Cechą szczególną polskiej powojennej odmiany modernizmu były wśrubowane (z punktu widzenia architektów, którzy pracowali w skrajnie ograniczonych warunkach), a zarazem niskie (z punktu widzenia mieszkańców, którzy gnieździli się w niskich i ciasnych pokojach) normy. Przy tak dużym zapotrzebowaniu na nowe mieszkania, jakie istniało w urbanizującej się i zniszczonej działaniami wojennymi Polsce, nie mogły być one ani zbyt przestronne, ani zbyt wysokie. Architektów ograniczała metoda wznoszenia budynków (wielka płyta), no i rzecz jasna warunki ekonomiczne. Podstawowe zadanie brzmiało: zmieścić wszystkie funkcje na jak najmniejszej powierzchni i przy minimalnym zużyciu materiału. Klaustrofobia wpisana została na stałe w betonowe dziedzictwo statystycznego Polaka, który w PRL-u zwany był "szczęściarzem". Tylko szczęściarz bowiem dostawał przydział na własne mieszkanie.
Niektóre prace Moniki Sosnowskiej, rzeźbiarki operującej architektoniczną formą i często odnoszącej się w swojej twórczości do spadku po modernizmie, można by uznać za metaforyczne ujecie tego przestrzennego ograniczenia. W 2007 roku we wnętrze polskiego pawilonu na Biennale w Wenecji Sosnowska "wbiła" konstrukcję od niego większą ("1:1"). Stalowa forma zbudowana w fabryce domów w Warszawie, by zmieścić się w środku pawilonu, musiała zostać zgnieciona. Podobnie dzieje się w przypadku "Zmęczonego pokoju". By dopasować się do wielkości wystawowego okna, proste wnętrze musiało ulec zgnieceniu. Ściany, podłoga, sufit łamały się i przekrzywiały, aż pomieszczenie zmniejszyło się do wymaganych rozmiarów. Nie przypominało już swoim wyglądem zwykłego pokoju.
W Warszawie "Zmęczony pokój" można było oglądać w jednym z okien na placu Konstytucji w 2006 roku. Pomieszczenie za witryną wyglądało jakby zassało się do środka. Płaszczyzny podłogi, ścian i sufitu pogniotły się niczym tektura, tworząc proste, geometryczne załamania i kąty. Drzwi przekrzywiły się i przechyliły. Nawet lampa zawisła pod kątem, cały czas świecąc. Wnętrze nie utraciło jednak dobrze nam znanych cech - lampa to typowa, świecąca kula, tak popularna w świetlicach czy korytarzach urzędów i szpitali, drzwi były proste, a całość pociągnięto farbą o kolorze jakby zdjętym z korytarzowych lamperii. Żadnych ekstrawagancji. Z uwagi na umiejscowienie instalacji widownię "Zmęczonego pokoju" stanowili nie tylko bywalcy galerii, lecz także przypadkowi przechodnie. I oni na pewno, mimo niecodziennego widoku, odnaleźli w nim dobrze im znane, rodzime motywy.
Artystka operuje więc na granicy tego, co zapoznane, rodzime, własne, oraz tego, co obce, a nawet wrogie. Jak u Zygmunta Freuda, za heimlich czai się unheimlich. Pokój, po którym oczekujemy, że pozostanie sobą i da nam schronienie, traci swe podstawowe cechy, zamienia się niczym w horrorze w coś, co nie nadaje się już do mieszkania, staje się niebezpieczne i złowrogie. Tracimy grunt pod nogami. Sosnowska tworzy oniryczną wizję, ale wciąż przebywamy w dobrze nam znanym otoczeniu. Coś się tu tylko nie zgadza. Gdzieś gubi się perspektywa, pokój się kurczy, ściany łamią, nie możemy ustać na krzywej podłodze.
"Zmęczonego pokoju" nie doświadczamy jednak bezpośrednio, oglądamy go za szybą witryny. Szyba jest ekranem, który oddziela nas od wykreowanej przez artystkę przestrzeni. Doświadczamy więc jej bardziej na zasadzie thrillera, filmu, na którego widok możemy czuć się niepewnie, wiemy jednak, że to nie dzieje się naprawdę. I z tego napięcia czerpiemy przyjemność. Dysonans poznawczy, zwłaszcza jeśli doznawany przypadkiem przez przechodnia, działa na zasadzie manierystycznego zaskoczenia.
Ale Sosnowska osiąga też inny efekt, zawarty w tytule. Architektura, której podstawowym zadaniem jest trzymanie poziomu i pionu, a tym samym dawanie schronienia i silnej podstawy dla człowieka, ulega "zmęczeniu". Podobnie jak ludzie wyczerpani pracą potrzebują chwili relaksu, tak pomieszczenie również udaje się na odpoczynek. "Zmęczony pokój" jest wyjątkowy, ponieważ oglądamy go od środka. Jakby z wnętrza brzucha wieloryba. Jeśliby szukać dla gestu artystki odniesienia w historii sztuki, należałoby wskazać chociażby niemieckie malarstwo ekspresjonistyczne z początku XX wieku czy kubizm analityczny - Pablo Picasso i Georges Braque ukazywali przedmioty jednocześnie z wielu punktów widzenia. W "Zmęczonym pokoju" następuje podobne pomieszanie perspektyw.
Operując poetyckimi środkami animizacji i antropomorfizacji, Sosnowska tworzy alternatywne formy starzenia się architektury. O modernizmie zwykło mówić się, że starzeje się brzydko. Opuszczone bloki, a nawet geometryczne wille z międzywojnia nie zamieniają się w malownicze ruiny, którymi zachwycaliby się romantycy. Niby ulegają tym samym procesom co na przykład ateński Partenon. Wydaje się, że zostały raczej stworzone do tego, by błyszczeć nowością niż obrastać mchem. Nie sprawdzają się jako symbol vanitas. Jednak w redakcji artystki elementy modernistycznej architektury umierają pięknie - metalowe klatki schodowe omdlewają z gracją, więdną z wdziękiem, okruchy murów tworzą "czyste", geometryczne, modernistyczne odłamki, panele odrywają się z sufitu nie siłą grawitacji, lecz rzeźbiarskiego gestu. Na tym napięciu opiera się sztuka Sosnowskiej. Architektura ożywa tylko po to, by umrzeć w ostatniej konwulsji. My oglądamy zawsze moment "po".
Ale jest też w tych pracach rodzaj humoru, którego nie spodziewalibyśmy się po modernistycznej tradycji w architekturze, humor bliższy surrealizmowi. Dostrzec można pokrewieństwo Sosnowskiej z Edwardem Krasińskim. Modernizm miesza się z typowo manierystycznym efektem zaskoczenia, wszystko jest "tak jakby". Metalowy szczebelek zrasta się z innym, "tak jakby" zamieniał się w bluszcz, metalowe kręcone schody "tak jakby" omdlewają, pokój "tak jakby" kurczy się w sobie. Elementy tracą swoją pierwotną funkcję. Architektura wyzbyta swej funkcjonalności zamienia się w rzeźbę. Przypomina bardziej scenografię z "Gabinetu doktora Caligari" (1919) czy dzieł Fritza Langa. "Zmęczony pokój" z powodzeniem mógłby posłużyć za dekorację ekspresjonistycznych filmów. Jedno jest pewne - w tym "pokoju" już nikt nie zamieszka.
Autor: Karol Sienkiewicz, marzec 2011
• Monika Sosnowska
"Zmęczony pokój"
instalacja architektoniczna
2006