Hurtownie, baraki magazynów oparte o siebie - to istny przekładaniec form architektonicznych i urbanistycznych jestestw współczesnych supermarketów. Życie udrapowane byle jak i tanio ma przynosić zysk, przypominać rekwizytornię połączoną z wypożyczalnią zastawy stołowej i ślubnych sukien. Zmienia się tylko oświetlenie; plamy światła intensywnie nasączają rzeczywistość lub przechodzą nagle za rogiem w ciemne nieprane od lat firanki spożywczego. Ludzie również podlegają przemianom światłocienia - ukrywając twarze za modnymi "lenonkami" lub przyciemnionymi szybami markowych samochodów.
Bohaterowie Nowakowskiego żyją ulicą, na ulicy, ale także i może przede wszystkim tworzą ją, budują jej klimat, czasem rzucając cień na przeciwległy krawężnik. Opowiadania "Za koronkową firanką" czy też "Ogrody Semiramidy", to jakby awers i rewers tej samej monety, która rzucona na szczęście staje się wyrocznią albo wyrokiem. Stąd krok tylko do Styksu, gdzie na umowę zlecenie pracują "Komandos" i "Negocjator". Na Akropolu rządzą mafijne układy, strefy wpływów i "Kino akcji". Różnokolorowe obrazki rodem z kalejdoskopu przynoszą to "Czarną i Małą", innym razem znów "Nagłą przerwę w obradach". Świat pieniędzy i polityki namaszczany przez anonimowych decydentów, "generałów" zza szyb luksusowych aut nie wykreował jeszcze swojego Arturo Ui. Ale władza kusi, by zagrać ulicy swój własny werbel na blaszanym bębenku przy wtórze mechanicznych polewaczek. Tylko one widziały zakrzepłą krew na asfalcie, ludzkie resztki, łuski po pociskach, te nasze współczesne rozmowy Polaków z palcem na cynglu zamiast kropki nad i. Nowakowski jeszcze raz prostymi środkami wyrazu potwierdza mistrzostwo puenty, osiągając tę kulminację i zagęszczenie fabuły, która zmusza do refleksji pomimo tego, iż ocieramy się o te i podobne sytuacje w prasowych relacjach, czasem w pasażach handlowych wstawieni jak przypadkowi statyści do rozgrywanych na naszych oczach kryminalnych scenek. Potem już tylko nad ranem, wychodząc do pracy, znów spojrzymy na lśniący, umyty nienagannie asfalt i idąc prosto po nitce do kłębka, odnajdziemy swoją zwiniętą jeszcze pajęczynę czasu, zdarzeń i deja vu. (Gabriel Leonard Kamiński)
Nowakowski - literacki reporter, zawsze idzie z duchem czasu. Opowiadania uliczne są obrazem Warszawy końca wieku - mamy więc do czynienia nie z postaciami anachronicznymi, ale gangsterami, klientami klubów Go-Go, właścicielami hurtowni. Miejscem akcji nie są już szemrane praskie zaułki, ale hotel Sheraton, barki na stacjach benzynowych czy elitarne osiedle Floryda. Fakt - sceneria się zmieniła, ale tęsknota bohaterów Nowakowskiego, by zakombinować, łatwo zarobić, prześlizgnąć się przez życie pozostała ta sama. Bądźmy jednak sprawiedliwi: czy my, czytelnicy wysokiej literatury, też nie chcielibyśmy czasem łatwo zarobić, i zjeść obiad w Sheratonie? (Artur Górski)