Zbiór oznaczonych datami wypowiedzi Jerzego Pilcha odwołuje się do sytuacji dyktowanych niekiedy bieżącymi zdarzeniami, które pod jego piórem stają się jednak jedynie pretekstem do przemyśleń ogólniejszej natury. Zapiski pisarza zebrane w "Dzienniku" stają się przez to czymś więcej niż doraźnym tekstem interwencyjnym lub aktualnym felietonem. To prędzej mini eseje, w których znajdujemy zafrasowanie mędrca po raz kolejny apelującego do ludzkiego rozsądku, a zarazem – autorskie rozbawienie koniecznością ciągłego ciskania grochem o ścianę.
Tęgi tom zawiera równie tęgą dawkę ciekawie sportretowanych bliźnich z kraju nad Wisłą. Jak i z samej miejscowości Wisła, która dla Jerzego Pilcha pozostaje miejscem magicznym – bezpiecznym matecznikiem i cichym schronieniem, kiedy mu dokuczy nazbyt intensywne, bądź też agresywne tempo życia Warszawy czy Krakowa. W każdym razie są to dlań trzy stałe punkty odniesienia geograficznego, na stronach "Dziennika" nieustannie obecne. Podróże do nich, czy między nimi, równać się mogą jedynie wędrówkom po galaktyce Gutenberga.
Tak jak gromadzę zapasy gauloise'ów – gromadzę zapasy grubych, nawet bardzo grubych książek. Sposób może nie na wieczność, ale na prolongatę ostatniego oddechu. Grube książki są twoimi Szeherezadami, olimpiadami, mundialami, twoimi podróżami, twoją wodą życia. Tylko grube książki są w twoim zasięgu – w kosmos nie polecisz, w olimpiadzie już nie weźmiesz udziału, na mundial nie pojedziesz, w podróż dookoła świata nie ruszysz, nawet do Wenecji ci się już nie chce, masy rozmaitych rzeczy już nie dasz rady zrobić, ale nadzieję na przeczytanie grubej książki możesz mieć zawsze; choćbyś był nie wiem jak przyciśnięty do muru, zawsze możesz wziąć do ręki "Historię Chin" albo "Annę Kareninę", albo wszystkie trzy tomy "Millennium", albo "Arthura & George'a" i zawsze możesz mieć złudzenie, że przed końcem – dobrniesz do końca.
Spostrzeżenia czy opinie Pilcha – jakkolwiek cięte w formie i wykładane bez ogródek – są zawsze przemyślane, precyzyjne, logiczne. Przede wszystkim zaś uargumentowane, co obok dowcipu czyni narrację autora tak rozpoznawalną. Choćby w tym fragmencie "na wskroś subiektywnego dekalogu prawdziwego Europejczyka":
Przypisuj wszystko, co najgorsze, krajom ościennym, lżyj je, wyśmiewaj, wypominaj wszystkie historyczne i wszystkie wymyślone winy, przypisuj im wyłącznie złe intencje i zaborcze zamiary i równocześnie domagaj się od nich permanentnych przeprosin. Nieustannie podkreślając karlość i nikczemność sąsiadów, miej równocześnie do nich nieustanne pretensje, iż nie dość naszą wielkość podziwiają i za mało hołdów jej składają. Każdy jednak gest pojednawczy z ich strony traktuj jako nieszczery, a tych w kraju, którzy taki gest przyjmują i wzajemnie wykonują, miej za zdrajców i łajdaków. Co taka postawa da? Jak to co? Wzmocnienie w Europie. Szalone wprost wzmocnienie naszej pozycji w Europie.
Charakterystyczne, niespieszne opisywanie świata, czyni książkę Jerzego Pilcha tym bardziej cenną, że w przeciwieństwie do dominującego w kraju rzymskokatolickiego oglądu rzeczywistości, widzi to samo z nieco innej perspektywy – człowieka wychowanego w wierze protestanckiej, członka Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Dzięki czemu potrafi dostrzec ewidentne spaczenie myślowe tam, gdzie katolickie miłosierdzie nakazuje nadstawić drugi policzek. U nas najchętniej zresztą cudzy.
Ilekroć słyszę rytualną tezę, że internet – owszem – z jednej strony kloaka, z drugiej skarbnica, tylekroć przychodzi do głowy równie zgrana fraza tycząca pewnej rozgłośni religijnej. […] Brzmi ona: owszem, politycznie nie zawsze wszystko w Stacji jest OK, ale modlą się tam pięknie. Nawet rozsądni ludzie, nawet umiarkowani entuzjaści, nawet niespecjalni przeciwnicy "katolickiego głosu w naszych domach" są w stanie spokojnie te sprawy rozdzielać: publicystycznie bywa paskudnie, ale wątek religijny zachwycający. Otóż, moim osobistym w sensie ścisłym zdaniem, tych rzeczy rozdzielać się nie da, paskudne rzeczy głoszone z anteny skażają zmawianą na tej antenie modlitwę, modlitwa paskudztw nie uszlachetnia, raczej sama moc i wiarygodność traci.
Wiarygodność nie jest również, zdaniem Pilcha, mocną stroną Pétera Esterhazego. Autora "może i wybitnego, ale dla mnie – z racji fryzury, jaką nosi – mało wiarygodnego. Wiarygodny pisarz nie może się tak czesać".
Nie bez czułej ironii obejmuje również autor "Pod Mocnym Aniołem" wszelkie nasze aspiracje do świata wysokiej kultury.
[…] słuchaliście kiedyś na artystycznym kanale dyskusji krytyków artystycznych o sztuce albo literaturze? Tak jest; macie rację: nawet najwulgarniejsza debata polityczna ciekawsza od tych finezyjnych i tak wysokich, że kosmiczną pustką zalatujących mędrkowań.
"Dziennik" – wcześniej w dużych fragmentach publikowany w "Przekroju" – został wydany jak się patrzy, z indeksem nazwisk, czemu należy tylko przyklasnąć, bo czytelnik może po czasie może wracać do ulubionych wątków, tematów, postaci. Sporo tu bowiem niekonwencjonalnych gawęd o ludziach z najwyższego artystycznego świecznika. Wspomina Pilch na przykład Sławomira Mrożka i Czesława Miłosza w kontekście pewnego paradoksu: najgłębszego smutku zawodowych komików w okolicznościach stricte prywatnych, jak też pękających ze śmiechu – w głębi duszy – filozofów, którzy na wylot przeniknęli całą nędzę świata.
Autor "Tanga" […] w castingu na ponuraków jako takich byłby w ścisłej czołówce. A znowuż – dajmy na to – rzadko, a praktycznie nigdy do śmiechu niepiszący Czesław Miłosz nader często sprawiał wrażenie beztroskiego szczęśliwca, rozanielonego sybaryty, zupełnego lekkoducha; kto raz słyszał jego pełen zachwytu dla świata tubalny rechot, słyszy go do dziś. W historii sztuki czy literatury takich par czy takich postaci całe roje […].
Do której z tych grup Jerzy Pilch zaliczyłby samego siebie? "Dziennik" jednoznacznej, autorskiej odpowiedzi nie daje, jakkolwiek do niej przybliża. Warto doń sięgnąć i z tego powodu, że objawi się nam w nim Pilch, jakiego dotąd nie znaliśmy.
Jerzy Pilch – prozaik, publicysta, dramaturg i scenarzysta filmowy. Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1978 roku był członkiem redakcji "Studenta", później współorganizatorem i autorem niezależnego czasopisma "NaGłos", stałym felietonistą "Tygodnika Powszechnego". W 1989 roku otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich za tom "Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej". W maju 1998 roku za prozę "Tysiąc spokojnych miast" otrzymał wyróżnienie Krakowska Książka Miesiąca. W 2001 roku uhonorowano go Nagrodą Literacką Nike za powieść "Pod Mocnym Aniołem" (do tej nagrody nominowany był siedmiokrotnie). Do jego najważniejszych książek należą także: "Spis cudzołożnic. Proza podróżna", "Rozpacz z powodu utraty furmanki", "Bezpowrotnie utracona leworęczność", "Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym", "Miasto utrapienia", "Moje pierwsze samobójstwo", "Marsz Polonia".
Jerzy Pilch
"Dziennik"
Seria Czytelnia polska
130 x 215 mm, ss. 464, oprawa twarda z obwolutą
Wydawnictwo Wielka Litera, Warszawa 2012
ISBN 978-83-63387-05-1
www.wielkalitera.pl
Autor: Janusz R. Kowalczyk, sierpień 2012.