Zapewne nie jest to szczególnie dziwne zainteresowanie poetyckie. W przeciwieństwie jednak do wielu autorów, traktujących język niemal jak samodzielny mechanizm, Jarniewicz udatnie łączy tę problematykę filozoficzną z kwestią tożsamości:
Tu mieszkam [...] Na wargach syczące spółgłoski / polszczyzny. // W polszczyźnie / równinne apokryfy krajobrazu. // Pod wycieraczką / klucz.
Klucz – tym razem noszony i ciążący na szyi – pojawia się również w wierszu o dzieciństwie. To, co tradycyjnie przywykło się uważać za istotny dla człowieka punkt odniesienia (tożsamość narodowa, językowa czy osobista przeszłość), zyskuje u Jarniewicza status cokolwiek dwuznaczny. W ogólniejszych kategoriach zjawisko to opisał Kacper Bartczak:
Wiersze poczynają się od słów, które mają nas postawić na twardym gruncie, i stopniowo, każąc nam obracać w ustach znaki i nazwy pewności, ową domniemaną namacalność rozpuszczają w coraz bardziej przeźroczystej wodzie.
Typowe dla Jarniewicza jest pisanie tomików zwartych tematycznie, poświęconych określonemu zagadnieniu. Sztandarowy przykład stanowi niewątpliwie "Oranżada". Jak pisał Leszek Engelking, rzeczywistość PRL-u, widziana oczami dziecka, staje się w tej książce:
cudowną mieszanką języków modnych w owym czasie: szlagierów, filmowych bon motów, książek wieku dorastania. Słowem, służy jako doskonały pretekst do ironicznej trawestacji wzniosłych opowieści lirycznych. Język łagodnej nostalgii, zachowujący przeszłość w formie trwałego, stabilnego obrazu, wchodzi tu w różne układy z językiem ironicznej nonszalancji. Urokliwą retorykę mitycznych niemalże opowieści o dziecięcym kraju wykorzystuje poeta do swoich demitologizacyjnych celów.
Projekt ten przypomina nieco związane z tytułem partie "Wspomnień z poezji nowoczesnej" Zbigniewa Macheja (2005), jednak zamysłu Jarniewicza nie cechuje takie ograniczenie tematyczne. Jego rekwizyty pochodzą raczej ze świata przedmiotów: stanowią je na przykład wybuchający enerdowski bojler czy też tytułowa oranżada ze specyficznym, reprodukowanym na okładce zamknięciem butelki. Poeta ironizuje zresztą na temat swojego przywiązania do zamierzchłych szczegółów: "Te wiersze ze spiżarki. Trwałe jak mortadela / ze Słupska. Zsiadłe mleko. Smalec". Krytycy wielokrotnie zwracali uwagę, że Jarniewicz świadomie posługuje się rekwizytami i cytatami, które w nieuchronny sposób będą się starzeć – a wymieniane na przytoczonej przed chwilą liście zsiadłe mleko należy przecież do produktów bardzo nietrwałych.
Wydany w 2009 roku "Makijaż" to książka traktująca zasadniczo o miłości, w tym również o trudnościach, na jakie pisarza naraża mówienie o niej. Jeden z pojawiających się wówczas problemów poeta określił w wywiadzie, jaki przeprowadzała z nim Joanna Orska:
O sztuczności nie mówmy, bo znamy ją na wylot, wiemy, czym jest, i wiemy, że jest wszędzie. Gorzej z tym, co nazywasz naturalnością. Naturalność, jakkolwiek ją określić, kiedy tylko zostaje wyrażona, przestaje być naturalna. Ale w tym nienaturalnym, sztucznym wyrazie daje jednak o sobie znać.
Gdy się pamięta o tej wypowiedzi, można stwierdzić, że tytuł "Makijaż" jest dwuznaczny – nie odsyła on bowiem tylko do uwodzicielskiego znaku, ale i do niewesołej w sumie konstatacji na temat języka, który zasłania przeżycia.