Książka dziennikarki Programu 2 Polskiego Radia Hanny Marii Gizy Ostatnie lato w Maisons-Laffitte. Rozmowy z Jerzym Giedroyciem, Zofią Hertz i Henrykiem Giedroyciem ukaże się 14 września 2007, w siódmą rocznicę śmierci
Jerzego Giedroycia.
Książka zawiera nigdy wcześniej nie publikowany zapis rozmów z Jerzym Giedroyciem,
Zofią Hertz i Henrykiem Giedroyciem. Rozmowę z Redaktorem Hanna Maria Giza przeprowadziła na miesiąc przed jego śmiercią, w połowie sierpnia 2000 roku. Już wówczas chory i bardzo słaby, poświęcił jednak na tę intymną rozmowę kilka godzin w ciągu trzech dni. Jak napisała Zofia Hertz w liście do autorki z dnia 19 września 2001 roku:
"Przez pół wieku współpracy z Jerzym czytałam dziesiątki jego wywiadów, ale takiego jak Pani nigdzie nie znalazłam, bo go nigdzie, nigdy nie było. Pani jest pierwszą osobą, przed którą Jerzy tak się otworzył."
Książka zawiera także dwa wywiady z samą Zofią Hertz - bez której nie było "Kultury", co Redaktor wielokrotnie podkreślał. Autorka odbyła dwie ważne rozmowy z Zofią Hertz: przed śmiercią Redaktora i po jego śmierci, podczas wizyty na cmentarzu w Le Mesnil-le-Roy, aby zapalić polskie lampki na grobie "Księcia Niezłomnego".
Trzecim rozmówcą Hanny Marii Gizy był ten, który przez całe życie pozostawał w cieniu wielkiego brata - Henryk Giedroyc. I - co jest niezwykłe - ten cień nigdy nie był dla niego ciężarem. Po śmierci Jerzego Giedroycia (2000) i Zofii Hertz (2003) przejął całe Giedroyciowe dziedzictwo, obejmując funkcję kierownika
Instytutu Literackiego w Paryżu.
Promocja książki będzie miała miejsce w siódmą rocznicę śmierci Redaktora Jerzego Giedroycia, 14 września 2007 (piątek) o godz. 18:00 w Sali Koncertowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Okazją będzie dyskusja panelowa zorganizowana przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego pod tytułem
"Najważniejsza jest kultura" - budowanie sąsiedzkich relacji z krajami Europy Środkowo-Wschodniej w założeniach Jerzego Giedroycia.
- Hanna Maria Giza
Ostatnie lato w Maisons-Laffitte. Rozmowy z Jerzym Giedroyciem, Zofią Hertz i Henrykiem Giedroyciem
Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wrocław 2007
24 strony ilustracji, twarda oprawa
www.kew.org.pl
Fragment książki:
Hanna Maria Giza: Z czego jest Pan zadowolony w swoim życiu, a czego Pan żałuje?
Jerzy Giedroyc: Zadowolony... to trudno powiedzieć... Ja nie jestem zadowolony, bo to wszystko jeszcze jest niedokończone, niedopracowane. Bardzo się boję i mam ciągle poczucie, że już nie zdążę tego bardziej ustabilizować, umocnić... To mnie tak najbardziej gnębi... No i poczucie, że to się wszystko skończy po mojej śmierci...
Że nie będzie kontynuacji... Czy Pan nie chciał sobie wychować żadnego następcy?
Nie. Mam antytalent do wychowywania. Ja nawet nie potrafiłem wychować naszego cockera, Blacka.
No, a żałować - tego jest może coraz mniej. Ale czego żałuję? Braku życia osobistego... To niewątpliwie bardzo odczuwam, specjalnie teraz, w starszym wieku... Czuję się bardzo samotny... tym bardziej że przecież w tej chwili nie ma dnia, żebym nie miał jakiejś wiadomości, że ktoś umarł. Przecież to się robi taka pustka naokoło, że już nawet... Teraz Bączkowski umarł... wszyscy tak po kolei wymierają... To jest bardzo niedobra rzecz taka długowieczność, ma swoje złe strony również... (śmiech)
Ale Pan przecież sam wybrał takie życie, aby móc realizować swoją pasję, swoją ideę.
Tak, tak... ale to nie przeszkadza, że można tego żałować... Ale - zawsze to podkreślam - że gdybym nawet zaczynał na nowo, to prawdopodobnie z niewielkimi różnicami robiłbym absolutnie to samo. No, ale to już jest tego rodzaju formacja...
Czy nawet wśród tych osób, które dzieliły tę Pana pasję, które tutaj w Maisons-Laffitte były z Panem, nie znalazł się nikt, kto mógłby kontynuować Pana pracę?
Nie, nie. Nie było ludzi, którzy mieliby wystarczające kwalifikacje. Powiedzmy, człowiek, który mógłby tę pracę kontynuować w sensie linii politycznej, jak choćby Mieroszewski, w życiu praktycznym był kompletnym dzieckiem. Ja nie mam talentów organizacyjnych, ale mam dużo uporu. Kto wytrzymywałby konieczność tej stałej żebraniny, ciągłego martwienia się, czy będą pieniądze na następny numer... To ta męcząca i nieprzyjemna strona kulisów...
Czyli "Kultura" będzie dziełem jednego człowieka i jednego życia.
No tak, ale to jest normalne. To jest normalne.
Co Pan naprawdę kochał w swoim życiu?
Bo ja wiem... trudno powiedzieć. Ja mam bardzo obrzydliwy charakter, to znaczy jestem niesłychanym egoistą... Niesłychanym egoistą. Jestem niepotrzebnie zbyt zimny w stosunku do ludzi. Uchodzę za człowieka bardzo uczynnego, ale to wynika z przyzwyczajenia, z tego, że ja przez długi czas byłem sekretarzem ministra. Człowiek na takim stanowisku przyzwyczaja się do załatwiania rozmaitych spraw, robienia jakichś usług. To jest rutyna i to we mnie zostało. Nie mam odruchu spontaniczności i dlatego to jest właśnie takie bardzo egoistyczne.
Proszę powiedzieć, o czym Pan marzy.
Och, proszę pani... to są marzenia, wie pani, więcej niż skromne... Marzę, żeby poleżeć gdzieś na piasku nad morzem i przeczytać kilkanaście książek, na które nie mam czasu... Bezinteresownie... Książek, które wydaje się, że dla mnie mogłyby być bardzo ciekawe, a nie należą do literatury, że tak powiem "obowiązkowej politycznie".
Informacja nadesłana: Polskie Radio SA, 11 września 2007