Był z pochodzenia – po matce – Łemkiem (jego ojciec był Polakiem, według legendy – uznanym malarzem, kryptonimowanym jako "T"). Także po matce, która wychowywała go samotnie, w wielkiej biedzie i poniewierce, najmując się do różnych prac gospodarskich, odziedziczył wadę słuchu i wymowy. Osierocony podczas I wojny światowej, nie umiejący porozumieć się z otoczeniem, traktowany był początkowo przez krynicką społeczność jako odmieniec - izolowany fizycznie i psychicznie, wyśmiewany. Nie wiadomo, skąd wzięło się jego imię (przezwisko? oryginalnie brzmiało ono prawdopodobnie Netyfor), w każdym razie używał go od najmłodszych lat. Przez długi czas posługiwał się wyłącznie tym imieniem. W roku 1949, przy okazji pierwszej indywidualnej wystawy prac, która odbyła się w warszawskim salonie SARP-u, mianowano go okazjonalnie "Janem Nikiforem" (uwiecznił to afisz). Dopiero w 1963 roku urzędowo nadano mu nazwisko "Krynicki", co stanowiło przypieczętowanie administracyjnej normalizacji jego statusu (jednocześnie od władz Krynicy otrzymał mieszkanie). Natomiast w 2003 roku sąd w Muszynie rozstrzygnął, że prawdziwe imię i nazwisko Nikifora to: Epifaniusz (Epifan) Drowniak.
Nie wiadomo również, kiedy zaczął rysować i malować. Od początku jednak przejawiał ogromną wolę dążenia do celu, jaki sobie wyznaczył – być malarzem, być "Matejką z Krynicy". Czuł się zresztą krynickim patriotą lokalnym – dwukrotnie w ramach akcji "Wisła" wywożony w odległy koniec Polski, z uporem wracał do rodzinnego miasta.
Najwcześniejsze zachowane prace Nikifora pochodzą sprzed 1920 roku. Jest wśród nich wiele takich, które uwidaczniają trud doskonalenia umiejętności przyszłego artysty. Jak pisał Tadeusz Szczepanek:
Zachowane rysunki są w większości szkicami 'par excellence' studyjnymi, noszą ślady gumki, wycierania, poprawianie niewłaściwie położonych linii. Nikifor stara się opanować, doskonalić perspektywę zbieżną, wykreśla osie symetrii, przesuwa punkt przecięcia linii w coraz inne miejsce, próbuje swych możliwości w perspektywie ptasiej i żabiej.
Podobne wrażenie robi tzw. szkicownik architektury sakralnej powstały kilka lat później. Zdradza on zarazem obszar szczególnych inspiracji Nikifora, którym była grecko-katolicka cerkiew. Znaczna część jego prac przedstawia pejzaż z sylwetką cerkwi w tle (Cerkiew o zachodzie słońca, lata 20.; Biskup przed cerkwią, około 1930; Cerkiew w miasteczku, około 1962), wnętrze świątyni (Kapliczka, około 1930; Ostatnia wieczerza, b.d.) lub hieratyczny wizerunek świętego (Święty Mikołaj, lata 20.; Święty na drodze, przed 1956). Obok nich pojawiają się tematy świeckie: liczne krajobrazy krynickie (Krynica – pijalnia, lata 30.; Willa "Zachęta", Willa "Rusałeczka", Budynek Przedsiębiorstwa Ogrodniczego, wszystkie z lat 1940–1945; Niebieska willa, lata 1950–1955; Kościół w Krynicy, przed 1962) i mniej liczne krakowskie (Kraków – Kościół mariacki, lata 1964–1966) oraz warszawskie (Pejzaż miejski – Warszawa, 1965), fragmenty architektury (Fragment architektury miejskiej, lata 30.), często całkowicie fantastycznej (Brama fantastyczna, b.d.), wnętrza budynków (U fryzjera, U krawca, Trafika, wszystkie z lat 30.), dworce kolejowe i wijące się malowniczo między wzgórzami tory, którymi Nikifor był szczególnie zafascynowany (Tory kolejowe, Stacja Bihcz, Krajobraz z mostem kolejowym, lata 30.), widoki gór (Drewniany domek na tle pól, lata 1940–1945; Pejzaż górski z wsią, Pejzaż z rzeką, oba przed 1956). Malarz lubił także portretować znajomych, przechodniów (Na przechadzce, lata 20.; Portret mężczyzny w płaszczu i z laską, lata 1950–1953), a przede wszystkim samego siebie. Szczególnie interesujące wydają się liczne autoportrety (malowane głównie w latach 30.), ponieważ ujawniają tyleż świadomość samego siebie, własnej pozycji, co wyobrażenia Nikifora na swój temat oraz jego aspiracje (bardzo też lubił się fotografować). Przedstawiał się na przykład jako: zamyślony, siedzący pod drzewami; wytwornie ubrany, usadowiony przy sztaludze; przy posiłku; z dłonią uniesioną w geście błogosławieństwa (stojący za ołtarzem – Nikifor w peruce, Nikifor nauczający, albo w kościelnej niszy – Nikifor Biskup, wreszcie przed wejściem do świątyni – Nikifor rozsyłający uczniów). Na wielu tych pracach widnieją nieporadne, ale czytelne napisy: "Malarz" albo "Pamiątka z Krynicy".
Bez względu na motyw Nikifor stosował niewielkie rozmiary prac, często niewiele większe od kartki papieru zeszytowego. Początkowo wykorzystywał podarowane skrawki - na przykład austriackie druki urzędowe, zużyte zeszyty szkolne, opakowania po czekoladkach, papierosach, papier pakowy. Z owej biedy i spowodowanej nią oszczędności wzięły się między innymi obrazki malowane dwustronnie (Chrystus nauczający / Chrystus błogosławiący, Święta Barbara / Kapliczka, Święta Weronika / Chrystus w świątyni, około 1920). Malował najchętniej akwarelą, czasami łączoną z temperą bądź farbą olejną, rzadziej – w ostatnich latach życia - używał kredek. Mocny wyraz plastyczny jego prac stanowi jednak efekt przekroczenia wszelkich ograniczeń. Nawet w niewielkim formacie potrafił uzyskać przedstawienie monumentalne – dzięki centralnej kompozycji, z wyrazistą frontalną ekspozycją na osi symetrii pionowego prostokąta figury ludzkiej, budowli bądź góry. Często pejzaż, scenę lub postać zamykał w ozdobnej bordiurze (Święci na drodze, przed 1956). Poszczególne elementy dokładnie obrysowywał cienką czarną kreską i tak okonturowane płaszczyzny wypełniał żywymi barwami nakładanymi prosto z tuby. Pod jego ręką farba traciła jednak surowość. W natchniony, wrodzony sposób umiał z niej wyczarowywać bogactwo niuansów, potrafił osiągać pełnię koloru, czasami pełnię tonów jednej barwy, a co więcej – potrafił przy pomocy palety kreować nastrój. W większości przypadków nastrój nostalgii.
Dorobek Nikifora liczy kilkadziesiąt tysięcy prac. Najwybitniejsze – zdaniem znawców – pochodzą z lat 20.– 30. Wtedy określił zarówno swoje zainteresowania ikonograficzne, jak estetyczne. Znaczną ilość swoich dzieł rozdał bądź sprzedał za przysłowiowe grosze, w latach największej biedy. Jego talent odkrył ukraiński malarz, Roman Turyn. Był on również pierwszym zbieraczem akwarelowych kompozycji Nikifora (kolekcja, którą zgromadził, obejmowała blisko dwieście prac). Będąc w Paryżu, pokazał je przebywającym tam członkom Komitetu Paryskiego, z którymi łączyła go przyjaźń. Kapiści byli zachwyceni. Próbowali doprowadzić do indywidualnej wystawy prac Nikifora w Paryżu, ale zamiar ten nie powiódł się. Część "obrazków" włączono jednak do zbiorowej ekspozycji malarzy lwowskich i przedstawicieli École de Paris, przygotowanej przez lwowskie Ukraińskie Muzeum Narodowe w 1932 roku. Piórem aprobatę kapistów dla tej twórczości wyraził sympatyzujący z nimi Jerzy Wolff, autor pierwszej publikacji na temat krynickiego samouka ("Arkady" 1938, nr 3). Pisał on:
Ze sztuką tą (Nikifora) zetknęliśmy się ja i moi przyjaciele przed paru laty w Paryżu, zetknięcie było olśniewające, pamiętam dotąd chwilę, kiedy w pracowni Janów Cybisów stanąłem po raz pierwszy wobec tych małych akwarelek i [...] dotąd nie ochłonąłem z podziwu. Uderzyła mnie w tych pracach niezwykła dojrzałość i [...] odrębność [...]. Zamalowano w ciągu wieków niezliczoną ilość kawałków płótna i deski, a te kawałeczki papieru nie przypominały [...] nic, com widział. [...] Te małe obrazki są proste jak natura, jedyność ich polega wyłącznie na tym, że najzupełniej szczerze zobaczono rzeczywistość innymi niż wszyscy oczyma. [...] W absolutnej wrażliwości Nikifora na barwę, którą porównać można do absolutnego słuchu, przeglądają się [...] nasze własne marzenia malarskie [...].
Dalej Wolff stwierdzał, że Nikifor:
[...] pracuje zawsze w gamach, każdy jego obrazek jest rozwiązaniem przynajmniej trzech elementów barwnych; zestawienia są przy tym bardzo dziwne i nieomylne. Dziwność ich spowodowana jest abstrakcyjnością jego malarskiego podejścia, ale abstrakcyjność ta nie ma nic wspólnego z nierealnością, jego świat jest zawsze najzupełniej konkretny, jest tylko konieczne oderwanie się od przedmiotu po to, by przedmiot odtworzyć poprzez malarstwo.