Sama płyta jest największym wyrazem ich tajemniczości. Na okładce widnieje kobieca postać przesłaniająca twarz lusterkiem. Otwierający album utwór to "Found Something", a zamykający nazywa się "The Mirror". W tym pierwszym narratorka głosem hipnotyzerki tłumaczy, na czym polega płyta BOKKI:
All that you know
fades away like the storm
and the sun breaks through the
clouds, you’re free.
To rodzaj introdukcji, z akustyczną perkusją, basem, zniekształconym brzmieniem klawiszy. Do tej płyty – daje sygnał zespół – warto podejść na świeżo.
Coś w tym jest, bo muzyka BOKKI przynosi nawałnicę skojarzeń. W przeciwieństwie do wprowadzenia jest mocno syntetyczna, w czym przoduje pełen syntezatorów utwór "Strange Spaces" z mocnym, agresywnym rytmem. W przebojowych piosenkach można wygrzebać korzenie skandynawskie: Lykke Li, The Knife, Sigur Ros, krytycy wspominają też o Austra, Warpaint i Fever Ray.
BOKKA to jednak zespół na wskroś popowy, przebojowy, gotowy do puszczania go w radiu. Nie jest tak mroczny, jak sugerują opisy, a w niektórych utworach na ogół dość ostry (czasem na styku ludowego śpiewu białego) głos wokalistki kojarzy się nawet z romantyczną i patetyczną Laną Del Rey. Zespół umiejętnie równoważy elektroniczny puls z partiami żywych instrumentów (gitara, bas). Niby dużą wagę przywiązuje do rytmu, ale najważniejsze są zawsze melodie. Raz są oprawione w potężne klawisze i basy, kiedy indziej w rozpylaną z komputerów mgiełkę dającą odczucie dużej przestrzeni. Za BOKKĄ kryją się zapewne muzycy bardzo doświadczeni, ale tak jak ona czerpiący radość z tworzenia muzyki i starający się ciągle zaskakiwać samych siebie.
Nadpisz opis powiązanego wpisu
Czy hegemonia Islandii i Skandynawii w alternatywnej muzyce rozrywkowej będzie trwała wiecznie? A może ich miejsce zajmie muzyka polska? Zapytaliśmy o to Leszka Biolika, który łączy długoletnie doświadczenie z fascynacją tym, co najnowsze i nieodkryte.