W środowisku filmowym mówi się, że urodził się na planie filmowym - jego ojciec Waldemar Prokopowicz, zasłużony dla polskiego kina II reżyser, pracował wówczas z Jerzym Hoffmanem przy Potopie. To filmowe powinowactwo zadecydowało o życiowych wyborach zarówno Bartosza, jak i jego młodszego brata Jeremiasza - także operatora aspirującego do miejsca nie tylko w krajowej, ale i europejskiej czołówce.
Sam Prokopowicz przyznaje, że wybór zawodu operatora był przypadkowy. Spędzając mnóstwo czasu na planie filmowym miał szansę na karierę aktora dziecięcego, ale mimo wielu castingów, w których brał udział i uprzywilejowanej pozycji, o której decydowała obecność ojca w ekipie filmowej, jego aktorska filmografia jest zaskakująco skromna - raptem jedna rola, w filmie Córka albo syn (1979) Radosława Piwowarskiego.
Kiedy zbliżała się matura, Prokopowicz zastanawiał się, co zrobić z resztą życia. Wykształcony muzycznie (ukończył średnią szkołę muzyczną w klasie instrumentów perkusyjnych), nieoczekiwanie zwrócił się w stronę fotografii. Po trzech miesiącach prób artystycznych złożył swoje papiery na Wydział Operatorski PWSFTviT w Łodzi. Dostał się za pierwszym razem, rozpoczął studia razem z Arkadiuszem Tomiakiem i Małgorzatą Łupiną, w tym samym 1991 roku studia podjęli też przyszli reżyserzy Xawery Żuławski i Grzegorz Pacek.
Chociaż był najmłodszym studentem na roku, od razu rzucił się w wir pracy. Nie tylko kręcił studenckie etiudy pod kierunkiem Witolda Sobocińskiego i Jerzego Wójcika, ale i uczestniczył w realizacji profesjonalnych fabuł - m.in. Kamień na kamieniu (1995), Gry uliczne (1996), Poznań 56 (1996), Czas zdrady (1997). Praca z - odpowiednio - Ryszardem Lenczewskim, Łukaszem Kośmickim i Krzysztofem Ptakiem, a później z Pawłem Edelmanem (Historie miłosne, Kroniki domowe czy Szczęśliwego Nowego Jorku) okazała się wspaniałą szkołą zawodu. Mając zaledwie 25 lat zadebiutował jako samodzielny operator filmem Darmozjad polski (1997) Łukasza Wylężałka. W polskim kinie równie młodo za kamerą nie debiutował nikt.
"Młodzieńczy temperament i operatorski zmysł Prokopowicza - mówi specjalnie dla www.culture.pl Andrzej Bukowiecki, dziennikarz i znawca kina sekundujący polskiej sztuce operatorskiej - dobrze ilustruje jego odpowiedź na pytanie, na jakiej podstawie Wylężałek obdarzył go tak dużym zaufaniem, by mógł zadebiutować 'Darmozjadem...'. Otóż podczas dokumentacji weszli obok do spichlerza, którego podłoga pokryta była grubą warstwą kurzu. Przez wąskie otwory w ścianach wpadało silne światło popołudniowego słońca. Bartek zaczął kopać w podłogę, kurz wzbił się w powietrze, a słońce, przebijając się przezeń, utworzyło piękne snopy światła i w mgnieniu oka zmieniło wnętrze nie do poznania, wniosło w nie życie, magię."
Równie frapujące okazały się także zdjęcia do Długu (1999) Krzysztofa Krauzego: filmując z ręki Prokopowicz znalazł obrazowy ekwiwalent mrocznej sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie, zmuszeni - słabością państwa - do zbrodni, która umożliwiała im ucieczkę od spirali zadłużenia, sterowanej przez drobnego gangstera. Te niezwykłe ujęcia przyniosły mu Złotą Kaczkę 2000 miesięcznika "Film" - wyraz uznania kinomanów, którzy docenili jego wkład w filmy Krauzego, Wylężałka oraz w niedocenione "Torowisko" Urszuli Urbaniak. To zdjęcia wyraziste, kręcone z nerwem, ale i z pewnym zmysłem malarskim, kreujące zamknięty świat, niekoniecznie rzeczywisty, ale noszący znamiona prawdopodobieństwa na granicy dokumentu. Ta wyjątkowa umiejętność okazała się niezwykle przydatna nie tylko na planie filmów fabularnych, ale także w blisko setce filmów reklamowych, kilkunastu teledyskach i licznych spektaklach Teatru TVP, reżyserowanych głównie przez Filipa Bajona. Także Bajon był reżyserem "Przedwiośnia" (2001) według powieści Stefana Żeromskiego. Prokopowicz zyskał tu szansę sprawdzenia się na planie jednego filmu w wielu konwencjach - od scen kameralnych, niemal intymnych, po batalistykę Bitwy Warszawskiej 1920 roku i zamęt w objętym rewolucyjną gorączką Baku nad Morzem Kaspijskim.
Opisując specyfikę operatorskiego stylu Bartosza Prokopowicza, Andrzej Bukowiecki skupia się na nagrodzonym w Gdyni "Komorniku":
"Wartość tych zdjęć tkwi w dopasowaniu wizualnego charakteru poszczególnych sekwencji do etapów w życiu tytułowego bohatera. Ten świetny początek: Lucjan nie widzi świata poza bezwzględnym egzekwowaniem długu. Szybkim krokiem idzie w kierunku równie szybko towarzyszącej od przodu kamery i władczo pokazuje, jakie urządzenia medyczne zarekwirować zadłużonemu szpitalowi. A potem, kiedy niezachwiany dotąd świat komornika zaczyna pękać, zwalnia też kamera, ukazując - w dłuższych, spokojniejszych ujęciach - to, czego wcześniej nie dostrzegał. Choć i te ujęcia nie wytracają energii."
Marzący o wielkim kinie epickim (choć niekoniecznie w Hollywood: "Wolę być jednym z dziesięciu najlepszych tutaj niż trzechsetnym tam" - zwierzył się Katarzynie Zalewskiej w "Newsweeku", nr 12/2003), stawiający kreację wyżej niż odwzorowywanie rzeczywistości, nie cofa się przed niezwykłymi dokonaniami. Z Bogusławem Lindą wybrał się w "Projekcie X" (1998) w podróż dookoła świata, by ukazać egzotyczne - i nie tylko - sporty ekstremalne, stanowiące wyzwanie dla współczesnego mężczyzny. Kilka lat później towarzyszył ekipie polskich himalaistów w wyprawie na K2, której plonem był film "W cieniu K2" (2003).
Ale zapewne najbardziej osobistym filmem Bartosza Prokopowicza jest telewizyjny dokument "Magda, miłość i rak" (2009) Aliny Mrowińskiej - opowieść o żonie operatora i jej walce z chorobą nowotworową. To nie tylko film o walce z chorobą, ale i opowieść o miłości, która pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile.