Kolekcja Kamili przeniknięta jest więc tajemnicą, duchowością, ale też erotycznym napięciem. Formy są ciężkie i wyraziste – przypominają strukturą rzeźby. Część kojarzy się ze strojami liturgicznymi; takie na przykład są peleryny z szerokimi kołnierzami. Są również jednak modele blisko ciała, jak druga skóra. Spodnie-rurki, obciste półgolfy, cieliste i krwiste topy, taliowane sukienki. Na płaszczach pojawia się wzór równoramiennego krzyża kojarzący się z symbliką chrześcijanską, posadzkami w kościołach, ale też – fetyszem pięknej pielęgniarki. To kolekcja wręcz perwersyjnie doskonała – czyste cięcia i formy, żadnej nonszalancji.
Kolekcja z 2013 roku, czyli "Mimesis", opowiadała inną historię. To opowieść o naturze – lesie, łące, trawie. O tym, jak ubranie się pod nią podszywa, kamufluje ciało. O tym, z czego Kamila wyrasta – z krajobrazu prowincjonalnego miasta, z którego blisko na wieś. O zapachach i widokach, za jakimi tęskniła po przeprowadzce do Warszawy. Projekty są więc delikatne, korononkowe, przypominające wiosenne płatki kwiatów, różowych i białych peonii. Są zdobienia przypominające liście i korę drzewa, na spódnicach i sukienkach lądują owady i ćmy.
Kamili nie zależy jej na komercyjnym sukcesie, budowaniu imperium. Chce zajmować się wysokim krawiectwem, a nie masowym szyciem. Nie lubi, żeby mówić o jej kolekcjach w kontekście sezonów, bo ma nadzieje, że ich dizajn jest na tyle uniwersalny i ciekawy, że są ponadczasowe. Nie znosi fast fashion, która po miesiącu się dezaktualizuje. Najważniejsza jest jakość i konstrukcja. Sprzedaje przez internet – bo jak twierdzi, butik genereruje za duże koszta, a to mit, że nie można sprzedać wysokiej mody online.
Karolina Sulej, wrzesień 2015