Kevin Kenner, fot. materiały prasowe
Rozmowa Małgorzaty Wende z Kevinem Kennerem, światowej sławy pianistą, jurorem 16. Konkursu Chopinowskiego.
Małgorzata Wende: Jak ocenia Pan pierwszy werdykt Jury?
Kevin Kenner: Z oczywistych względów nie mogę wchodzić w szczegóły, ale jestem usatysfakcjonowany, że jury udało się podjąć wspólną decyzję. Zawsze ktoś jest rozczarowany, zawsze ktoś ma inne zdanie, ale potrafiliśmy dojść do porozumienia. To jury jest wyjątkowe, bo tworzą je wykonawcy i nauczyciele, którzy wychowali mistrzów - to bardzo ciekawe połączenie.
Czy dwóch zawodowych pianistów może mieć zupełnie różne zdanie na temat jednego wykonania?
Owszem, może. Kwestia uznawanych przez nas wartości w muzyce wpływa na to, jak słuchamy, a to, jak słuchamy, kształtuje nasze opinie. Na pewne cechy wykonania jesteśmy bardziej wrażliwi, na inne zwracamy mniejszą uwagę. Juror stara się, rzecz jasna, mieć uszy otwarte na wszystkie "wymiary muzyki". Innymi słowy, jako sędzia nie staram się odnosić wykonań do mojego gustu. Staram się być otwarty i akceptować interpretację, jeśli jest ona wewnętrznie logiczna. Jeśli owa logika daje moc przekonywania i siłę, wówczas mamy do czynienia z wykonaniem znakomitym. Kto może słyszeć wszystkie cechy muzyki równie dobrze? Słuchając, szukamy linii melodycznej, barwy, ale - koniec końców - nasze decyzje często podejmujemy dość intuicyjnie. Nie jesteśmy naukowcami, którzy mogą dokonać sekcji wykonania, przeprowadzić analizę czy rozłożyć na czynniki pierwsze. Niemniej zawsze odwołuję się do intelektu, by racjonalnie wytłumaczyć powody intuicyjnych odczuć.
Czy ma Pan własne kryteria, którymi kieruje się, słuchając?
Nigdy nie umiałem ich do końca określić. Wykonując
Chopina, trzeba odnaleźć istotę jego muzyki. Siła wykonawcy to jego zdolność do tchnięcia nowego życia w ową istotę. Oceniamy zatem dwa podstawowe elementy: po pierwsze, co dany wykonawca ma do powiedzenia w muzyce Chopina, po drugie, jak dobrze umie to przekazać.
Czy zawsze ma Pan pewność, że podjął słuszną decyzję, że nie popełnił Pan błędu?
To źle postawione pytanie. A pojawia się ono, bo taka jest natura konkursu. Konkursy, z definicji, nie mają nic wspólnego z muzyką. Konkursy to twór naszego społeczeństwa, w którym tak ważna jest konkurencja w sferze polityki i gospodarki. Muzyka nie należy do tego świata. Wykorzystujemy jednak ten niefortunny system konkursowy, bo nie umiemy inaczej pomóc młodych muzykom w rozwoju kariery. Musimy zatem poradzić sobie jakoś z kwestiami sprawiedliwości i porównania. Istotą problemu jest sam fakt istnienia konkursów, a nie to, w jakim stopniu są one sprawiedliwe.
Rozmawiała Małgorzata Wende, październik 2010.
Tekst pochodzi z 12. numeru gazety
"Chopin Express", wydawanej z okazji
16. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Czytaj także w "Chopin Express" 12:
"Konkurs dla Polaków?" - artykuł Stanisława Dybowskiego