Wydarzenia w Budapeszcie, jak wszystkie wydarzenia godne tego miana, niosą ze sobą wstrząs o nieograniczonej sile; dotknęły nas i poruszyły na wielu poziomach: na poziomie wrażliwości historycznej, nadszarpniętej przez zaskoczenie; na poziomie średnioterminowego rachunku politycznego; na poziomie trwałej refleksji na temat politycznych struktur ludzkiej egzystencji. Moglibyśmy przechodzić tam i z powrotem od jednej siły tych wydarzeń do drugiej.
Nie musimy żałować, że najpierw wspomnieliśmy o sile jego uderzenia, kłopotać się o zbyt szybkie dostosowanie taktyki zaplanowanej tak, jak by tego chcieli sprytni - ci, którzy nie dają się niczym zaskoczyć, bunt był niespodzianką, ponieważ do niego doszło: Budapeszt w płomieniach... Nie należy pośpiesznie wchłaniać tych wydarzeń, jeśli chcemy, by nas czegoś nauczyły.
A potem należy ocenić, umieścić w całościowym kontekście wydarzenia, którym pozwoliliśmy mówić same za siebie, odrzeć je z aury niezwykłości, połączyć je z wojną w Algierii, zdradą partii socjalistycznej, upadkiem Frontu Republikańskiego, oporem francuskiego komunizmu do destalinizacji; jednym słowem nie można dopuścić emocji bezwzględnych do warunkowych rozważań (...).
Z mojego punktu widzenia wydarzenia w Budapeszcie, w połączeniu z rewolucją październikową w Warszawie, ponowiły, potwierdziły, załamały i zradykalizowały refleksje na temat władzy politycznej, sięgające czasów wcześniejszych niż te wydarzenia, jako że zapoczątkowały wiele niezwykłych badań, wygłoszonych na Wydziale Filozoficznym, publikowanych w "Esprit" i gdzie indziej. To, co mnie w tych wydarzeniach zaskoczyło, to to, że poprzez rewolucje ekonomiczno-społeczne wskazują one na stabilność problematyki władzy. Niespodzianką jest to, że Władza nie ma historii, że historia władzy powtarza się, drepcze miejscu, niespodzianką jest to, że nie istnieje prawdziwa polityczna niespodzianka.
Techniki się zmieniają, relacje ludzkie ewoluują wraz z rozwojem sytuacji, a władza ukazuje ten sam paradoks podwójnego postępu: w swojej racjonalności i w możliwościach perwersji.
Paul Ricoeur "Esprit" nr 250, maj 1957 | |