Józef Kotarbiński, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Uczył się w II gimnazjum państwowym w Warszawie, które ukończył w 1865 roku. Po maturze studiował w warszawskiej Szkole Głównej na Wydziale Filologiczno-Historycznym. Wkrótce szkoła została przemianowana na Uniwersytet Warszawski. Kotarbiński otrzymał dyplom uniwersytecki w 1871 roku. W czasie studiów uczestniczył w zebraniach młodych filologów. W tym czasie ugruntowały się jego dwie literackie i filozoficzne pasje. Fascynowała go poezja, przede wszystkim romantyczna, oraz filozofia pozytywizmu.
Kotarbiński wcześnie rozpoczął działalność krytyczno-literacką. W 1867 roku, jeszcze jako student, opublikował swój pierwszy artykuł w "Przeglądzie Tygodniowym". Potem współpracował z wieloma pismami, m.in. "Gazetą Warszawską", "Ateneum", "Prawdą", "Wiekiem", "Tygodnikiem Ilustrowanym", "Kurierem Warszawskim". Ogłaszał recenzje, artykuły i felietony przede wszystkim z zakresu literatury i teatru, interesowały go również zagadnienia filozoficzne i socjologiczne. Kotarbiński był zwolennikiem realizmu w sztuce. Wysoko oceniał twórczość Elizy Orzeszkowej, Bolesława Prusa, Władysława Reymonta, Henryka Sienkiewicza, Ignacego Kraszewskiego, Gabrieli Zapolskiej. Powoływał się na tezy Hippolyte'a Adolphe'a Taine'a - francuskiego przedstawiciela pozytywizmu w metodologii humanistyki. Analizując twórczość literacką uwzględniał jej historyczne uwarunkowania, podłoże społeczne i estetyczne epoki, w której powstała. Nie odsądzał od czci i wiary nowych, współczesnych mu prądów - naturalizmu i modernizmu, jednak zawsze najbardziej cenił "zdrowy" realizm. Jednocześnie fascynowała go polska literatura romantyczna, a także Szekspir i twórczość Stanisława Wyspiańskiego, któremu obok artykułów w prasie poświęcił też osobną monografię "Pogrobowiec romantyzmu" (Warszawa, 1909). Poglądy Kotarbińskiego dotyczące teatru koncentrowały się początkowo na funkcji utylitarnej. Teatr miał, jego zdaniem, przede wszystkim służyć społeczeństwu, nieść zdrową, intelektualną rozrywkę, nauczać cnót i obyczajów. Nieco później twórca zwrócił uwagę na rolę, jaką teatr za sprawą piękna i dostojeństwa może odegrać w kształtowania się świata duchowego odbiorcy. Bardzo dużo pisał o teatrze, zajmował się przede wszystkim polskimi autorami, ale równocześnie domagał się rzetelnych przekładów z literatury powszechnej. Z zakresu teatru opublikował książki - "Z dziejów dramatu i komedii w teatrach warszawskich" (Warszawa, 1924), "Aktorzy i aktorki" (Warszawa, 1925) oraz "Ze świata ułudy" (Warszawa, 1926). Po jego śmierci ukazała się książka o jego dyrekcji w teatrze krakowskim zatytułowana "W służbie sztuki i poezji" (Warszawa, 1929).
Ze sceną Kotarbiński związał się bardzo wcześnie, najpierw jako recenzent, później aktor, a w końcu dyrektor teatru. Namysł teoretyczny łączył więc z praktyczną znajomością rzemiosła aktorskiego i życia teatru. Poza tym bardzo wiele podróżował, odwiedzał Austrię, Niemcy, Francję, Anglię, Rosję, Włochy. Śledził tam życie teatralne, poznawał osiągnięcia André Antoine'a i jego Théâtre Libre, Konstantego Stanisławskiego i Moskiewskiego Teatru Artystycznego oraz Maxa Reinhardta, oglądał spektakle Wagnerowskie w Bayreuth, a w Warszawie występy Meiningeńczyków. Jako aktor debiutował w 1877 roku w warszawskim Teatrze Letnim w roli Zbigniewa w Mazepie Juliusza Słowackiego. Wykształcony literat stawiający pierwsze kroki na deskach scenicznych wzbudził duże zainteresowanie. Nie wszystko jednak w tym debiucie spodobało się recenzentom, chwalono jednak inteligencję, prezencję i przede wszystkim dykcję i głos aktora. Wkrótce Kotarbiński został przyjęty do zespołu dramatu Warszawskich Teatrów Rządowych i pracował tu jako aktor do 1893 roku. Przez ostatnie dwa lata swojej obecności w WTR pełnił również funkcję reżysera repertuaru. Na samym początku scenicznej kariery Kotarbińskiego mocno zarysowały się cechy jego aktorstwa. Dostrzegano jego doskonałe umiejętności modulacyjne i zdolności deklamacyjne, ale równocześnie wskazywano na skłonności do gry koturnowej, sztucznej czy nawet afektacji. Często pojawiały się opinie o nieszczerości scenicznego przeżywania, dalekiego od gry realistycznej. Pisano też niejednokrotnie, że aktor gra bez życia i uczuć albo nierówno słabiej radząc sobie z ekspresją cielesną i gestem. Kotarbiński najlepiej czuł się w repertuarze klasycznym i rolach bohaterskich. Ale musiał występować również we współczesnym dramacie mieszczańskim, melodramatach i komediach salonowych, które obce mu były zarówno ideowo, jak i estetycznie. Często też mylił się na scenie, a jego "wpadki" przetrwały w teatralnej legendzie. Na deskach WTR z powodzeniem zagrał Ferdynanda w Intrydze i miłości Fryderyka Schillera (1877), rolę tytułową w Fauście Johanna Wolfganga Goethego (1880) i Karola w Zbójcach Schillera (1883). Najlepszą kreacją z tego okresu okazała postać tytułowego Uriela Acosty z dramatu Karola Gutzkowa wystawionego w 1888 roku. Bohater - Portugalczyk z przełomu XVI i XVII wieku, wolnomyśliciel i buntownik, stał się na wiele lat popisową rolą aktora, który potrafił oddać jego filozoficzną naturę. Kotarbiński sporo występował w repertuarze Szekspirowskim. Wcielił się m.in. w postać Makdufa w Makbecie (1878), Tybalda w Romeo i Julii (1879), Edgara w Królu Learze (1879), Oktawiusza w Antoniuszu i Kleopatrze (1880). Grał w Hamlecie, najpierw Horacego i Klaudiusza (1879), a potem tytułowego bohatera - po raz pierwszy pokazał tę postać na gościnnych występach w Krakowie w 1889 roku. Opinie dotyczące jego występu w roli duńskiego księcia były bardzo rozbieżne. Niektórzy dostrzegali ogromną siłę wyrazu tej roli, jej realizm, a także połączenie ironii i melancholii. Inni pisali, że Hamlet w ujęciu Kotarbińskiego jest sztucznym tworem, bardziej literacką koncepcją niż pełnokrwistą postacią teatralną. W repertuarze współczesnym aktor z sukcesem zagrał m.in. Hartwiga w Ewie Richarda Vossa (1891) i Roberta Heinecke w Honorze Hermanna Sudermanna (1891). W Warszawie wystąpił także jako Karol Lidzki w napisanej wspólnie z Michałem Wołowskim sztuce Nie wypada (1888). Uznanie przyniosły mu też role w polskim repertuarze - Wojewoda w Mazepie Słowackiego pokazany po raz pierwszy w Krakowie (1890), Regimentarz w Śnie srebrnym Salomei (1900), czy zagrany później na deskach warszawskiego Teatru Rozmaitości Zygmunt I w Zygmuncie Auguście Lucjana Rydla (1914).
"Myślę, że poezja, i to poezja stricto sensu wierszowana, kult dla niej, zdolność i pragnienie jej wyrażania, zrobiły z Kotarbińskiego aktora-artystę, przede wszystkim zaś wielka poezja romantyczna polska" - pisał w 1914 roku Ignacy Baliński. - "(...) Celuje w pewnej kategorii ról bohaterskich, trochę patetycznych i koturnowych, gdzie głos i dykcja mają większe pole niż akcja, częściej w szlachetnych i podniosłych niż w czarnych charakterach, bardziej w postaciach historycznych ze ściśle określonej epoki niż uogólnionych i typowych." ("Polska Scena i Sztuka" 1914, nr 1)
W 1893 roku Kotarbiński przeniósł się do teatru krakowskiego, którego dyrektorem był wówczas szwagier aktora Tadeusz Pawlikowski. Wskutek nieporozumień z Pawlikowskim rok później został pozbawiony stanowiska reżysera. Pracował tu jednak nadal jako aktor, wyjeżdżając równocześnie na występy gościnne, m.in. do Poznania, Lublina i Warszawy.
W 1899 roku, kiedy Pawlikowskiemu wygasła umowa na prowadzenie teatru, Kotarbiński stanął do konkursu na to stanowisko i wygrał. Krakowską sceną kierował do 1905 roku i był to jeden z najznaczniejszych okresów w jego życiu. Pawlikowski promował w Krakowie współczesną dramaturgię zachodnią, natomiast nowy dyrektor skupił się na dramaturgii rodzimej, wprowadził do teatru polski dramat romantyczny dotąd uważany za niesceniczny. Pokazał sześć prapremier - Złotą czaszkę (1899), Kordiana (1899), Sen srebrny SalomeI (1900) i Księdza Marka (1901) Słowackiego oraz Dziady Adama Mickiewicza w opracowaniu scenicznym Stanisława Wyspiańskiego (1901) i Nie-Boską komedię Zygmunta Krasińskiego (1902). Współpracował ze współczesnymi polskimi autorami, przede wszystkim z Wyspiańskim, który współdziałał przy scenicznym opracowywaniu swoich utworów. Kotarbiński pokazał jego Wesele (1901), premierę, która wkrótce stała się legendą, a także Wyzwolenie (1902), Protesilasa i Laodamię (1903) i Bolesława Śmiałego (1903). Grał utwory Gabrieli Zapolskiej, Włodzimierza Perzyńskiego, Tadeusza Rittnera, Adolfa Nowaczyńskiego, Lucjana Rydla i innych. Miał dobry zespół aktorski, chociaż część aktorów odeszła wraz z Pawlikowskim do teatru lwowskiego. W tym czasie na krakowskiej scenie grali m.in. Kazimierz Kamiński, Wanda Siemaszkowa, zaangażowani przez Kotarbińskiego Stanisława Wysocka, Józef Sosnowski, Aleksander Zelwerowicz i Jadwiga Mrozowska. Reżyserowali Ludwik Solski, Kazimierz Kamiński i Adolf Walewski.
Kotarbiński zajmował się najczęściej scenicznym opracowywaniem tekstów. W tym czasie grał również na scenie, odnosił sukcesy przede wszystkim w polskim repertuarze. Był Wojewodą w Zaczarowanym kole Rydla (1899), Mikołajem I w Kordianie (1901) i doskonałym Senatorem w Dziadach (1901). Wcielił się w role tytułowe w Księdzu Marku Słowackiego (1901) i Zawiszy Czarnym Kazimierza Przerwy-Tetmajera (1901). Jego dyrekcja była mocno atakowana w prasie, zarzucano mu zły dobór repertuaru oraz nierówny poziom wystawianych dzieł. Kotarbiński borykał się też z kłopotami finansowymi, rywalizował z Pawlikowskim, dyrektorem sceny lwowskiej, o zespół aktorski. Wkrótce poróżnił się z Wyspiańskim, Zapolską i Rydlem, którzy wycofali swoje sztuki z teatru. Początkowo zgłosił swoją kandydaturę do konkursu na drugą kadencję krakowskiej dyrekcji, ale później ją wycofał i w 1905 roku wrócił do Warszawy.
Początkowo grał w zespole Mariana Gawalewicza. W 1906 roku dostał jako aktor ponownie angaż do Warszawskich Teatrów Rządowych. Z teatrami warszawskim był związany aż do śmierci. W latach 1909-1913 był kierownikiem literackim WTR. Występował także gościnnie w Lublinie, Łodzi i Krakowie. Grał mniej, ale i w tym okresie pokazał się w ciekawych rolach, m.in. jako Wernyhora w Weselu (1915) i Wincenty Krasiński w Nocy Listopadowej Wyspiańskiego (1915), Kozłowski i Pohubajło w Księciu Józefie Poniatowskim Jana Adolfa Hertza (1917), Don Diego w Don Juanie Jose Zorrilli (1924). Najbardziej cenioną rolą z tego okresu był profesor Wilkosz z Uciekła mi przepióreczka Stefana Żeromskiego (1925). Ostatni raz Kotarbiński wystąpił na scenie w 1928 roku jako Niemcewicz w Walce Stefana Krzywoszewskiego w warszawskim Teatrze Narodowym.
Aktor zajmował się również pracą pedagogiczną. W latach 1880-1883 wykładał literaturę powszechną w prywatnej warszawskiej szkole aktorskiej Emiliana Derynga, później uczył w Klasie Dykcji i Deklamacji przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym (1889-1893). Po powrocie z Krakowa do Warszawy wykładał w Szkole Aplikacyjnej (1908-1915), a następnie w Szkole Dramatycznej (1916-1921). Kotarbiński był jednym z niewielu aktorów swojego czasu, który mógł się pochwalić wyższym wykształceniem. Jako pedagog słynął przede wszystkim z doskonałej umiejętności nauczania dykcji i scenicznej deklamacji. Miał wielu znakomitych uczniów, m.in. Wandę Siemaszkową, Stanisławę Wysocką, Mieczysława Frenkla i Michała Tarasiewicza.
Intensywnie działał w środowisku teatralnym i literackim. Był uznanym deklamatorem, uczestniczył w wielu uroczystościach i koncertach jako prelegent i recytator. Razem z drugą żoną Lucyną z Kleczeńskich, pisarką, malarką i działaczką społeczną, prowadził salon artystyczny w Warszawie, w którym spotykali się literaci, malarze i aktorzy. Był członkiem zarządu Kasy Artystów Warszawskich Teatrów Rządowych (1892-1893), w 1919 roku współzakładał Związek Artystów Scen Polskich, w 1927 roku został zasłużonym członkiem tego stowarzyszenia. W 1923 roku został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta "za zasługi położone dla Rzeczypospolitej Polskiej na polu sztuki".
Autor: Monika Mokrzycka-Pokora, grudzień 2006.