Do największych sukcesów zespołu należy nagroda BBC Radio 3 dla nowej twarzy (Newcomer) w dziedzinie world music, którą dostali w 2004 r. Rok wcześniej Europejska Unia Radiowa uznała album "Wiosna Ludu" za najlepsze nagranie muzyki folk. W tamtych latach płyty Kapeli ze Wsi Warszawa wcześniej ukazywały się na rynku międzynarodowym niż w Polsce, zespół koncertował w Europie, Ameryce i Azji.
Maciej Szajkowski od samego początku gra w Kapeli na instrumentach perkusyjnych, jednak bardziej niż za muzyka uważa się za animatora, dziennikarza, etnografa. Rodowity warszawiak, absolwent Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UW, w muzykę ludową wciągnął się poprzez praktyki w magazynie "Nowa Wieś" i zlecane mu tam podróże po wsiach i lokalnych festiwalach muzycznych.
Autor audycji w Programie 1 (Wschodni Front z Krzysztofem Nieporęckim), 2 i 4 Polskiego Radia ("Folk off"), dziś przypomina ludowego artystę, jednego z tych, których można posłuchać choćby w "Źródłach" w Programie 2. Ich twórczość nie istnieje bez opowieści o mistrzach, od których nauczyli się muzykować. Szajkowski przywołuje Ludwika Młynarczyka z Lipnicy Wielkiej, Janinę i Kazimierza Zdrzalików ze Strykowic Górnych, Mariana Pełkę z Kłudna i wielu innych.
Z czasem przyszła chęć przełożenia języka tradycyjnej muzyki na wrażliwość młodych ludzi, podważenia PRL-owskiej, cepeliowej wersji kultury ludowej. W latach 90. Kapela zaczęła współtworzyć scenę nowej muzyki folkowej. Za granicą szybko stali się sensacją. Zaprocentowało zorientowanie się na współczesną wrażliwość, śmiałe poczynanie sobie z melodiami i rytmami - muzyka Kapeli "tam" została zrozumiana nawet lepiej niż "tu".
Szajkowski odpiera zarzuty, że jego zespoły nie odtwarzają pieśni zapisanych przez etnografów w skali 1:1. - Pieśń ludowa to była zawsze żywa materia - tłumaczy. - Gdy w latach 90. wyjeżdżałem na wieś, starsze śpiewaczki mówiły mi, że dla ludowych śpiewaków punktem honoru było dopisanie współczesnej zwrotki do dawnej pieśni. Bardziej niż doskonałych odtwórców ceniono śpiewaków, którzy potrafili dodać coś od siebie. Podczas wesel stawano w konkury, improwizując przyśpiewki. Pojawiały się w nich komentarze do współczesności. Dziś nazwalibyśmy to freestyle’em, soundclashem. My to kontynuujemy, wkładając w śpiewanie siebie i kawał serducha - uważa Szajkowski.
Działając w Kapeli, która grała rocznie po kilkadziesiąt koncertów na całym świecie, Szajkowski założył wytwórnię płytową i agencję impresaryjną Open Sources (m.in. Lao Che, Masala, Psio Crew). Przez wiele lat organizował w warszawskim Muzeum Etnograficznym cykl "Muzyka w muzeum", który przerodził się w serię "Jedna Europa, wiele kultur". Zapraszał muzyków z całego świata na koncerty, na których występowali obok polskich twórców. Dawał artystom z odległych geograficznie kultur okazję do spotkania z innymi, równie wrażliwymi i otwartymi.
Tak samo działa dziś Kapela ze Wsi Warszawa. Na płycie "Nord" wystąpili muzycy ze słynnej szwedzkiej Hedningarny oraz indiańska szamanka Sandy Scofield. Po drodze powstał też nowy zespół, z którym współpracują ukraiński chór Hulajhorod i węgierskie szamanki z HaLuna Music Group, a na stałe śpiewa Białorusinka Nasta Niekrasava.
Na początku 2011 roku Szajkowski odsłonił kolejne oblicze, wydając premierowy materiał zespołu R.U.T.A. "Gore". - Szumu wokół R.U.T.-y nie byłoby bez Kapeli oraz dorobku osobowości tworzących R.U.T.-ę. Ja przyszedłem na gotowe. Oni wypełnili ten projekt sobą, opisali siebie - opowiada.
Instrumentarium było podobne jak w przypadku Kapeli ze Wsi Warszawa: akustyczne, tradycyjne instrumenty, metoda również się nie zmieniła: wykorzystanie historycznych tekstów i opracowanie warstwy muzycznej (tym zajął się Kamil Rogiński). Jednak płyta opatrzona podtytułem "Pieśni buntu i niedoli XVI-XX wieku" była zaśpiewana i zagrana inaczej niż utwory Kapeli.
W zgodzie z treścią literacką R.U.T.A. przedstawiła słuchaczom punk XXI wieku, akustyczny i przez to jeszcze bardziej radykalny, wściekły, kipiący od emocji. Sensacją było zatrudnienie weteranów polskiego punk rocka jeszcze z lat 80., Roberta "Robala" Matery z Dezertera oraz Pawła "Gumy" Gumoli z Moskwy, a także młodszych: Dominiki "Niki" Domczyk z Post Regimentu oraz Huberta "Spiętego" Dobaczewskiego z Lao Che.
- Uwielbiam Dezertera i Moskwę. Wiedziałem, że Guma i Robal będą idealnie pasować do R.U.T.-y - opowiada Szajkowski. - To się po prostu wie. I tak było, jak Robert zaśpiewał "Precz", to miałem ciary, chciałem uciekać precz!
Całe życie używający przesterowanej gitary Matera przekwalifikował się na akustyczny bas. - Na akustycznych instrumentach możemy zagrać wszędzie - chwali Matera. - Graliśmy próby przy palenisku, w hotelu, na dworcu. To powrót do korzeni muzyki.
mPłyta trafiła w swój czas: została nagrana chwilę przed tym, jak zaczęła się arabska wiosna, podobnie jak dawne bunty chłopskie wywołana głodem, ograniczaniem wolności, korupcją nieudolnych władz. Wkrótce zaczęło wrzeć w Grecji i Hiszpanii, a gdy wyszedł drugi album R.U.T.-y "Na uschod", trwała sprawa Pussy Riot. Były one bohaterkami jednego z tekstów zamieszczonych w 120-stronicowej książeczce do wydanego w sierpniu "Na uschod".
Na drugiej płycie Szajkowski zebrał tradycyjne pieśni białoruskie i ukraińskie (i jedną bardziej współczesną, rosyjską).Ttłumaczy, że zbuntowane pieśni bardziej niż w Polsce są dziś potrzebne za jej wschodnią granicą. Stąd towarzyszący płycie esej białoruskiej aktywistki Sani o anarchizujących buntownikach z Białorusi, Rosji i Ukrainy. Stąd teksty m.in. prof. Daniela Beauvais oraz poety Jacka Podsiadły, tłumacza pieśni oraz kierownika literackiego R.U.T.-y.
Ciąg dalszy nastąpi, bo jest już pomysł na kolejne dwie płyty zespołu. Szajkowski zdradza tylko, że kiedyś trzeba przestać wywijać cepem. Z nim jednak nigdy nic nie wiadomo - wśród pomysłów na drugą płytę R.U.T.-y były nowe wersje piosenek Dezertera i Moskwy czy pieśni kobiet, a skończyło się na Wschodzie.
Autor: Jacek Świąder, wrzesień 2012