Ale czy jest to rzeczywiście pierwsze zdanie tej książki? Mała litera na początku może sugerować, że jest to raczej dalszy ciąg czegoś. I faktycznie zdanie to jest kontynuacją "ostatniego", znajdującego się na 628 stronie (wszystkie wydania i przekłady "Finnegans Wake" mają tyle samo stron) zdania, które w przekładzie Krzysztofa Bartnickiego brzmi: "Ach w dal a ląd a los a lot a cel gdzie".
Przy czym od razu też widać, że nawet to wyjaśnienie niewiele wyjaśnia: pierwsze zdanie powieści Joyce'a nie stało się bardziej zrozumiałe. Żeby takie było czytelnik musiałby przeczytać całą masę komentarzy oraz tonyspecjalistycznej literatury napisanej o "Finnegans Wake" przez ostatnie 70 lat. Wtedy zauważyłby, że w zdaniu tym ukryte są aluzje do heraklitejskiej idei coincidentia oppositorum, koncepcji cyklów ludzkości Giambattisty Vico, nawiązania i echa kilku przynajmniej języków (w całej książce jest ich, zależy jak liczyć, od 30 do 100), mógłby uświadomić sobie funkcje i znaczenia konkretnych aliteracji, rytmów, akronimów i gier słów oraz skonstatować, że w niniejszym zdaniu zakodowane są informacje o topografii okolic Dublina i imiona córki i wnuka pisarza. Mógłby może też uświadomić sobie, że w zdaniu tym - jak pisała Katarzyna Bazarnik - "niczym w Blake'owskim 'ziarnku piasku' ujrzeć można całość 'Finnegans Wake', jego główne wątki i strukturę".
To pierwsze zdanie legendarnie trudnej i mitycznie nieprzetłumaczalnej książki to też dobra próbka i zapowiedź atrakcji, jakie czekają czytelnika dalej. Pokazuje też, z jakimi problemami borykał się tłumacz, który pracy nad przekładem tego arcytrudnego tekstu poświęcił dziesięć lat. Choć przekład gotowy był już w 2009 roku, wydana właśnie nakładem Ha!Artu książka ukazuje się nieprzypadkowo równo 70 lat po śmierci Joyce'a, w momencie kiedy cała jego spuścizna przechodzi do publicznej domeny.
Pomimo wręcz spektakularnej trudnościw lekturze "Finnegans Wake" było tekstem wpływowym i głośnym - i to nawet jeszcze zanim się ukazało. Publikacja w prasie kolejnych fragmentów dzieła, pisanego przez Joyce'a od 1923 roku i określanego przez autora mianem "Work in Progress", budziła każdorazowo wielkie emocje. Wśród krytyków książkiznaleźli się m.in. brat Stanislaus ("niezrozumiała księga nocy"), dawny przyjaciel Oliver Gogarty (uważał, że "Dzieło w toku" jest "największym literackim żartem od czasu Ossiana"), niedawny apologeta "Ulissesa" Ezra Pound, H.G. Wells i D.H. Lawrence. Z kolei zwolennicy dzieła zgrupowani wokół pisma "Transition" wydali w 1929 roku tom esejów objaśniających nieistniejącą jeszcze książkę p.t. "Our Exagmination Round His Factification for Incamination of Work in Progress", wśród jego autorów byli m.in. Samuel Beckett i William Carlos Williams.
Także później, już po publikacji całości w 1939 roku, "Finegans Wake" nie przestawało wzbudzać skrajnych emocji. Pisali o nim m.in. znawca mitologii Joseph Campbell, krytycy spod znaku New Critic (Northrop Frye), strukturaliści i poststrukturaliści, wybitni pisarze (Anthony Burgess).
Babeliada
W pewnym sensie dzieło Joyce'a wywarło też pewien wpływ na współczesną filozofię. Sławnym jego interpretatorem był twórca dekonstrukcji Jacques Derrida, choć trzeba przy tym powiedzieć, że francuski filozof skoncentrował się przede wszystkim na dwóch słowach, w których jak w soczewce dostrzegł istotę problemu tłumaczenia, języka i koniec końców filozofii. Te dwa niepozorne słowa, znajdujące się w 11 linijce 258 strony książki, których znaczeniu - a więc tłumaczeniu - Derrida poświęcił tyle uwagi, brzmią: He war.
"He war domaga się tłumaczenia, jednocześnie nakazuje przeniesienie do innego języka i zakazuje. Zmień mnie - w sobie samym - nade wszystko jednak mnie nie dotykaj, czytaj i nie czytaj, mów i nie mów inaczej tego, co powiedizałem i co było."(cytat za: M.P. Markowski, "Efekt inskrypcji", s. 308)
Problem czy dramat translacji tak tłumaczy Michał Paweł Markowski, autor monografii Derridy:
"Dlaczego dramat? Bo zawsze trzeba wybierać miedzy angielskim rzeczownikiem (war) a niemieckim czasownikiem (war) i w ten sposób omijać podstawową trudność, jaką jest wielość języków w jednym zdaniu i konieczność zachowania różnicy między nimi, przy jednoczesnym uznaniu ich tożsamości, sugerowanej przez ich homografię."
W toku swojego wywodu Derrida dochodzi do wniosku, że zdanie He war jest nie mniej nie więcej tylko "sygnaturą Boga". Przekonaj się, jak ze słynnym zdaniem poradził sobie polski tłumacz. Czytaj fragment "Finneganów trenu" na Culture.pl...
Również sam M.P. Markowski uległ fascynacji tej jednej z najdziwniejszych książek świata:
"Nie da się jej czytać ciągiem, ale można w kawałkach, najlepiej z komentarzami. To święty bełkot zachodniej cywilizacji, który umacnia przeświadczenie, że sens jest, choć go nie widać." (www.gazeta.pl)
Tłumaczenia
Mimo że pierwsze polskie wydanie "Wake" ukazuje się dopiero teraz - po 73 latach od publikacji oryginału, nie oznacza to, że utworu wcześniej tłumaczyć nie próbowano. Do tłumaczenia "Wake" podchodził Maciej Słomczyński. Tłumacz pracował nad ostatnim dziełem Joyce'a niedługo po skończeniu pracy nad inną wielką powieścią Irlandczyka "Ulissesem". Postępy przerwał stan wojenny, kiedy uniemożliwiono mu niecenzurowaną korespondencję z innymi badaczami i sprowadzanie najnowszych opracowań krytycznych oraz ograniczono możliwości wyjazdów. W 1985 roku ukazał się efekt pracy Słomczyńskiego na polu "Wake" - przekład fragmentu tekstu znanego jako Anna Livia Plurabelle, będącego ósmym rozdziałem I księgi.
Po nim z najtrudniejszą książką świata mierzył się inny znakomity tłumacz Tomasz Mirkowicz - jego przekład (zaczynający się od słowa "rzekirzyg") pierwszych sześciu akapitów ukazał się w "Literaturze na świecie" w 1982 roku (nr 8).
Publikowane właśnie polskie tłumaczenie powieści Joyce'a jest jednym z niewielu kompletnych przekładów całego "Finnegans Wake" na świecie. Dołącza tym samym do małego klubu, w którym są już wersje francuska, włoska, niemiecka, holenderska, hiszpańska, portugalska, japońska i koreańska. Inna sprawa, że niektóre z nich, nie do końca są nawet tłumaczeniami: autor niemieckiej przeróbki zrezygnował w ogóle z użycia oryginalnego tytułu, z kolei przy wersji japońskiej pracował cały sztab tłumaczy.
Co po "Finneganów trenie"?
Pierwszy tłumacz całości "Wake" na język polski Krzysztof Bartnicki, pozostaje dosyć sceptyczny co do znaczenia książki i sensu całego przedsięzięcia:
"'Finnegans Wake' stała się dla mnie książką niekonieczną. Upowszechnienie jej tłumaczenia też jest niepotrzebne." ("Wysokie obcasy", 25 lutego 2012)
W tym samym wywiadzie zdaje się sugerować, że jego przekład jest definitywny przynajmniej w tym sensie, że nie spodziewa się, żeby ktoś jeszcze miał się porwać na tak gigantyczną robotę. Doświadczenie jednak pokazuje, że także inne teksty Joyce'a doczekały się po latach nowych, konkurencyjnych tłumaczeń. Nie tak dawno, w 2005 roku ukazał się nowy przekład "Portrait of the Artist as a Young Man" Jerzego Jarniewicza, którego pierwszą wersję dał Zygmunt Allan w 1931 roku (pod tytułem "Portret artysty z czasów młodości"). Także "Dublińczycy", przetłumaczeni pierwotnie przez Kalinę Wojciechowską w 1958 roku, doczekali się nowej wersji autorstwa Zbigniewa Batki. Temu ostatniemu wybitnemu tłumaczowi nie udało się dokończyć pracy nad przekładem "Ulissesa", przerwała ją przedwczesna śmierć. Na drugiego "Ulissesa" na razie musimy jeszcze poczekać.
Sam Joyce przewidywał, że jego ostatnie dzieło bedzie „czytane szeroko w przyszłym stuleciu i, być może, stanie się lekturą szkolną w połowie wieku XXII”. Niewykluczone więc, że na fali wzrastającego zainteresowania tym dziełem doczekamy się też kolejnych tłumaczeń "Finnegans Wake". Ktoś chętny?
- Ogólnopolska premiera książki 29 lutego 2012. Utwór ukaże się nakładem Wydawnictwa Ha!art w specjalnej serii Liberatura, poświęconej dziełom, w których tekst i materialna forma książki tworzą organiczną całość.
Oprócz sterty dzieł joycologicznych, licznych słowników, encyklopedii i w zasadzie nieskończonej listy tzw. recommended reading potencjalny czytelnik "Finnegans Wake" po polsku może znaleźć pomocne następujące pozycje:
- poświęcony Joyce'owi numer "Literatury na świecie" (7-8/2004)
- Umberto Eco, "Poetyki Jamesa Joyce'a", Warszawa 1998
- Krzysztof Loska, "Finnegans Wake Jamesa Joyce'a. Rozumienie iinterpretacja", Kraków 2000