Była jedną z najciekawszych i najoryginalniejszych polskich artystek drugiej połowy XX stulecia. Biograficznie i artystycznie dzieliła ze swoim pokoleniem rozmaite doświadczenia: zarówno doświadczenie II wojny światowej, jak współudział w kształtowaniu polskiego oblicza sztuki nowoczesnej. Na tym drugim tle jej sztuka wyróżnia się jednak własnym tonem, chociaż zdradza również interesujące pokrewieństwa, w mniejszym stopniu z twórczością członków Grupy Krakowskiej, z którą artystka była związana od roku 1957, w większym natomiast z inspirowanym buddyzmem tybetańskim malarstwem uprawianym w kręgu katowickiej Grupy Oneiron (Henryk Waniek, Urszula Broll-Urbanowicz, Andrzej Urbanowicz). Kraupe-Świderską interesowała również kultura Dalekiego Wschodu, w tym filozofia zen.
Studia malarskie w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych rozpoczęła jako siedemnastolatka, w roku 1938; była wówczas (1938-1939) studentką mało znanego, przedwcześnie zmarłego Pawła Dadleza. Podczas II wojny światowej kontynuowała naukę w Kunstgewerbeschule (1940-1941) w pracowni Fryderyka Pautscha, gdzie poznała między innymi Tadeusza Brzozowskiego, Tadeusza Kantora, Kazimierza Mikulskiego, a także Mieczysława Porębskiego, z którymi zaprzyjaźniła się i związała artystycznie. W latach 1942-1943 uczestniczyła w działalności teatru konspiracyjnego Kantora. Po wojnie kontynuowała studia w krakowskiej Akademii: w zakresie malarstwa sztalugowego pod opieką Eugeniusza Eibischa (1945-1947), a w zakresie malarstwa monumentalnego pod kierunkiem Wacława Taranczewskiego. Równolegle, w latach 1945-48 studiowała grafikę w pracowniach Andrzeja Jurkiewicza i Konrada Srzednickiego. Absolutorium otrzymała w roku 1948, a dyplom z malarstwa sztalugowego siedem lat później. Od roku 1948 do emerytury pracowała w macierzystej uczelni; w roku 1980 uzyskała tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1987 – zwyczajnego.
Fascynowało ją przede wszystkim, jak pisała w 1976 roku:
"To, co jest zmienne, nieuchwytne, rozgrywające się w różnych planach, istniejące w różnych czasach, kojarzone w wyobraźni nie tylko jako obrazy, ale jako znaki, symbole, zapisy; cała domena muzyki, poznawalnej jedynie w czasie [...]. Cała wielowarstwowa, wieloprzestrzenna tkanka naszego istnienia, które definiuje sytuację człowieka jako stan nieustannego mijania zjawisk, obrazów, doznań. Stan, w którym istnieje jakieś centrum, wewnątrz którego zbiegają się, jednoczą wszystkie linie metamorfoz, pole, z którego obserwuje się przemiany - to wszystko, co jest i ruchem i trwaniem [...]".
Plastycznie dawała i nadal daje tym zainteresowaniom wyraz, tworząc złożone, wielowarstowe kompozycje złożone z przenikających się form i symboli. Dobrze je charakteryzuje pojęcie "metamorfoza" - można je odnieść zarówno do rozmaitości, płynności stosowanych przez artystkę form, jak płynności zaklętych w nie znaczeń, wreszcie swobody operowania kolorem ("Zapis upalnego dnia", 1959; "Pejzaż", 1970). Niekiedy tylko uwidaczniają się wśród nich zarysy postaci ludzkich ("Południe", 1972; "Rozmowa", 1977) lub anielskich ("Opiekun artysty", 1993).
Przed wieloma laty Mieczysław Porębski zauważył, że powierzchnie obrazów artystki są delikatnymi
"precyzyjnie przysposabianymi ekranami, które zaczynają się mienić i fluoryzować, gdy padnie na nie niewidzialne światło wewnętrzne".
Podkreślał tym samym, że "tekst" pisma Janiny Kraupe-Świderskiej można interpretować sugerując się własnymi wrażeniami, ale nigdy nie pozbędziemy się niepokoju, wątpliwości, poczucia błądzenia, podczas gdy dla autorki ów tekst pozostaje całkowicie jednoznaczny:
"Zwrócona ku wewnątrz, nastawiona na odbiór, zna ona powód i miejsce każdego znaku i potrafi nas przekonać o pełnej jego konieczności".
O konieczności wizualnej linii i barw, które organizują przestrzeń literniczo-obrazkowych "traktatów" artystki przekonuje nas przede wszystkim ich uroda i klasa. To dzięki tym cechom jej prace zostały wcześnie nie tylko zauważone, ale także docenione. Również dzięki nim już w latach 40. ubiegłego stulecia, a potem w reaktywowanej w okresie "odwilży" Grupie Krakowskiej Kraupe-Świderska zdobyła mocną pozycję szczególnej outsiderki - uczestniczącej w najważniejszych przedsięwzięciach, ale artystycznie niezależnej. Była w tym podobna do Jaremianki i Jadwigi Maziarskiej. Nie porównuję tutaj, rzecz jasna, sztuki tych artystek, tylko ich postawy i wybory.
Kraupe-Świderska miała od początku skłonność do poetyzowania – komponowała delikatne, liryczne struktury czy wręcz partytury (wśród jej licznych zainteresowań jest muzyka - zob. obrazy takie, jak "Zapis kwartetu" z 1987 czy linoryty "Requiem Pendereckiego", 1989), w których pojawiały się elementy kosmiczne, astrologiczne, liternicze, zanurzone w barwnych naciekach. Czasami spośród nałożonych palimpsestowo form wyłaniał się zarys ludzkiej twarzy lub figura anioła. Niewątpliwie, można te kompozycje (głównie graficzne) łączyć z zainteresowaniem surrealizmem, które w kręgu Kantora było bardzo żywe. Poza tym jednak, że ewokują one rzeczywistość oniryczną, odnoszą się niejako do przestrzeni pomiędzy jawą i snem, są całkowicie oryginalne i trudno byłoby je łączyć wprost ze zjawiskiem, które identyfikujemy z krajową "sztuką metaforyczną". Jeżeli artystce do kogokolwiek stosującego tego rodzaju poetykę byłoby blisko, to być może do Erny Rosenstein, dla której także podstawę tworzenia stanowiło to, co wewnętrzne, ukryte pod powierzchnią zdarzeń i przedmiotów, niewidzialne, a co krytycy łączyli z "echami surrealizmu". Kraupe-Świderska sięgała też zresztą niekiedy po zapis automatyczny.
Artystkę od najwcześniejszych lat fascynowała jednak zarówno sztuka, jak również pogłębione studia filozoficzne. Po bolesnym doświadczeniu, jakim była dla niej śmierć ojca w 1950 roku, poszerzyła listę lektur o księgi ezoteryczne, okultyzm, sięgnęła po Kabałę, zainteresowała się wspomnianymi religiami dalekowschodnimi. Znaczącą rolę odegrała w jej życiu, ale też w sztuce, medytacja. Umiejętność wymijania rzeczywistości codziennej, wsłuchiwania się w siebie, skupiania na sobie nie wszystkim jest dana. Kraupe-Świderska ją posiada. To bodaj właśnie dzięki tej zdolności jej sztuka zyskała mocny rdzeń – skondensowany, rozpoznawalny kształt wizualny, wyraźny dukt malarsko-graficznego pisma. Nie jest to jednak, jak wspomniałam, pismo podporządkowane jednemu alfabetowi, to raczej zbiór alfabetów – raz ideogram, kiedy indziej hieroglif, ułamek tabliczki klinowej, rozsypane na pięciolinii nuty, a nawet skreślona czytelnie polszczyzna... Mówiąc zatem o wyraźnym dukcie, mam jedynie na myśli naturę owego pisma, a ta jest niespokojna, otwarta, niejednoznaczna.
Domeną, i sygnaturą, owej poetycko-malarskiej rzeczywistości jest owa nieustanna metamorfoza i transmutacja, co jest wypadkową przekonania artystki o tym, że takie właśnie są cechy każdej rzeczywistości. Dzięki temu mogą one (rzeczywistości) gubić granice, przenikać się, łączyć ze sobą, odkrywając wciąż nowe obszary wtajemniczeń. W owej płynności odbija się muzyka i aura rozmaitych sfer. Kraupe-Świderska miesza je z alchemiczną wręcz ambicją, a zarazem wrażliwością. Pojęcie "transmutacja" zresztą, chociaż w języku potocznym traktowane może być jak synonim, analogon pojęcia "metamorfoza", ma charakter szczególny, należy bowiem właśnie do słownika alchemików. Transmutacja obejmuje zrozumienie materii, rozłożenie jej, umieranie, wreszcie zmartwychwstanie, stworzenie materii nowej, oznaczającej - po gnostycku - jedność duchową i fizyczną wszechrzeczy. Proces alchemiczny, jak pisze Juan Eduardo Cirlot, polega na realizacji zasady solve et coagula: "analizuj to, czym jesteś, rozpuszczaj, choćby za cenę niezmiennego trudu, wszystko, co w tobie niższe, następnie zaś zestalaj się, wykorzystując moc uzyskaną w operacji poprzedniej". W tym ujęciu alchemia jest figurą pracy, ale jednocześnie ambicji drążenia istoty, figurą przemiany - przekształcenia "jednej istoty w inną, jednej rzeczy w inną rzecz, słabości w siłę, cielesności w duchowość".
Kraupe-Świderska, odwołując się do tradycji alchemicznej, świadomie sytuuowała się poza tym, co aktualne; źródłem inspiracji pozostawał dla niej natomiast świat w czasie minionym, dawne wieki, kiedy nie istniały jeszcze autonomiczne, wyodrębnione nauki szczegółowe, a elementy filozofii, religii, przyrodoznawstwa, nawet raczkującej psychologii były ze sobą bardzo ściśle zespolone. Wizja transmutacji metali nieszlachetnych w złoto nie dawała się wówczas opisać, można ją było jednak zobrazować za pomocą systemu wizualnych znaków. Jeśli jednak mówimy o alchemii, to należy zaznaczyć, że nie jest ona dziedziną jednorodną, ma wiele odmian, a przede wszystkim nie jest skupiona wyłącznie na przemianie materia prima, lecz posiada wyraźny, głęboki aspekt duchowy. Współdziałanie człowieka ze Stwórcą na rzecz doskonalenia materii (natury) jest związane z doskonaleniem siebie. Naturę zaś zmienia się głównie za pośrednictwem niszczącego, ale zarazem oczyszczającego ognia. I tu dochodzimy do dzieł Janiny Kraupe-Świderskiej, zwłaszcza z cykli "Metamorfozy" i "Transmutacje". Pojawia się w nich wiele elementów, które niejako bardziej bezpośrednio, "ikonograficznie", można łączyć z alchemią: pionowy format prac i pionowe osie kompozycyjne oraz schody akcentują wznoszenie się ku górze, a zatem samodoskonalenie; płomienie przywodzą na myśl wspomniany ogień; formy esowato-spiralne, ze swej natury niezwykle bogate w sensy, mogą sygnalizować zaproszenie do wnikania w głąb świata, a także symbolizować mądrość i wieczność; koło jest znakiem przeciwstawienia elementu lotnego (nieustającej przemiany, ewolucji) i stałego; gwiazdy oznaczają ducha zmagającego się z ciemnością; strzałki stanowią symbole falliczne. Wspomniane cykle dzieli blisko trzydzieści lat – pierwszy powstał w latach 1955-56, drugi pochodzi z roku 1984, ale dowodzą konsekwencji artystki, trwałości zainteresowań, można je bodaj uznać za klamrę jej dorobku.
Janina Kraupe-Świderska kilkakrotnie reprezentowała Polskę na wystawach międzynarodowych: Biennale Sztuki w Saõ Paulo (1965), Biennale Sztuki w Wenecji (1952, 1978), EXPO w Sewilli (1992).
Otrzymała wiele nagród artystycznych, między innymi: kilkakrotnie medale Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1974), Złotą Odznakę Związku Polskich Artystów Plastyków (1977), Nagrodę I stopnia Ministra Kultury i Sztuki (1984), Nagrodę Miasta Krakowa (1997). Często wyróżniano ją i nagradzano za prace graficzne: na Premio di Internazionale di Grafica del Pomero w Mediolanie (1981, 1989, 1994, 1995, 1996, 2000, 2001, 2002) i na Międzynarodowych Biennale Grafiki w Krakowie (1968, 1970).
W ostatnich latach odbyły się dwie wystawy podsumowujące dorobek artystki; przygotowały je: poznańskie ABC Gallery oraz Galeria Miejska Arsenał (2003, "więcej..."), a także krakowskie Muzeum Narodowe (2006, "więcej..."); z obu okazji wydano obszerne katalogi. W Krakowie ponadto z okazji 85. urodzin malarki uhonorowano ją Medalem Akademii Sztuk Pięknych.
Prace Janiny Kraupe-Świderskiej znajdują się w licznych muzeach i kolekcjach prywatnych, między innymi w Muzeach Narodowych w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, w Muzeum Sztuki w Łodzi, a także w muzeach w Bochum, Dortmundzie, Dreznie, Florencji, Genewie, Kassel, Kilonii, Nowym Jorku, Oxfordzie, Saõ Paulo, Wiedniu, Zwickau.
Autor: Małgorzata Kitowska-Łysiak, Instytut Historii Sztuki KUL, maj 2008.