Czy to fatamorgana? Co robi palma w środkowoeuropejskim mieście, w dodatku w tak niesprzyjającym jej klimacie? Pytanie należałoby jednak sformułować inaczej, chociaż niewiele osób to czyni: dlaczego główna ulica w Warszawie w swej nazwie ma Jerozolimę?
Odpowiedź jest prosta - w XVIII wieku na granicy miasta założono osiedle żydowskich kupców i rzemieślników, nazywane Nową Jerozolimą. To od tej Jerozolimy, a nie tej na Bliskim Wschodzie, znanej z Biblii, swą nazwę wzięły Aleje. Historia Nowej Jerozolimy nie była jednak szczęśliwa - polscy kupcy pod presją konkurencji doprowadzili do wypędzenia Żydów. Dzisiaj nazwę ulicy możemy symbolicznie odczytywać jako wyraz braku, nie tylko Żydów z Nowej Jerozolimy, ale Żydów w ogóle. Przed wojną stanowili 30 procent mieszkańców Warszawy. Większość z nich zginęła w getcie i obozach koncentracyjnych. Nie można też zapominać o niechlubnych wydarzeniach nagonki antysemickiej 1968 roku.
Co ma do tego palma? Przeniesiona z innego klimatu przypomina o tym pytaniu - skąd nazwa ulicy i gdzie podziali się warszawscy Żydzi. Upomniała się o nich także izraelska artystka Yael Bartana w filmie "Mary koszmary", w którym Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" wygłasza mowę na zniszczonym Stadionie Dziesięciolecia, skierowaną do Żydów. "Powróćcie!" - woła. Stadion jest oczywiście pusty.
Joanna Rajkowska przygotowując projekt nie znała początkowo - jak przyznaje - historii Nowej Jerozolimy. Interesowała ją Jerozolima współczesna. Pomysł na "Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich" narodził się po pierwszej wizycie artystki w Izraelu w 2001 roku. Wspomina:
- Zamiast podsumowania podróży - gest: obsadzić Aleje Jerozolimskie w Warszawie palmami. Parę tygodni później zdałam sobie sprawę, że jest to projekt.
Z jednej strony towarzyszyło jej wspomnienie sytuacji w Izraelu, a z drugiej strony - poczucie braku po diasporze żydowskiej w Polsce. Reakcją był pomysł na obsadzenie palmami Alej Jerozolimskich w Warszawie. W dosłowny sposób chciała przenieść do Warszawy widok, który w Izraelu jest codziennością.
Ostatecznie pomysł został zredukowany do jednej palmy na środku ronda de Gaulle'a, na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu, ale i tak artystka miała z nim niemało kłopotów. Projekt od początku wzbudzał kontrowersje i opory, zwłaszcza władz i administracji. Po co palma w tym miejscu? Sporym wysiłkiem udało się zebrać niezbędne pozwolenia.
- Najprawdopodobniej było tak, że odchodząca koalicja PO-SLD chciała zostawić "gorącego ziemniaka" partii PiS, jak wiadomo kompletnie pozbawionej poczucia humoru - mówi artystka.
Palma stanęła w grudniu 2002 roku. Oczywiście sztuczna. I szybko zdobyła sympatię warszawiaków. Może dlatego, że różni się od pomników licznie zapełniających skwery i place.
Bo czy palma może stać się monumentem, który "pamięta za nas"? Palma pozdrawiająca z Alej Jerozolimskich nie rzuca oskarżeń ani nie rozpacza. Przypomina, ale jest raczej ożywczym oddechem. W państwie, które gustuje w powstańczo-wojennej martyrologii, palma stała się przyczynkiem do przepracowania traumy, a kierunkiem, jaki wskazuje, jest bardziej przyszłość niż przeszłość. W wywiadzie udzielonym Arturowi Żmijewskiemu Rajkowska tłumaczy, czego brakuje jej w Polsce i Warszawie:
- Brakuje ludzi w całym tego słowa znaczeniu innych, demonstrujących swoją inność bez zażenowania, ale i bez agresji. Brakuje tak samo Arabów i Afrykanów. Brakuje energii emigrantów, którzy decydują się zostawić wszystko i zacząć żyć od nowa, ich niepokoju i siły. Może z powodu tych tęsknot tak dobrze się czuję na Stadionie Dziesięciolecia. Polska pod tym względem jest beznadziejna. Białe, katolickie społeczeństwo, podobne zachowania i podobne przekonania. Straszne jest to milczące porozumienie, ta "normalność". Nie ma żadnych mniejszości ani większości, jest biedniejszy albo bogatszy homogenat. Może stąd bierze się polski rasizm i nietolerancja.
Palma uświadomiła wartość pozytywnego wybryku, nagłego przypływu wyobraźni; potrafiła zjednać wiele osób. Szybko okazało się, że nie chodzi tylko o kwestię żydowską. Problem istnieje tu i teraz, jest nim nasze otoczenie, społeczeństwo, ogólna atmosfera, w której nie mogą zaistnieć inne od ogólnie przyjętych poglądy. Nie ma na to miejsca przede wszystkim w przestrzeni publicznej. Lech Kaczyński jeszcze jako prezydent Warszawy zwalczał palmę z równym zapałem co gejowską Paradę Równości ("W przypadku palmy na razie jesteśmy związani umową, ale po jej wygaśnięciu pomysły tego typu nie będą akceptowane" - mówił).
I tego wszystkiego palma stała się symbolem. Artystka mówi zresztą, że jej projekt nawiązuje do wyrażenia, że komuś "odbiła palma":
- Coś nie do pomyślenia, coś poza naszym sposobem pojmowania, coś, co mówiąc krótko uznajemy za idiotyczne. Palma jako znak tego wszystkiego, co umyka naszemu sposobowi rozumienia, jest w Warszawie jak najbardziej na swoim miejscu. Choć, być może wskazuje ona jedynie na to, ze nasz sposób myślenia do świata po prostu nie przystaje.
A może jest na odwrót? Może potrzebne nam jest coś, co o innym sposobie myślenia będzie nam przypominało. I palma świetnie spełnia tę rolę. W badaniu opinii publicznej przeprowadzonym wśród mieszkańców Warszawy w 2003 roku 75 procent pytanych opowiedziało się za pozostawieniem palmy. Powstał też KOP - Komitet Ochrony Palmy.
Miejsce, w którym stoi dzieło Rajkowskiej (nie zapominajmy także o takim statusie palmy) jest wyjątkowe nie tylko z uwagi na nazwę ulicy, do której się odnosi. To samo centrum miasta. Po jednej stronie skrzyżowania stoi gmach, w którym przez dziesięciolecia mieścił się Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po przeciwnej stronie - EMPiK, z wyrytym starannie napisem przypominającym o odbudowie miasta ze zniszczeń wojennych: "Cały naród buduje swoją stolicę". Artystka dołożyła swoją cegiełkę i uczytelniła nie tylko nazwę alej, ale też to, jak odczytać można i ten napis.
Gdy dzisiaj ktoś się umawia w tym miejscu, mówi po prostu: "Spotkajmy się pod palmą". Palma stała rozpoznawalnym symbolem Warszawy. Nową ikoną stolicy, pod którą fotografują się turyści i nowożeńcy. Jak pisze Rajkowska:
- Palma miała działać jak film, miała mieć taką samą zdolność tworzenia iluzji.
Czy nadal tak działa? Miejmy nadzieję, że tak.
Autor: Karol Sienkiewicz, grudzień 2010
- Joanna Rajkowska
"Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich"
od 2002 roku
Rondo de Gaulle'a w Warszawie