Opisywanie otaczającej nas rzeczywistości nie jest ulubionym zajęciem współczesnych pisarzy polskich. Zwłaszcza tych młodszych i w dodatku z ambicjami artystycznymi. I zwłaszcza jeśli idzie o te rejony rzeczywistości, których obraz kłóci się z optymistyczną wizją kraju budującego - no, wprawdzie z kłopotami i rozmaitymi kosztami społecznymi, ale jednak - lepszą, kapitalistyczną przyszłość.
Tymczasem Daniel Odija opisuje właśnie taką zdegradowaną rzeczywistość. Bohaterowie jego prozy nie znaleźli się w takiej rzeczywistości za sprawą jakiejkolwiek własnej decyzji, lecz po prostu dlatego, że taki jest ich świat i żadnego innego nie ma. To znaczy być może gdzieś jest, ale tak nieosiągalny, że jawi się jako senna, czy raczej - deliryczna, fantasmagoria. Każda próba nawiązania kontaktu z tym innym światem kończy się dla bohaterów klęską, utwierdza w przekonaniu, że tak naprawdę istnieje tylko ich ulica.
Jego pierwsza książka, "Ulica" opowiada o zachodniopomorskim miasteczku. Ulica jest brzydką enklawą biedaków, już przed laty przeznaczona do - poniechanej z jakichś względów - rozbiórki. Tu nie rozmawia się o samochodach ani komputerach. "Coś ty dziś taki burżuj, że pijesz piwo", rozmawiają ze sobą bohaterowie, których codziennym trunkiem jest tzw. alpaga albo i gorzej - tzw. alkohole niespożywcze. Owszem, mieszkają tu psychopatyczni degeneraci, ale także "zwyczajni" biedacy, najczęściej bezrobotni. Także starcy, kaleki, Cyganie. Matka z trzema córkami zapewnia okolicy za drobną opłatą usługi seksualne. Czasem któryś z mieszkańców zdobywa się na jakąś rozpaczliwą zapobiegliwość: decyduje się uporządkować podwórko lub rzucić palenie. Ale na co dzień prawie wszyscy snują się bez większego sensu, mniej lub bardziej pijani, okrutni, zrozpaczeni lub częściej - otępiali i zobojętniali. Owszem, paru młodszym chłopakom udało się wyrwać z tej ulicy: zaczynając od kradzieży na własną rękę, stali się w końcu żołnierzami mafii. Teraz zdychają nie od denaturatu, butaprenu i beznadziei, lecz od whisky, amfetaminy i jakichś w bólach rodzących się naiwnych tęsknot egzystencjalnych.
Wiemy, że ten świat musi umrzeć. I nawet nie tylko dlatego, że tak ogromna jest siła jego wewnętrznej autodestrukcji. Także dlatego - pokazuje nam to scena, w której jeden z wychowanków "ulicy" zabija tutejszego listonosza - że każda energia, która w takim świecie się jeszcze rodzi, natychmiast przeistacza się w agresję. Agresja zaś nie znajduje sobie naturalnego ujścia i instynktownie obraca się przeciw swoim, staje się formą zemsty na świecie, z którego nie ma ucieczki.
Głównym bohaterem jego drugiej książki, "Tartaku" jest odrażająca postać właściciela tytułowej fabryczki, Józefa Myśliwskiego, który w biednej wiosce na północy kraju buduje swoje małe imperium, krzywdząc rodzinę i swoich pracowników. Józef nienawidzi żony, nie kryje, że ma kilkoro dzieci z okolicznymi wieśniaczkami, jest stałym klientem agencji towarzyskiej, wreszcie jego syn z prawego łoża zawodzi ojca pod każdym względem. Bohater nienawidzi, ale też sam jest obiektem nienawiści. Oczywiście jako miejscowy "bogacz", jako ten, któremu się udało, a przecież - zdaniem członków rozleniwionej i rozpijaczonej społeczności lokalnej - nie powinno. Odija nie szczędzi nam naturalistycznych obrazów, przedstawiających degradację moralną nie tylko głównego bohatera, ale niemal wszystkich mieszkańców osady. "Tartak" jest poruszającą przypowieścią o upadku małej, zamkniętej społeczności, przypowieścią o brzydszej stronie polskiego prowincjonalnego losu. Proza Odiji, choć zmysłowa i realistyczna, jest również silnie zmetaforyzowana, obfituje w liryczne opisy wiejskiego pejzażu, sporo tu refleksji na temat przemijania, samotności, śmierci, a nade wszystko jakiegoś fatalnego zbłądzenia ludzi w dzisiejszym świecie.
Dziewiętnaście opowiadań zebranych w tomie "Szklana huta" (2005) to gawędy o rodzinie, życiu i śmierci, o weselach i pogrzebach, i o ciężarze fizycznej pracy. Odija kontynuuje w nich wątki z "Ulicy" i "Tartaku", powraca do opisu zdegradowanej rzeczywistości, kontakt z którą najczęściej kończy się dla bohaterów klęską.
Nominowana do Paszportu "Polityki" i Europejskiej Nagrody Literackiej powieść "Niech to nie będzie sen" (2008) jest opowieścią o przeżywającym kryzys twórczy pisarzu, Adamie Nowaku (nazwisko zdaje się podkreślać typowość, wręcz banalność bohatera), którego spotykają kolejne nieszczęścia: samobójstwo brata, śmierć rodziców, odejście żony. Załamany mężczyzna wyjeżdża na wieś i odtąd narracja toczy się jednocześnie na dwóch osobnych torach: jednym są zmagania bohatera z pamięcią, poszukiwanie przyczyn życiowego upadku, drugim - rodzajowe sceny z życia zaludnionej charakterystycznymi typami wsi. Wiejskie życie działa terapeutycznie i pozwala doprowadzić powieść do słodko-gorzkiego zakończenia.
Powieść spotkała się z dobrym przyjęciem, choć jej przesłanie budziło wątpliwości niektórych krytyków. Marta Cuber w "Polityce" (27 listopada 2008) pisała:
Powieść "Niech to nie będzie sen" to i pochwała wiejskiego ustronia, i satyryczny obrazek popegeerowskiej wioski z mięsistymi portretami tubylców, przede wszystkim jednak całkowicie szczera zgoda na średniość życia. W finale czytamy, że "nie było już żadnej rzeczy, której Adam by żałował". Co mnie akurat bardzo niepokoi.
"Kronika umarłych" (2010), która przyniosła autorowi drugą nominację do Nagrody Literackiej Nike, dzieje się w Kostyniu, fikcyjnym, prowincjonalnym mieście zbudowanym przez Niemców na bagnach, "gdzie z nudów można oszaleć". Bohaterów jest tym razem kilku: to grupa przyjaciół, z których każdy mierzy się ze swoimi demonami. W książce tej, jak mówił autor, "wszystko jest możliwe, wszystko może być wpisane w chorobę ludzi, a jednocześnie może być prawdziwe”; jawa miesza się ze snem, a rzeczywistość z urojeniem. To apokaliptyczne studium szaleństwa, mówiące o ludziach "żyjących w podwójnym świecie". Po nieco pogodniejszej refleksji w "Niech to nie będzie sen", Odija wraca w niej do przekonania, że naszym powołaniem jest udręka. Być może gdzieś czeka nas odkupienie - ale na pewno nie w Kostyniu.
Krytyk Robert Ostaszewski zaliczył twórczość Odiji do nurtu, który nazwał "prozą Północy" - w artykule "Północ Pany", zamieszczonym w czasopiśmie "Undergrunt", pisał o m.in. Mariuszu Sieniewiczu, Tomaszu Białkowskim, Joannie Wilengowskiej i Odiji właśnie, pisarzach związanych z północną i północno-wschodnią Polską (a więc Warmią i Mazurami, Pomorzem, Kujawami) jako o twórcach "zorientowanych na rzeczywistość", zaangażowanych w nią, próbujących "fotografować" otaczający ich świat przy pomocy rozmaitych pisarskich filtrów.
W swojej ostatniej powieści "Pusty przelot" Daniel Odija opowiada o rodzinnych relacjach, wystawionych przez życie na najcięższą próbę choroby psychicznej.
Leszek Bugajski we "Wprost" ( T./nr 44 z dn. 05.11.11.21) napisał:
Odija jawi się tu jako subtelny i odważny obserwator relacji międzyludzkich, który doskonale zdaje sobie sprawę, co i jak dzieje się wtedy, gdy na rodzinę spada nieszczęście.
Źródło: na podstawie tekstu przysłanego przez Instytut Książki w Krakowie, wrzesień 2004, aktualizacja NMR, maj 2016; ZLS, lipiec 2022.
Bibliografia:
- "Podróże w miejscu", Słupsk: Agora, 2000
- "Ulica, Wołowiec: Czarne, 2001
- Tartak, Wołowiec: Czarne, 2003
- "Szklana huta", Wołowiec-Warszawa: Wydawnictwo Czarne i Prószyński i S-ka, 2005
- "Niech to nie będzie sen", Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2008
- "Kronika umarłych", Warszawa: W.A.B., 2010
- "Stolp". komiks, rys.: Wojciech Stefaniec, (Wyd. Komiksowe 2017)
- "Przezroczyste głowy" (Wydawnictwo Literackie, 2018)
- "Rita", komiks rys. Wojciech Stefaniec (Wydawnictwo Timof Comics, 2019)
- "Pusty przelot" (Wydawnictwo Czarne, 2021)
- "Rege", komiks rys. Wojciech Stefaniec (Wydawnictwo Timof Comics, 2022).