W latach 2005–2009 studiował malarstwo na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni prof. Leona Tarasewicza (dyplom w 2009 roku).
Tymoteusz (Tymek) Borowski należy do grona zdolnych, bardzo młodych artystów, którym bacznie przygląda się opiniotwórcze środowisko krytyków sztuki, kuratorów i galerzystów. Jeszcze jako student Akademii Sztuk Pięknych pokazywał swoje prace na indywidualnych i zbiorowych wystawach, rozpoczął też trwającą do dziś współpracę artystyczną z Pawłem Śliwińskim, kolegą z pracowni prof. Tarasewicza.
Twórczość Borowskiego wyraźnie odwołuje się do tradycji surrealistycznej, artysta sięga też z nieukrywanym entuzjazmem do innych estetyk sztuki XX wieku, takich jak malarstwo materii, taszyzm i abstrakcja, chętnie eksperymentuje z różnymi technikami i niekonwencjonalnymi materiałami. Borowski unika stylistycznego zaszufladkowania, świadcząc swoim malarstwem o wyczuwalnym kryzysie obrazowania w sztuce, ale przyznaje też, że najbliższe powinowactwo wiąże go z niepohamowaną swobodą wyobraźni surrealistycznej.
W tym, co nazywa się teraz nowym surrealizmem nie ma tego, czego by się oczekiwało po sztuce współczesnej - te obrazy nie wpisują się w żaden dyskurs, nie poddają się standardowej maszynce do analizowania sztuki. Myślę, że to dobrze, bo w ten sposób znosi się pośrednictwo pomiędzy dziełem a widzem - powiedział w rozmowie z Aleksandrą Urbańską.
Malowanie to dla Borowskiego "tworzenie światów", proces nieskrępowany powinnością sformułowania czytelnego przekazu czy komunikatu dla odbiorcy. "Chodzi o to, aby namalować obraz", ale w zgodzie z własnymi pragnieniami, kaprysami, spontanicznym działaniem artystycznym. "Chodzi mi o samo malowanie. Podoba mi się malowanie, lubię to, co się dzieje." - stwierdził w tej samej rozmowie. Jego autonomiczny świat powstaje w dyskursywnym procesie eksperymentowania z konwencjami i stylistykami, ujawniając dużą biegłość warsztatową młodego artysty i radość z fizycznego gestu malarskiego.
Tymek Borowski maluje głównie ze zdjęć, które są punktem wyjścia dla wielu jego obrazów. Chętnie wykonuje odrealnione portrety znanych postaci, które umieszcza na równie odrealnionych tłach. Na "Portrecie Wilhelma Sasnala" w miejscu twarzy jarzy się biała plama, zza której na górze zerkają ciekawie oczy portretowanego. Resztę płótna wypełniają bezkształtne, barwne plamy swobodnie nakładanej, miejscami ściekającej farby. "Portret Carlosa Slima 1" przedstawia pionowy, czarny ruszt z trzema poziomymi ramionami, na który zostały nadziane krwawe ochłapy różnych części ciała i wnętrzności. "Portret Kazimiery Szczuki 1" to organiczny, ażurowy stwór z licznymi wypustkami i wybrzuszeniami, zwieńczony rosochatymi czułkami. Z kolei "Portret Reneta Achmetowa" przedstawia sprasowany w kostkę tułów, z którego wyrasta okrągła jak piłka głowa pozbawiona rysów twarzy.
Wracając jeszcze do tego, dlaczego portrety i od czasu do czasu jakiś pejzaż – to dlatego, że ten temat nie jest zideologizowany. Nie jest tak, że ja maluję motyw, który ma znaczenia polityczne, swoją symbolikę itd. Dla mnie malarstwo to nie jest dobre medium do opowiadania historii. Ja się nie zastanawiam nad tym, co chcę powiedzieć przez obraz – wyjaśnia artysta.
Jego obrazy mają zwykle gęstą, mięsistą fakturę, a czasami są nawet samą fakturą farby pozbawionej podłoża z płótna.
Jeszcze na studiach rozpoczęło się wspólne malowanie Tymka Borowskiego i Pawła Śliwińskiego. Artyści podejmowali różne działania, początkowo o charakterze spontanicznej zabawy, które doprowadziły do przemyślanego projektu malowania kolektywnie obrazów. W 2007 roku obaj wzięli udział w pokazie przygotowanym dla krakowskiego Artpolu, gdzie zaprezentowali performance malarski, w trakcie którego zagrali na ścianie galerii w malarskiego "kartofla". Ich wystawa "Wspólne obrazy z ukrytym przekazem" zainaugurowała na przełomie 2008 i 2009 roku działalność warszawskiej Galerii A. Artyści zrealizowali wspólnie cykl malarski, któremu towarzyszyła krótka nota odautorska: "Tymek i Paweł namalowali razem 35 obrazów. Najpierw malował jeden, potem drugi, aż uznali, że są skończone". Ich artystyczne wizje są irracjonalne w wyrazie, przypominają fantasmagoryczne pejzaże wyłaniające się z żywiołu malarskiej materii. Bimorficzne formy przeplatają się tu z wklejonymi na płaszczyznę płótna fotografiami i przestrzennymi elementami, co podkreśla niejednorodny charakter artystycznych konstruktów.
Wystawę Tymka Borowskiego "Nowe dobre czasy" z czerwca 2009 roku krytycy odebrali jako prezentację swojego rodzaju manifestu programowego artysty. Był to rozbudowany, wielowątkowy pokaz przedstawiający różne aspekty jego twórczości. Pojawił się na nim obraz "malowany" młotkiem, za pomocą którego artysta rozcierał malarską materię, płótno porwane na strzępy (bez tytułu (Poszarpany), 2009) i obrazy malowane na fakturowych tłach: naszpikowanych kolcami czy zrytmizowanych pionowymi śladami po wałku (bez tytułu (Czarny), 2009). Były obrazy o manierystycznym charakterze, takie jak pejzaż inspirowany Picassem i pokryty sztuczną pajęczyną lub abstrakcyjny Tryptyk nawiązujący dialog z Portretem trzech młodych kobiet Lucasa Cranacha z 1530 roku. Na wystawie znalazł się też obraz "fotoszopowy", całkowicie stworzony w komputerze i wydrukowany na podłożu przypominającym płótno malarskie (bez tytułu (PSD1), 2009). W wyimaginowanych portretach słynnego amerykańskiego psychologa, Stevena Pinkera, figuratywna forma zanika w abstrakcyjnych kształtach. Obrazom w galerii towarzyszyło zdjęcie pracowni artysty oraz rysunek z opisem urządzenia do oglądania sztuki. W projekcie tego urządzenia Borowski, w pełen humoru sposób, wyciągnął ostateczne konsekwencję z idei "white cube'u", białego sześcianu galerii. Zaproponował stworzenie takich warunków do percepcji sztuki, które przypominają efekt deprywacji sensorycznej. Widz odcięty od wrażeń zewnętrznych oraz fizycznego poczucia własnego ciała, może już skupić się wyłącznie na niezakłóconym odbiorze sztuki.
We wrześniu 2009 odbył się wspólny pokaz dyplomowy Tymka Borowskiego i Pawła Śliwińskiego, zorganizowany w pokoju klubowym Bielańskiego Ośrodka Kultury. Artyści włączyli klubowe wnętrze do swojego projektu, razem z zastanymi tam meblami i dekoracją, tworząc fizyczną aranżację z obrazów, fotografii, rzeźb, instalacji, filmów i różnych przedmiotów zgodnie z własną intuicją artystyczną. Jak głosiła deklaracja autorów towarzysząca wystawie, prezentacja i umieszczone na niej obiekty niczego nie oznaczają, tylko "po prostu istnieją".
Również w 2009 roku Tymek Borowski i Paweł Śliwiński przygotowali serię pięciu rzeźb z okazji otwarcia Parku Rzeźby na Bródnie (jako część projektu "5 z Bródna" Galerii Vinylcanvas i ArtBazaaru). Są to winylowe figurki "Munny" artystycznie przetworzone przez artystów w grupę "Pigment-manów". Te unikatowe prace zostały na krótko umieszczone w Parku Bródnowskim, co utrwalono na dokumentacji.
Najnowszym projektem artystycznego duetu jest książka Tymek Borowski & Paweł Śliwiński. Problemy, przygotowana przez wydawnictwo 40 000 Malarzy. Zawiera ona cykl fotografii obu artystów, przedstawiających wymyślone przez nich, fikcyjne dzieła sztuki, które z powodzeniem mogłyby pojawić się w każdej galerii sztuki współczesnej.
W 2015 roku przyznano mu Paszport Polityki w kategorii sztuki wizualne za "nowatorskie podejście do sztuki i przedefiniowanie roli artysty we współczesnym społeczeństwie".