Absolwentka wydziału scenariopisarstwa moskiewskiego Państwowy Instytut Kinematografii Federacji Rosyjskiej im. S.A. Gierasimowa (WGIK; dyplom w 1955). Od powrotu do Polski związana z warszawską Wytwórnią Filmów Dokumentalnych, gdzie zadebiutowała w 1959 roku jako samodzielny reżyser. Laureatka wielu nagród festiwalowych. W tym kilkakrotna zdobywczyni Złotego Lajkonika na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie.
Krystyna Gryczełowska nie była rozpieszczana przez jury festiwali międzynarodowych, nie licząc nagrody Srebrnego Smoka na festiwalu w Krakowie za film "Wtorki, czwartki i soboty" w 1965 roku. Większość laurów, jakie przypadły tej reżyserce, to laury krajowe. To znaczące, bowiem jej twórczość dotykała przede wszystkim ważnych i bolesnych polskich spraw, i choć wielokrotnie ma wymiar szerszy, uniwersalny, odbierana była przede wszystkim w krajowym kontekście.
Zaczynała, co istotne, pod znakiem dokumentu tzw. czarnej serii, jeszcze jako scenarzystka, realizując z Jerzym Ziarnikiem w 1956 roku głośny film "Miasteczko", opowiadający o wyludniającym się z braku pracy mieście. Także jej "Siedliszcze" (1960), zrealizowany 4 lata później samodzielnie, opowiadający o pracy lekarza wiejskiego, jest utrzymany w klimacie tych interwencyjnych filmów, które stanowiły odreagowanie socrealistycznego lukrowania polskiej rzeczywistości.
Kazimierz Karabasz wspominał:
Wczesną wiosną 1956 roku zjawiła się w warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych grupa absolwentów łódzkiej Szkoły Filmowej (…). Wraz z przybyłymi tu rok wcześniej absolwentami moskiewskiego WGIK-u rozglądaliśmy się z pewnym niepokojem: co możemy i co potrafimy tutaj zmienić? (…) Wówczas wytwórnia produkowała po prostu filmy usługowe dla aparatu propagandy. Mówiły one o tym, jaka rzeczywistość ma być (lub istnieje, w przekonaniu działaczy KC partii) – my chcieliśmy robić filmy o rzeczywistości, jaka jest wokół nas. Udało się, bo nadchodził październik 1956. Otwierały się zamknięte dotąd obszary tematyczne. Zjawiła się, absolutnie dotychczas nieistniejąca, możliwość pokazania na ekranie rzeczywistości pełnej zgrzebności, zakłamania, obolałych miejsc – starannie dotąd przemilczanych. Pierwszym odruchem było pokazać to, co dotychczas miało stempel 'tabu', a więc np. głębokie zagubienie i zdemoralizowanie młodzieży, fasadowość i pustka państwowotwórczych haseł, zniszczenie rzemiosła i własności prywatnej, degeneracja życia na prowincji, zakłamanie wokół dużych problemów społecznych (alkoholizm, prostytucja, pozory wydajnej pracy). (…) Była to nasza naturalna reakcja na wiele lat przemilczeń, sztampy i propagandowego zakłamania polskiego dokumentu. ("Odczytać czas", Łódź 1999)
Wśród młodych filmowców – absolwentów moskiewskiej szkoły filmowej, o których wspomina Karabasz, była Krystyna Gryczełowska.
Krystyna Gryczełowska urodziła się w tym samym roku co Kazimierz Karabasz, jest dwa lata młodsza od innej reprezentantki jej pokolenia, Ireny Kamieńskiej. Wiek i moment debiutu sytuuje ją w środowisku zwanym niekiedy szkołą Karabasza, którego to określenia używano do opisania stylu filmów klasyka polskiego dokumentu, szczególnie tych realizowanych w latach 60. ubiegłego wieku. Twórczość Gryczełowskiej w tej dekadzie ma niewątpliwie wiele wspólnego z tym, co proponował Karabasz. Ale obie reżyserki kojarzą się raczej z pokoleniem o dekadę młodszym, z reżyserami, którzy wszczęli ferment na krakowskim festiwalu w 1971 roku. Choć Gryczełowska miała w swoim dorobku filmy, które można porównywać do Karabaszowego "Roku Franka W." , także pod względem wagi artystycznej, jak "24 godziny z życia Jadwigi L." czy "Nazywa się Błażej Rejdak", to większość jej filmów z okresu poprzedzającego gorące lata 70. ma wiele wspólnego z tym, co niosła "czarna seria" w dokumencie, a zarazem jest bliska temu, co mieli zaproponować młodzi filmowcy startujący u progu dekady gierkowskiej.
O "czarnej serii" Jerzy Hoffman mówił, że były to "filmy problemowe (…) filmy po prostu interwencyjne." ("Bez fikcji", Kazimierz Karabasz, Warszawa 1985). Podobnie filmy Gryczełowskiej odczytywała wówczas krytyka. I tak zdawała się myśleć o swych filmach sama reżyserka (i scenarzystka):
Lubię ten rodzaj dokumentu. Jest on co prawda dość lekceważony; mówi się, że to gatunek pośledniejszy, jakaś filmowa odmiana dziennikarstwa. ("Film" 3/1969)
Przyczyna takiego wyboru gatunkowego jest pozafilmowa, to wynik utylitarnego spojrzenia na film. Chodzi o pomoc tym, do których przychodzi się z kamerą – wówczas przestaje ona być wyłącznie narzędziem służącym przekazaniu jakiejś prawdy o świecie, ale także narzędziem przydatnym do jego zmiany.
W innej rozmowie Gryczełowska deklarowała, że lubi, kiedy problemy poruszone w jej filmach znajdują praktyczne rozwiązanie.
Tak było z filmem "Wola Rafałowska", który ukazywał żałosny los opuszczonych lub zaniedbanych gospodarstw rolnych. W jakiś czas po ukończeniu filmu została uchwalona ustawa o "gospodarstwach bez dziedzica" ("Film" 13/69).
W tej samej rozmowie, pytana, dlaczego wiele jej filmów dotyczy wsi odpowiadała, że chłopi "bywają nieufni, niechętni wszelkim zmianom tak, że często trudno im pomóc. Przy tym wszystkim nie mają jednak łatwego życia, są często źle traktowani przez ludzi 'miejskich'. Pomoc filmowca – dokumentalisty jest im więc bardzo potrzebna."
Gryczełowska traktuje swoją pracę jak służbę innym. W wypowiedzi z 1975 roku widziała w tym nawet narodową cechę polskiego dokumentu: "Polscy reżyserzy potrafili wówczas wyszukiwać takich ludzi, takie tematy, zdarzenia, które, choć może nie w pełni reprezentatywne dla naszej rzeczywistości, jednak były niezmiernie istotne. Filmy nasze zwracały uwagę na tych, którym trzeba pomóc, na sytuacje wymagające interwencji." ("Film" 22/75)
Lata 60. w polskim kinie dokumentalnym przypominają to, co działo się wówczas w prozie, gdzie zapanował tzw. mały realizm, którego głównym założeniem było oddać sprawiedliwość każdemu małemu człowiekowi, pokazać sens jego pracy i egzystencji. Gryczełowska nie miała problemów z przyjęciem takiego spojrzenia. W wiele lat później wspominała odkrycie filmów neorealizmu włoskiego z czasów studiów w Moskwie. "A więc można zrobić film piękny o biednych ludziach." ("Film" 16/75)
Takim pięknym filmem o biednych ludziach (tu z racji podeszłego wieku) były choćby "Wtorki, czwartki i soboty", którego bohaterów łączy wspólna "walka z samotnością i próżnią starości" ("Film" 32/1965). "Idealne rozwiązanie polegałoby chyba na tym, by zacząć od jakiejś sprawy konkretnej, nawet drobnej, a następnie ukazać jej ogólniejszy sens, odkryć coś, co powoduje, że sprawa zaczyna dotyczyć każdego z nas" – mówiła reżyserka ("Film" 3/1969). I tak było w jej kolejnym filmie, "Wola Rafałowska", opowiadającym o wsi bez młodych, których wciągnęło w swą orbitę wielkie miasto.
Jeszcze bliższy wspomnianym założeniom był film "24 godziny Jadwigi L." (1967). W wiele lat później tak o nim pisała reżyserka – dokumentalistka młodszego pokolenia, Maria Zmarz-Koczanowicz: "Jest dość charakterystyczny dla trendu popularnego wtedy wśród dokumentalistów – portretowania zwykłych ludzi, takich, których miją się na ulicy, portretowania ich szarego życia z małymi radościami i małymi smutkami." ("Kwartalnik Filmowy", 25/1999)
Powszednie obowiązki, kłopoty i problemy niezbyt często stają się tematem filmu, nawet dokumentalnego. Autorzy poszukują przeważnie rzeczy wyjątkowych, efektownych, bulwersujących. Tymczasem codzienność także może być wzruszającym i pełnym ważnych treści tematem. (…) Kamera towarzyszy Jadwidze L., gdy wychodzi późnym wieczorem do pracy, obserwuje ją w fabryce, notuje rozmowy w czasie przerwy, znużenie, gdy zbliża się świt. A potem dom – wyprawianie dzieci do szkoły, zakupy, sprzątanie i przepierka, przygotowanie obiadu, krótka drzemka, wspólny obiad (…), zmywanie, odpoczynek i znów wyjście do pracy. Egzystencja niełatwa. (…) Dawno już nie mieliśmy w dokumencie filmu, który, podejmując jakąś słuszną społecznie sprawę, byłby tak pełen treści publicystycznych – zachwycał się ówczesny recenzent (wal, "Magazyn Filmowy" 1/68).
Na zwyczajność, wręcz nieatrakcyjność bohaterki, zwraca uwagę, analizując film Gryczełowskiej w innej już epoce, Maria Zmarz-Koczanowicz:
Tej kobiecie nic w życiu nie przychodzi 'za darmo' – nie ma urody, ani wdzięku, ani ciekawej osobowości. Bohaterka filmu nie skarży się na swoje życie. Wydaje się, że nie jest nawet świadoma, że można żyć inaczej. (…) Rzeczywistość wokół Jadwigi L. pełna jest takich kobiet. Nie mają nawet czasu pomyśleć, czy ich życie mogłoby wyglądać inaczej. To my, widzowie, patrzymy na tę dzielną kobietę z przerażeniem. Piętnastominutowy film ma intensywność całej doby – dodaje autorka tekstu.
Chyba najbliższy temu, co proponował Kazimierz Karabasz, był kolejny głośny film Gryczełowskiej "Nazywa się Błażej Rejdak, mieszka w Rożnicy w Jędrzejowskim Powiecie". Elżbieta Smoleń-Wasilewska napisała trafnie, że ta informacja tytułowa "mniej dociekliwemu, pozbawionemu zainteresowań socjologicznych realizatorowi wystarczyłaby do tego, żeby filmu o tak określonym człowieku nie robić". Rejdak jest, jej zdaniem, raczej zaprzeczeniem wyobrażenia o bohaterze filmowym. Chłoporobotnik, kolejarz, w zniszczonym berecie, sfatygowanym ubraniu. Krystyna Gryczełowska wyszła poza nieatrakcyjne opakowanie, bo "spróbowała opisać Rejdaka – w jego naturalnym otoczeniu wprawdzie – ale nie poprzestając na portrecie zewnętrznym". Dzięki temu uchwyciła "ważne zjawisko społeczne – przemiany na wsi, na pograniczu wsi z miastem (…), kiedy małorolni chłopi przeradzają się w robotników i pracowników kraju przemysłowego".
Powodzenie Gryczełowskiej polega więc na dotarciu do zdarzeń dla naszego kraju charakterystycznych, ważnych, na tym też, że trafiając na bohatera pełnego ciepła i pogody, uniknęła deklaratywności. Jest to opisanie świata z pozycji na pozór przyziemnej, skromnej, film jakby pozytywistyczny z ducha. (…) Film Gryczełowskiej (…) chwilami przypomina "Rodzinę człowieczą" Ślesickiego. Nowa jego jakość polega przede wszystkim na znakomitym wyszukaniu tematu skupiającego niczym w soczewce sprawy ogólnie ważne, zaprezentowane poprzez portret pogodnego i mądrego człowieka, mieszkańca Polski powiatowej, świadomego swego awansu. (Elżbieta Smoleń-Wasilewska, "Film" 28/29/1969)
Maria Zmarz-Koczanowicz w cytowanym tekście poświęconym dwu dokumentalistkom: Krystynie Gryczełowskiej i Irenie Kamieńskiej pisze, że pokazywała filmy obu reżyserek na zajęciach amerykańskich i zaskoczyło ją, jak przemówiły do studentów.
Uważam, że w tych filmach obecny jest pewien rodzaj obserwacji polegający na widzeniu detalu, szczegółu, pewien rodzaj stosunku do bohaterek, który te filmy odróżnia od innych, krótko mówiąc, widać, że te filmy zostały zrobione przez kobiety.
Można te słowa odnieść także do późniejszego filmu Gryczełowskiej "Nasze zajome z Łodzi" (1971), powstałego na progu epoki Gierka, i doskonale wpisującego się w nurt dokumentu proponowanego przez młodych, debiutujących wówczas dokumentalistów, ba, wyprzedzającego ich pomysły. "Nasze znajome z Łodzi" to portret trzech kobiet, włókniarek z łódzkich zakładów im. Marchlewskiego: Urszuli – młodej, ładnej dziewczyny, która chce uczyć się, studiować, wyjść za mąż i żyć lepiej, Heleny, która wychowuje samotnie 3 dzieci, które są jej nadzieją na lepsze jutro i Genowefy, która, mimo że ma dopiero 44 lata, jest chora, zrezygnowana i przegrana.
Według Zmarz-Koczanowicz wartością filmów obu reżyserek jest przyjmowanie perspektywy swoich bohaterek w widzeniu świata.
Bohaterki tych filmów są ofiarami sytuacji, w jakiej się znalazły. Nie walczą z nią. Są bierne i pogodzone z losem. (…) są samotne. Pozbawione pomocy i wsparcia. (…) Nie szukają nawet pomocy w kontakcie z autorkami filmów. Są już zamknięte, pozbawione nadziei. Myślę, że mało jest w polskim dokumencie tak sugestywnych filmów, zrobionych z tak mistrzowską prostotą.
Warto także zwrócić uwagę na moment realizacji tego filmu, tuż po tzw. wypadkach grudniowych i strajkach łódzkich włókniarek z początku 1971 roku, które wymusiły na nowej ekipie Edwarda Gierka cofnięcie niekorzystnych dla społeczeństwa podwyżek cen wprowadzonych przez Władysława Gomułkę, pokazały też zarazem siłę tego środowiska i beznadziejny los jego poszczególnych przedstawicielek.
W wypowiedzi spisanej tuż po realizacji filmu Krystyna Gryczełowska mówiła, że w założeniach miał to być film interwencyjny.
Na początku tego roku postanowiłam zrealizować film o warunkach życia robotnic-włókniarek; było to tuż po wypadkach grudniowych – temat wydawał się niezwykle aktualny. ("Film" 36/71)
Skromne zamierzenia zaowocowały dziełem o wymiarze głębszym, i to zarówno społecznym, jak i w egzystencjalnym, a film Gryczełowskiej, obok "Robotnic 1971" Ireny Kamieńskiej, stał się jednym z najważniejszych obrazów życia kobiet-włókniarek w państwie z nazwy robotniczo-chłopskim, jakim określało się PRL.
Alicja Iskierko pisała o dokumentach powstałych u progu lat 70:
Powstał wówczas cykl filmów dotyczących dramatycznych problemów społecznych: "Znajome z Łodzi" Krystyny Gryczełowskiej, "Ojcowie miasta" Danuty Halladin, "Psychodrama" Marka Piwowskiego, "Skansen" Zbigniewa Raplewskiego, "Zanik serca" Krzysztofa Gradowskiego, "Sezon" Ewy Kruk i inne. (Alicja Iskierko, "Znajomi z kina. Szkice o polskim filmie krótkometrażowym", Warszawa 1982)
Innym głośnym filmem Gryczełowskiej, który powstał na fali wydarzeń grudniowych i niejako wyprzedził swój czas (i młodszych, "gniewnych" dokumentalistów), był zrealizowany na początku 1971 roku "… W lutym 1971". W książce "Chełmska 21" reżyserka tak opowiadała o jego realizacji:
Ten tytuł mógłby, a nawet powinien brzmieć "W pięć tygodni po Grudniu", ale to by się pewno cenzurze nie spodobało, bo właśnie po tych paru tygodniach już zrobiło się w Peerelu wszystko OK. Rządził nowy "Pierwszy", jeździł po Polsce, pokazywał się to na wsi, to w fabryce, pytał robotników: "Pomożecie?", a oni odpowiadali: "Pomożemy!". Znaczyło to, że należy zapomnieć o tym, co było i z zapałem rzucić się w "nowe". Samo słowo Grudzień stało się jakby czymś nieprzyzwoitym na zasadzie, że w domu powieszonego nie mówi się o sznurze. I tak zaczęła się nowa epoka "pogrudniowa". Ogarnęła mnie chęć, żeby pokazać chociaż jakiś fragmencik tej nowej epoki, ale nie czekać, zrobić to prędko, póki się jeszcze wszystko pamięta, póki jest dopiero co "po bitwie". I wymyśliłam, że zrobię króciutki reportaż o tym, jak do wsi przyjeżdża na zebranie poseł pełen dobrych chęci, z ustami słodkimi od obietnic, niczym sam Pierwszy Sekretarz. ("Chełmska 21", Warszawa 2000)
W "Magazynie Filmowym" pisano:
"Czołówka filmu zawiera tylko podpis producenta – Wytwórni Filmów Dokumentalnych, ale rękę autorki i tak rozpoznajemy natychmiast." "Chłopi skarżą się, wyliczają problemy, na co słyszą ogólnikowe zapewnienia i pouczenia 'w starym, skompromitowanym stylu'. Ale film sięga dalej, ponad sprawy, które są treścią wypowiedzi chłopów na spotkaniu z posłem. Unaocznia wyraźną dysproporcję między powszechnymi nastrojami, uzasadnionymi nadziejami i realnymi postulatami ludzi, a jakże częstą jeszcze, schematyczną, paternalistyczną postawą przedstawicieli różnych szczebli władzy." ("Magazyn Filmowy" 30/71)
Na pytanie, jaką rolę społeczną spełnia polski film dokumentalny, Gryczełowska odpowiadała, że jak literatura faktu, film dokumentalny pozwala "dotknąć życia":
Sądzę, że każdemu z nas potrzebna jest czasem chwila refleksji, zadumania się nad światem, otaczającą nas rzeczywistością. Dobry, głęboki film dokumentalny pozwala przeżyć takie chwile, wspaniałe momenty dostrzeżenia w życiu, świecie czegoś nowego, co dotąd kryło się przed naszym wzrokiem, póki ktoś nam tego nie pokazał. ("Film" 22/1975)
W piśmie "Polska" zamieszczono wywiad, przeprowadzony z reżyserką przez… nią samą, w którym Gryczełowska deklaruje się jako dokumentalistka z wyboru.
Kiedy mam zamiar zacząć robić film fabularny? Pytanie to uważam za obraźliwe (…). W tym pytaniu kryje się myśl, że reżyserzy filmów dokumentalnych traktują pracę w dokumencie jako tymczasowość i być może nawet smutną konieczność, że marzą o Ziemi Obiecanej, którą jest fabuła. Że – gdy tylko dojrzeją – to już pchają się do fabuły niczym do wyższej klasy. Otóż to nieprawda. ("Polska", 9/1970)
Filmografia
Filmy dokumentalne – scenariusz:
- 1952 – "O Amonicie i 14 harcerzach", scenariusz z Bogusławem Rybczyńskim, reż. Bogusław Rybczyński;
- 1954 – "List z kolonii", reż. Bogusław Rybczyński;
- 1956 – "Miasteczko", reż. Jerzy Ziarnik, film z czarnej serii o wyludniającym się z braku pracy miasteczku;
- 1957 – "Wyspa Wielkiej Nadziei", reż. Bohdan Poręba, współscenariusz;
- 1960 – "Ciszej", reż. Lucjan Jankowski;
- 1961 – "Ballady z podwórka", reż. Bogusław Rybczyński, współscenariusz;
- 1961 – "Płyń pieśni, płyń", reż. Bogusław Rybczyński, współscenariusz;
- 1961 – "Ziemia Lubuska opowiada", reż. Bogusław Rybczyński, współscenariusz;
- 1962 – "Trzecia młodość", reż. Bogusław Rybczyński, współscenariusz;
- 1964 – "Na naszej ziemi", reż. Bogusław Rybczyński, współsceniariusz;
- 1967 – "Junacy", reż. Danuta Halladin, współscenariusz;
- 1967 – "Uwaga dziecko", reż. Jerzy Jaraczewski, współscenariusz.
Filmy dokumentalne – reżyseria i scenariusz:
- 1955 – "Wyprawa na Czarcią Wyspę", reż. z Witoldem Leśniewiczem;
- 1959 – "Urodzaj" – dziesięć lat z życia Spółdzielni Produkcyjnej w Kokoszowej;
- 1960 – "Siedliszcze" – praca lekarza wiejskiego we wsi Siedliszcze;
- 1962 – "W klubie na Woli" – Dom Kultury przy Zakładach Radiowych im. Kasprzaka na warszawskiej Woli;
- 1963 – "Pierwsze pokolenie", reż. z Bogusławem Rybczyńskim. Opowieść o załodze powstającego kombinatu Huta Warszawa;
- 1963 – "Słoneczne Wzgórze" – nowe osiedle mieszkaniowe w Lublinie;
- 1965 – "Przed wyborami" – przygotowania do wyborów do powiatowej rady narodowej w mieście Jędrzejów;
- 1965 – "Wtorki, czwartki i soboty" – opowieść o klubie emerytów i rencistów, zwanym żartobliwie "Klubem Jowialskich" w Stołecznym Domu Kultury i o ludziach uczestniczących w jego zajęciach. Walka z samotnością i starością. Nagrody: 1965 – 2. MFFK w Krakowie, Nagroda Główna "Srebrny Smok";
- 1966 – "Rożnica 65/66" – Uniwersytet Ludowy we wsi Rożnica na kielecczyźnie. Nagrody: 1966 – Festiwal Filmów Rolniczych, Lublin, nagroda;
- 1966 – "Treflowy dzień", reż. z Danutą Halladin, film reklamowy. Reklama polskiego obuwia;
- 1966 – "Wola Rafałowska" – losy starych, nieradzących sobie mieszkańców wsi położonej niedaleko Stolicy. Nagrody: 1967 – Nagroda Klubu Krytyki Filmowej SDP "Syrenka Warszawska";
- 1967 – "24 godziny Jadwigi L." – opowieść o kobiecie, która pracuje, prowadzi dom, wychowuje dzieci; 24 godziny z jej niełatwego życia;
- 1968 – "90 dni w roku" – punkt skupu produktów rolniczych i problemy chłopów pragnących odstawić towary. Nagrody: 1968 – 8. Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, "Brązowy Lajkonik", 2. Ogólnopolski Festiwal Filmów Rolniczych w Lublinie, dyplom honorowy;
- 1968 – "Nazywa się Błażej Rejdak, mieszka w Rożnicy w Jędrzejowskim powiecie" – portret rolnika, a właściwie chłoporobotnika ze wsi Rożnica, pracującego także na kolei i opowiadającego – podczas podróży po Polsce – pełne fantazji, być może zmyślone, przygody. Nagrody: 1969 – 9. Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, Grand Prix "Złoty Lajkonik";
- 1969 – "Zawsze rodzi się chleb" – wieś Jaronowice w powiecie kieleckim w sierpniu 1969. Starzy ludzie wspominają życie w dwu epokach historycznych. Nagrody: 1970 – 10. Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, Grand Prix "Złoty Lajkonik";
- 1970 – "Pegeerowcy" – PGR Łankiejmy w województwie olsztyńskim;
- 1971 – "… W lutym 1971" – spotkanie jednego z posłów z mieszkańcami wsi w lutym 1971 roku, tuż po wydarzeniach grudniowych. Zderzenie paternalistycznej władzy z postawą chłopów, którzy chcą konkretów;
- 1971 – "Nasze znajome z Łodzi" – sylwetki trzech łódzkich włókniarek z zakładów im. Juliana Marchlewskiego, ich praca i problemy życiowe. Robotnice w różnym wieku i z różnym wykształceniem i aspiracjami. Film zrealizowany tuż po wydarzeniach grudniowych i strajkach włókniarek łódzkich z początku 1971 roku. Nagrody: 1972 – 12. Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, "Brązowy Lajkonik";
- 1972 – "… A ten majątek miał Hrabia Czarniecki" – spółdzielnia produkcyjna "Nowy Świat" w miejscowości Pleszew, na dawnych ziemiach hrabiego Czrnieckiego. Portret wzorcowego gospodarstwa i ludzi, którzy go stworzyli – byłych fornali z majątku hrabiego;
- 1972 – "Krzeczowice. Jesień" – wieś na Rzeszowszczyźnie, jej historia i dzień obecny;
- 1973 – "Przeżyć dobrze jedno życie…" – film biograficzny, portret aktorki Wandy Bart-Geberthner, która od lat prowadzi klub osiedlowy;
- 1973 – "Władza" – władza Rady Narodowej w terenie w okresie PRL i jej zadania;
- 1974 – "Siostry" – zawód pielęgniarki, jego blaski i cienie;
- 1974 – "Ślady na mapie, ślady na taśmie";
- 1975 – "Taki pejzaż", scenariusz z Januszem Festynem – współczesna polska wieś;
- 1976 – "Powiązania" – mieszkańcy Moskwy i Warszawy i ich wzajemne relacje zawodowe i osobiste;
- 1977 – "Akademik" – życie w jednym z domów akademickich w Szczecinie;
- 1977 – "Pani Halina";
- 1978 – "Dla sześciu tysięcy ludzi w szesnastu wsiach" – jeden dzień z życia Gminnego Ośrodka Zdrowia w Skórcu;
- 1979 – "Wizerunek pewnej historycznej gminy u schyłku lata 1979" – obrady sztabu gminnego w okresie żniw w historycznej miejscowości Nagłowice, skąd pochodził Mikołaj Rej;
- 1981 – "Fragment większej całości";
- 1983 – "Plener ze świecami";
- 1986 – "Studnia Mazurska" – wieś spokojnej starości. Miejsce, które miało zostać przeznaczone dla starych, samotnych, schorowanych rolników, jako opuszczone przez Boga i ludzi. Starzy ludzie pozbawieni opieki i wsparcia z zewnątrz oczekujący na śmierć.
Krystyna Gryczełowska jest także autorką komentarza m.in. do filmów:
- 1957 – "Na drogach Armenii", reż. Jerzy Hoffman i Edward Skórzewski;
- 1957 – "Pierwsze odwiedziny", reż. Jerzy Jaraczewski;
- 1958 – "Noc minęła spokojnie", reż. Jadwiga Plucińska;
- 1958 – "Sami na świecie", reż. Danuta Halladin;
- 1963 – "Nieobecni", reż. Danuta Halladin;
- 1964 – "Dwie naprawy", reż. Danuta Halladin;
- 1968 – "Rzeczna", reż. Irena Kamieńska;
- 1969 – "Lekcja polskiego", reż. Maria Kwiatkowska;
- 1969 – "Tutejsi", reż. Maria Kwiatkowska;
- 1974 – "Ich miasto", reż. Bogusław Rybczyński;
- 1976 – "Ziemia Lubuska", długometrażowy, reż. Maria Kwiatkowska;
- 1979 – "Udana wizyta", reż. Zygmunt Adamski.
Krystyna Gryczełowska współpracowała przy realizacji m.in.:
- 1964 – "Dwie naprawy", reż. Danuta Halladin;
- 1976 – "Ziemia Lubuska", reż. Maria Kwiatkowska.
Autor: Jan Strękowski, wrzesień 2008 r.