Film "Trzy kolory: Niebieski" jest pierwszym z tryptyku, na który składają się jeszcze kolejne obrazy: "Biały" i "Czerwony". Cały cykl - podobnie jak poprzedni, "Dekalog" - powstał w opozycji do bogatych w realia wcześniejszych filmów Krzysztofa Kieślowskiego, traktujących o problemach bohaterów w kontekście politycznym i społecznym. Nowa linia, obrana przez reżysera w połowie lat 80. XX wieku, poległa na sytuowaniu bohaterów w obliczu problemów egzystencjalnych, pojmowanych w sposób bardziej uniwersalny niż we wcześniejszych, bardziej realistycznych filmach.
Wszystkie filmy cyklu "Trzy kolory" nawiązują do Rewolucji Francuskiej, w warstwie ideologicznej odnosząc się w swobodny sposób do jej sztandarowych haseł: Wolność, Równość, Braterstwo, a w warstwie formalnej, za sprawą używanego jako symbol koloru, do barw francuskiej flagi. Zgodnie z tym założeniem, próbując doszukać się wymowy filmu "Trzy kolory. Niebieski" należy wyjść od hasła: wolność.
Bożena Janicka w piśmie "Film" (10/1993) pisała:
Autor "Przypadku" opowiadającego o tym, że wolny wybór jest złudzeniem, bo okoliczności kierują nas zawsze w którąś z utartych kolein życia społecznego, teraz zrobił film o wolności jako kategorii bytu.
Na dotychczasowe życie bohaterki filmu, młodej kobiety, Julie, żony cenionego kompozytora, matki kilkuletniej córki, składało się zapewne wiele obowiązków, które, jak to w życiu nieuniknione, odbierały jej część wolności. Wypadek samochodowy całkowicie zmienia jej życie. Kobieta traci męża i kilkuletnią córeczkę, sama wychodzi z życiem. W pierwszej chwili, kiedy ranna odzyskuje przytomność w szpitalu, podejmuje próbę samobójczą, nie znajduje w sobie jednak dość siły, by czyn ten spełnić.
Tadeusz Sobolewski na łamach "Kina" (10/1993) komentował:
Nieporozumieniem wydają się interpretacje 'Trzech kolorów', zawierające morał. Potrzeba miłości nie jest w filmie Kieślowskiego żadnym postulatem. To jedyne wyjście, więź która trzyma bohaterkę przy życiu. Wolność okazuje się bezużyteczna wobec utraty kogoś, kogo kochaliśmy. Prawdziwa wolność wymagałaby zajrzenia w twarz śmierci. Julia czyni to, próbując w szpitalu samobójstwa. W ostatniej chwili jednak rezygnuje. Próbuje żyć nad przepaścią, która się wokół niej otworzyła - i w tej próbie przypomina ryzykantów, badających przepaść, uwiązanych liną u nóg. (...) Drobne przedmioty - jak filiżanka z kawą - widziane w niezwykłych, celebrowanych zbliżeniach, stają się dla Julii znakami przymierza z życiem, rękojmią istnienia. Kieślowski idzie jeszcze dalej, czyni aluzję do sakramentów. Julia reaguje na śmierć inaczej niż większość matek. Odrzuca pociechę pamiątek. Jednak zagląda do torebki dziecka, i znajduje okrągły lizak, który dziewczynka miała ze sobą w samochodzie. Julia bierze cukierek do ust - i staje się to rodzajem komunii.
Julie decyduje się żyć dalej, ale zarazem nie potrafi już żyć swoim dawnym życiem. Wszelkimi środkami dąży do tego, by odciąć się od przeszłości, bo pamięć o niej sprawia jej niezmierny ból. Wystawia na sprzedaż podmiejski dom i przeprowadza się do wynajętego mieszkania w Paryżu. Nie bierze ze sobą żadnych przedmiotów, poza sznurem niebieskich paciorków. Nie chce zachować też przedmiotów, które mogłyby jej się kojarzyć z wypadkiem. Od chłopaka będącego świadkiem wypadku nie przyjmuje wisiorka z krzyżykiem, który ten odnalazł i chce jej zwrócić.
Julie dąży do tego, by zerwać wszelkie dotychczasowe kontakty, odwiedza tylko dotkniętą demencją matkę, która córki nie poznaje. Matce oznajmia, że teraz będzie robić to, co zawsze chciała, czyli nic. Jest wolna. Spędza noc z Olivierem, asystentem męża (od dłuższego czasu, bez jakichkolwiek szans na wzajemność, w niej zakochanym), by natychmiast potem oznajmić mu o zerwaniu kontaktów.
Mąż Julie, Patrice, był cenionym kompozytorem, za jego sprawą także ona żyła w świecie muzyki. W ostatnim czasie Patrice pracował nad oratorium, które zamówiła u niego Rada Europy dla uczczenia spodziewanego zjednoczenia "krajów dwunastki". Utwór miał być wykonamy w 12 krajach jednocześnie podczas planowanych uroczystości. Pozostał niedokończony, a Julie jest przeciwna, by ktokolwiek inny uczynił to w jego zastępstwie. Początkowo chce nawet zniszczyć niedokończony utwór męża.
Julie mówi niewiele, jej twarz pozostaje nieodgadniona, a wszystkie czynności wykonuje jakby mechanicznie, jak ktoś nieomal nieobecny we własnym ciele. Pije kawę, pływa w basenie, rozmawia z sąsiadką po przeprowadzce do nowego mieszkania. Najwyraźniej w jej nowym życiu brak życia. To wolność, która jest brakiem, pustką.
Julie jest wolnością obarczona. To wolność niechciana, która dodatkowo sprawia jej ból. Julie czyni wszystko, by uniemożliwić sobie rozpamiętywanie przeszłości, ale zarazem nie czyni nic, by zbudować sobie nowe, prawdziwe życie. Przeszłość jest dla niej zbyt trudna do udźwignięcia. Chce ją w jakiś sposób unieważnić. Scena, w której Julia zjada lizaka swojej córeczki, może być interpretowana - jak chce Tadeusz Sobolewski - jako rodzaj komunii, ale zarazem w tym geście bohaterki jest pragnienie, by ten przedmiot, samym swoim istnieniem pogłębiający ból, unicestwić.
Julie świadomie pragnie żyć w zawieszeniu, w jakimś "nic", które ma być rodzajem życia na niby. W filmie pada niewiele słów, nie ma w nim deklaratywnych dialogów ułatwiających odczytanie znaczeń. To milczenie też ma sens symboliczny, jest częścią składową owego "nic". Zapewne było zamysłem reżysera, by nie dialog, lecz nasycony symboliką obraz, filmowany w zimnym niebieskim kolorze przykuwał uwagę widza. Jedynym przedmiotem, jaki Julie zabiera z domu jest sznur niebieskich paciorków. Przeniknięta bólem świadomie wybiera życie w zimnie, chce w nim trwać. Julie jest wolna, ale ból sprawia, że nie może z tej wolności korzystać, jest zamrożona.
Zmiana następuje dopiero po przypadkowym odkryciu, że jej mąż miał drugie życie, o którym Julie nie miała pojęcia. Był związany z inną kobietą. Zdrada męża raczej ją zdumiewa, niż rani. Ta wiedza ma zbawienny wpływ na życie Julie, wyrywa ją z pułapki bólu i kieruje na drogę prawdziwej wolności. Nie "wolności od", ale "wolności do", do nowego uczucia, do nowej pracy. Odnajduje kobietę swojego męża, Sandrine. Kobieta potwierdza to, czego Julie właściwe już była pewna, mówi, że jej związek z mężem Julie trwał kilka lat, a także, że spodziewa się dziecka Patrika. Sandrine wydaje się zagubiona, najwyraźniej także ona doznała dotkliwej straty i ponadto dręczy ją niepokój, czy Patrice ją kochał. Julie wielkodusznie zapewnia kochankę swego męża o jego miłości do niej. A po niedługim czasie podejmuje kroki, które zmieniają poprzednie decyzje. Odwołuje sprzedaż domu, oddaje go Sandrine i jej mającemu przyjść na świat synowi. Przyjmuje miłość Oliviera i informuje go o swojej gotowości, by pomóc mu dokończyć oratorium Patrika. Film zamyka wykonanie tego utworu. Tekst oratorium stanowi 13 rozdział z pierwszego listu św. Pawła do Koryntian, zwany także czasem hymnem o miłości.
Niebieski kolor związany z pojęciem wolności, które ma się kojarzyć z Rewolucją Francuską, w artystycznym zamyśle Kieślowskiego posłużył do zobrazowania wolności pojmowanej w sposób skrajnie odmienny, jako wartości związanej nie z życiem społecznym, lecz emocjonalnym, jednostkowym odczuciem.
- "Trzy kolory: Niebieski" ("Trois couleurs. Bleu"), reżyseria: Krzysztof Kieślowski, scenariusz: Krzysztof Kieślowski, Krzysztof Piesiewicz, zdjęcia: Sławomir Idziak, muzyka: Zbigniew Preisner, produkcja: MK2 Productions SA, CED Productions, France 3 Cinema (Paris), CAB Production Lozanna, Studio Filmowe TOR, występują: Juliette Binoche (Julie), Benoit Regent (Olivier), Florence Pernel (Sandrine), Huques Quester (Patrice, mąż Julie). Film barwny, 94 min.
Nagrody:
- 1993 - Złoty Lew dla Krzysztofa Kieślowskiego na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, Złota Kaczka pisma "Film";
- 1994 - Cezar - nagroda Francuskiej Akademii Filmowej dla Juliette Binoche;
- 1994 - nagroda publiczności dla Krzysztofa Kieślowskiego na Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej;
- 1999 - film zajął 6. miejsce - wraz z pozostałymi częściami trylogii - w ankiecie tygodnika "Polityka" na najciekawsze filmy polskie XX wieku.
Autor: Ewa Nawój, listopad 2011