacją, a przecież jakoś tam ważne stosunki sąsiedzkie ("Przez ścianę"); wreszcie - stale nurtujący tę poezję wątek wspólnego bycia dwojga osób, rozkwitu i wygasania miłości (wątek ów najdojrzalszy wyraz znalazł w "Niepiosenkach"). Co ciekawe i często podkreślane przez krytyków, poetyckie ja w tych wierszach, mimo że powiązane mnóstwem emocji i zależności z innymi ludźmi, czuje się w świecie obco. Obcość wynika choćby z tak ważnego dla poety uzmysłowienia sobie, że "TO NA CO PATRZYSZ JEST INNE" (w wierszu "Kobieta patrzy na rzekę") - zatem bywa czymś pożądanym, twórczym. Ale ma też mroczną stronę, kiedy jest pochodną egzystencjalnych rozczarowań, świadomości, że "dni toczą się / przez niegasnącą ciemność / twardo jak kula do kręgli", dochodzącej do głosu w "Niepiosenkach". Bohater tego tomu wyznaje: "Teraz bezprzykładna noc / niekończącej się samotności. / To dziwne, biorąc pod uwagę, / że żyje się wśród ludzi. / A może wcale nie. / Ludzie wchodzą do sauny i coś mówią. / Ich świat jest daleki i obcy - / tyle się da o tym powiedzieć".
Karol Maliszewski, analizując wiersz "Pokój z widokiem" z "Drugiego dotknięcia", o parze spierającej się na przystanku, notował:
"Pierwsza tajemnica bycia interesująca autora i bohatera pojawia się przy intymnym testowaniu obcości. Czym jest obcość? Jak się ona właściwie sytuuje? Gdzie jestem ja pośród obcości, jeżeli ta rzeczywiście jest? 'A jednak przyjeżdża tramwaj i mimo wszystko zabierają się razem.' Druga tajemnica jest właśnie w tym. Dotyczy pytania o to, jak 'osobno' i 'obco' staje się 'razem' i 'swojsko', jak się oswaja przestrzenie i nisze, jak coś się wybiera z tego ogromu relacji i oswaja, 'zabiera razem'. ("Przez siebie na zewnątrz", w: "Dziennik Portowy" nr 3, 2001)
Warto wspomnieć o wszechstronności Mariusza Grzebalskiego. Nie rezygnując z wypracowanej dykcji, w każdej kolejnej książce proponuje coś nowego. Po debiutanckim, ekspresyjnym "Negatywie" (ekspresja jest tu bardziej "na wierzchu" niż w późniejszych książkach), była "Ulica gnostycka", w której wiersze tworzą linearną opowieść. W "Drugim dotknięciu" liczyły się przede wszystkim obserwacja i komentarz, porządkowanie rzeczywistości, podczas gdy w tomie "Słynne i świetne" poeta przedkładał dźwięki nad obrazy i jak nigdy wcześniej bawił się językiem, pozwalał mu się prowadzić (o tej różnicy między dwiema książkami pisała Anna Kałuża w notce do "Pocałunku na wstecznym", który jest wznowieniem obu tomów w jednej okładce). Wreszcie w "Niepiosenkach" objawił się Grzebalski-minimalista. W lirykach z ostatniego, jak dotąd, tomu widać dążność do ograniczenia środków poetyckich, by w sposób możliwie "nagi", możliwie "niepiosenkowy" opowiedzieć o człowieku, który już trochę pożył, nie raz się sparzył, który "miał swoje nieba, ma otchłanie".
Dobrej okazji do prześledzenia przemian tej poezji dostarcza "Kronika zakłóceń", opublikowane w Biurze Literackim wiersze zebrane Grzebalskiego.
Zapytany w jednej z rozmów o swoich mistrzów poetyckich, autor "Negatywu" wspomina o niegdysiejszej, ale głęboko przeżytej lekturze Różewicza, Miłosza i Audena. Z nowszych inspiracji przywołuje wiersze Miroslava Holuba. To interesujący trop. Można przypuszczać, że znalazł Grzebalski u czeskiego poety ironię, ostrość widzenia i zwięzłość, które sam ceni.
Za wydany w 2014 roku tom "W innych okolicznościach" został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką "Silesius" i nominowany do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej.
"Cokolwiek by o Grzebalskim powiedzieć, śmierci w jego dawniejszych wierszach z pewnością nie brakuje, z kolei liryczny temperament nie bardzo przysposabia go do roli wywrotowca. Bliżej mu do programowej zwyczajności, hołubiącej minimalizm klasycznej proporcji oraz poetyki wizualnego ukłucia (ostatnio jakby w odwrocie), zmieszanej z predylekcją do niezobowiązującej refleksji, której nie da się łatwo zamknąć w ramach puenty czy wyraźnej konkluzji. Jeśli więc w ogóle można w kontekście nowej książki poety mówić o rewolucji, to raczej wewnętrznej, dla której niezgorszym środowiskiem jest puste mieszkanie tuż przed świtem oraz cichy szmer wyobraźni" - pisał o nim Marek Olszewski (02/2014).
Jego wiersze tłumaczone były m.in. na angielski, bułgarski, czeski, hiszpański, niemiecki, serbski, słoweński, szwedzki. Mariusz Grzebalski jest też autorem zbioru opowiadań "Człowiek, który biegnie przez las" (2006).
Autor: Krystyna Dąbrowska, grudzień 2010, aktualizacja: NMR, wrzesień 2016.
Bibliografia:
Książki poetyckie:
- Negatyw (1994)
- Ulica gnostycka (1997)
- Widoki (1998)
- Drugie dotknięcie (2001)
- Graffiti (2001)
- Słynne i świetne (2004)
- Pocałunek na wstecznym (2007, zawiera: Drugie dotknięcie i Słynne i świetne)
- Niepiosenki (2009)
- Kronika zakłóceń. Wiersze zebrane 1994-2010 (2010)
- W innych okolicznościach (2013)
- Dziennik pokładowy. Wybór wierszy (2015)
Proza:
- Człowiek, który biegnie przez las (2006)