Kadr z filmu "Dziennik z podróży" w reżyserii Piotra Stasika, fot. Krakowski Festiwal Filmowy.
Opowiadając o polskim Cartier-Bressonie, Piotr Stasik stworzył film o ciekawości życia, która nie daje się ugryźć zębowi czasu. "Dziennik z podróży" jest jak jego bohater, Tadeusz Rolke – nieoczywisty i pełen pasji.
Jest legendą polskiej fotografii. Fotografował Tadeusza Kantora, Romana Polańskiego, Alinę Szapocznikow, Artura Rubinsteina i Nikifora. Jego zdjęcia drukowały prestiżowe niemieckie i polskie magazyny, a wystawy przyciągały tłumy. W swoim życiu Tadeusz Rolke zrobił tysiące portretów. Dziś otrzymał własny, filmowy – obraz piękny i zarazem skromny.
Ale Piotr Stasik nie chciał zrobić biograficznego dokumentu o mistrzu. W "Dzienniku z podróży" nie ma gadających głów sławiących dorobek artysty, a nawet wyboru najlepszych prac Rolkego. Stasik opowiada o artyście, który kocha fotografię, bo jest ona sposobem na kontaktowanie się ze światem. To film o osiemdziesięciodwulatku, który ma więcej pasji i ciekawości świata niż niejeden nastolatek.
Tadeusz Rolke w obiektywie
"Pochodzę z małej wsi i kiedy byłem nastolatkiem, kopiąc ziemniaki marzyłem, żeby przyszedł do mnie mistrz. On do mnie nie przyszedł, ale po latach tym filmem spełniłem swoje marzenie o podroży z mistrzem fotografii" – mówił reżyser Piotr Stasik w wywiadzie dla radiowej Trójki. Pomysł "Dziennika z podróży" zrodził się dzięki Michałowi, piętnastoletniemu uczniowi Stasika ze Szkoły Wajdy. Interesował się fotografią analogową i chciał zrobić film o Tadeuszu Rolkem. "Kiedy zobaczyłem ich twarze pomyślałem, że każdy tęskni za tym, żeby mieć swojego mistrza i tak wpadłem na pomysł filmu" – opowiadał w Trójce reżyser.
Wkrótce 15-letni chłopak i jego 82-letni mistrz ruszyli w Polskę. W szarym camperze wyposażonym w fotograficzną ciemnię przejechali setki kilometrów, fotografując ludzi w małych miasteczkach i wioskach. Wywołane zdjęcia oddawali na pamiątkę ich bohaterom. Stasik pojechał wraz z nimi, by opowiedzieć o tej podróży. Dla jednego była to wyprawa inicjacyjna, dla drugiego – okazja do podsumowań.
Takiego nauczyciela chciałby mieć każdy wrażliwy nastolatek. Rozmowy Rolkego ze swym podopiecznym ani przez moment nie są naznaczone poczuciem wyższości. Na początku mówią o fotografii – o przysłonach, ogniskowych, czasie naświetlania. Mistrz udziela technicznych porad i przekazuje swoją filozofię fotografii. "Fotograf nie oddaje takiej odbitki. A na pewno nie możesz tego zdjęcia podpisać" - mówi o nierówno wywołanej kopii, a kiedy indziej rzuca: "Musisz wierzyć temu, co pokazuje aparat".
Ogniskowa życia
Z czasem zmienia się relacja obu bohaterów, a wraz z nią – tematy rozmów. Mówią o kobietach, o ciekawości świata, o zdrowiu i własnych słabościach. "Gdyby mi mówili takie rzeczy, jak miałem piętnaście lat, to byłbym mądrzejszy" – mówi w jednej ze scen Rolke.
W filmie Stasika inicjacyjny dokument raz po raz przeradza się w dowcipny rachunek sumienia. W "Dzienniku z podróży" Rolke przypomina nieco profesora Borga z Bermanowskiego "Tam, gdzie rosną poziomki" – podróż z młodym Michałem jest wyprawą do przeszłości, na wskroś sentymentalną, choć wypraną z łatwych wzruszeń. To raczej okazja do postawienia sobie kilku trudnych pytań i odpowiedzenia na nie z bezwzględną szczerością.
To także opowieść o fotografii jako rozmowie ze światem. "Kiedy byłem młody, byłem bardzo nieśmiały" – mówi bohater filmu. Aparat fotograficzny pozwala mu oswajać obcość. Zdjęcie jest sposobem rozmowy z ludźmi. Obiektyw obnaża, oddziela ciekawe tarze od tych pospolitych, uwypukla piękno, zaprasza do otwarcia się. Dla Rolkego fotografia nie jest tylko zawodową specjalizacją, ale miłością życia. Być może jedyną.
Dokumentalna komedia
Po premierze swego filmu Stasik przyznawał, że od początku interesowała go dokumentalna komedia. W "Dzienniku z podróży" melancholijne wspomnienia i poważne rozmowy poprzecinane są humorystycznymi inkrustacjami.
"Mnie jest potrzebna ładna kobieta w Kościanie. A nie ma ani jednej, choć stoimy tu już 15 minut..." – mówi w jednej ze scen zniecierpliwiony Rolke, a po kilku chwilach jego podopieczny konspiracyjnym tonem szepcze: "Tam siedzi ładna, po lewej stronie, w barze". Tak wygląda humor "Dziennika z podróży".
Podobnych scen jest tutaj więcej. Autoironiczne, błyskotliwe komentarze bohaterów mogłyby się znaleźć w niejednym scenariuszu filmowej fabuły. Choćby scena, w której wiekowy fotograf w malutkim miasteczku poznaje dziewczynę z budki z hamburgerami, a po rozmowie z nią siada obok nastoletniego przyjaciela, mówiąc: "- Zakochałem się. I co ja mam z tym robić? Jak mi się to zdarza". Lub ta, w której opowiada Michałowi o warszawskim cmentarzu przy ulicy Młynarskiej: "Nie byłeś tam? Zapraszam na swój pogrzeb. Mam wykupione miejscówkę".
Opowiadając o tej nostalgiczno-inicjacyjnej podróży Stasik cały czas balansuje między komediową i dramatyczną tonacją. Z pozornie przypadkowych scen składa opowieść o życiu słodko-gorzkim, a w jego filmie jest egzystencjalna głębia i luz, jakaś narracyjna naturalność.
Są także świetne zdjęcia. Stasik, który przed dwoma laty za swój "Koniec lata" otrzymał Złotą Żabę prestiżowego festiwalu Camerimage, po raz kolejny udowadnia, że jest znakomitym operatorem. Wraz z Tomaszem Wolskim ubiera swój film w piękne kadry. Ale tak, jak w rozmowach filmowych bohaterów technikalia ustępują miejsca dyskusjom egzystencjalnym, tak i w filmie Piotra Stasika najważniejsza jest nie uroda ujęć, ale wewnętrzne piękno bohaterów filmu.
- "Dziennik z podróży", Scenariusz i reżyseria: Piotr Stasik, Zdjęcia: Piotr Stasik, Tomasz Wolski, Muzyka: Motion Trio, Montaż: Tomasz Wolski. Polska 2013.
Bartosz Staszczyszyn, 03.06.2013