Lothe Lachmann Videoteatr "Poza" jest jedynym teatrem w Polsce łączącym żywy plan aktorski z elektronicznym – monitorów i ekranowych projekcji z kamer i rzutnika, uzupełnionym cyfrową wirtuozerią komputerową. Videoteatr "Poza" powstał dzięki współpracy artystycznej aktorki Jolanty Lothe oraz pisarza i reżysera Piotra Lachmanna.
W swojej siedzibie dysponuje wprawdzie zaledwie czterdziestoma czterema miejscami na widowni, jednak dzięki nagraniom powstającym w wielu miejscach świata (Włochy, Grecja, Egipt, Izrael) wprowadza do intymnej przestrzeni obraz innych rzeczywistości. Udramatyzowane, przenikające się "lustra" odległych planów czasowych i przestrzennych, tworzą w ten sposób symbiozę między żywym aktorem a jego elektronicznym powieleniem. Słowo, obraz i muzyka – wraz z nową techniką – podporządkowane zostają odwiecznym sensom sztuki teatru.
Piotr Lachmann z pochodzenia jest urodzonym w Gliwicach (wtedy jeszcze Gleiwitz) Niemcem. Po dzieciństwie i latach młodości spędzonych w powojennej Polsce i okresie dłuższego pobytu w Niemczech, z początkiem lat osiemdziesiątych przyjechał do naszego kraju. Był, jak wspominał, po prywatnych "studiach" u Jana Kotta, którego rewelacyjne, znakomicie przyjmowane w świecie teksty o teatrze przetłumaczył na niemiecki. Wielkie wrażenie na Lachmannie wywarła utopia Stanisława Ignacego Witkiewicza nieustającego w poszukiwaniach teatru artystycznego i jego rozpacz z powodu nieuchronnego zaniku uczuć metafizycznych. Spotkawszy Jolantę Lothe, zaczął wcielać w życie własny twórczy zamysł – teatru z aktorką w żywym planie wspieraną scenograficznym bogactwem elektronicznego zaplecza.
Z początku ich Videoteatr "Poza" spotykał się z odbiorem nieufnym. Podejrzewano ich o przeszczepienie jakiegoś zachodniego patentu na teatr nowych technologii. Z kolei widzowie z Zachodu nie mogli się nadziwić, że w Polsce powstało coś równie oryginalnego.
Krytyka, z pewnym zażenowaniem, chwaliła – przyznał Piotr Lachmann. – Przekonał ją w końcu nasz upór. A my po latach prób doczekaliśmy się widza twórczego, bo bez jego współuczestniczącej wyobraźni te wylewające się z ekranów strumienie obrazów, rzeczywiście mogą irytować. No i doszli nowi współtwórcy, aktorzy, że wspomnę choćby Jana Peszka i jego córkę Marię Peszek. Przestaliśmy więc narzekać, skoro rzecz się sprawdza, bo ma widza. Nie skarżymy się na niezbyt hojne dotacje i że nikt z decydentów nie widzi, iż nasz eksperyment jest świadomą, modelową próbą symbiozy techniki i humanistyki.
Swoją zabawę w teatr techniki traktują przede wszystkim jako "grę o zachowanie ludzkiej twarzy". Nie tylko w teatrze.
Po śmierci Helmuta Kajzara wpadliśmy na ten sam pomysł – zrobienia przedstawienie opartego na jego tekstach – dodaje Jolanta Lothe. – Kontynuacja idei "teatru metacodziennego" na dużych scenach i z wieloma aktorami nie była już możliwa. Wcześniej byłam w Teatrze Narodowym za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza, ale po jego odwołaniu wszystko się zmieniło. Stałam się prywatną osobą. Postanowiliśmy wraz z Piotrem Lachmannem robić to w inny sposób. "Gwiazda" Kajzara dawała możliwość grania tylko jednej aktorce. Nie chciałam jednak robić monodramu. Zaczęło się od poszukiwania medium. Początkowo miała to być projekcja filmowa.
Piotr Lachmann miał kamerę filmową. Razem z Jolantą Lothe wyjechali do Wenecji, a później do Mediolanu, gdzie nakręcili wiele ciekawych ujęć. Wybrali się do kina. Kiedy po seansie otworzyli bagażnik, zobaczyli, że jest pusty. Wraz z kamerą przepadł nakręcony materiał. Pierwsze niepowodzenie bynajmniej nie przekreśliło śmiało zarysowanych planów na ten teatr, który zrodził się w ich głowach.
Jakkolwiek Piotr Lachmann w Polsce czuje się dobrze zakorzeniony i zadomowiony, mawia, że ze swoim niemieckim obywatelstwem pozostaje tu gościem. Dziś uważa, że uparte trwanie na stanowisku, iż Videoteatr jest ich oryginalnym pomysłem, było błędem. Gdyby wraz Jolantą Lothe mówili, że jest to zapożyczone "stamtąd", skądś z Zachodu, wtedy wszystko byłoby prostsze. Polacy mają bowiem niezwykłą skłonność do natychmiastowego akceptowania rzeczy sprawdzonych gdzieś indziej.
Oryginalność formuły eksperymentalnej sceny jako pierwsi potwierdzili organizatorzy festiwalu Documenta w Kassel. Równie spójnego połączenia teatru z techniką wideo nigdzie indziej nie spotkali. Przydały się studia politechniczne Piotra Lachmanna. Nie studiował wprawdzie elektroniki, lecz chemię.
Dostrzegał, jak twierdził, jej humanistyczny wymiar. I poetycki. Fascynowały go znaki, hieroglify, zapachy. A chemia organiczna polegała między innymi na budowaniu dziwnych, skomplikowanych obwodów, które były jakby pramodelem równie tajemniczych układów elektronicznych.
Wprawdzie do prawidłowego sterowania mikserami cyfrowymi, wykształcenie elektroniczne nie jest niezbędne, ale to właśnie pochylony podczas przedstawienia/seansu nad konsoletą Piotr Lachmann uważany jest za elektronicznego szamana, a nie konstruktorzy owego przemyślnego sprzętu. Z początku uważali zresztą, że tego, co wymyślił artysta, wykonać się nie da. Zrobione przez nich tajemnicze skrzynki pracują tymczasem kolejne dziesięciolecia.
Szczupła sylwetka Piotra Lachmanna, nieodłączny kaszkiet, błysk latarki odciągającej niekiedy uwagę widza od głównego nurtu wydarzeń scenicznych, jest również integralnym elementem widowiska.
Pionowe ustawienie monitorów, na których pojawia się sporo intrygujących obrazów, przywołuje na myśl totemy, co już w pewnym sensie zmierza ku sferze sacrum. Telewizja – jako główne medium przekazu z całego cywilizacyjnego śmietnika – przyczyniła się do tego, że artysta posługujący się współczesnymi środkami, odkrywa coś nowego, magicznego. Niby Adam Mickiewicz z jego fascynacją litewsko-białoruskim obrzędem dziadów.
Piotr Lachmann nie krył, że w wyjazdach choćby do Grecji pociągało go zawsze nie tylko morze i marmurowe skały, ale też poczucie, że tak tam jest od tysiącleci. Rodziło to w nim często pokusę, aby w tło tej niesamowitej aury wieków wpisać gwar jakiejś opowieści. Wspartej biologicznością, zmysłowością.
Razem z Jolantą Lothe wybierają do swoich przedstawień miejsca może nie tyle magiczne, ile znaczące. Odnajdują je również w Polsce. Świat południa ma jednak niezaprzeczalne uroki. Rewelacyjne ujęcia zdarzyło im się nakręcić w Egipcie, podczas wstępnych prac do przedstawienia "KababaKai". Mieszkając u przyjaciół, spostrzegli z ich domu majestatycznie kroczące wielbłądy, z kołyszącymi się na ich grzbietach beduinami. W tle – olbrzymie talerze anten satelitarnych. Za nimi, w głębi krajobrazu – piramidy, tańczące w zachodzącym słońcu od rozedrganego z gorąca powietrza.
W niedługim czasowo skrawku zapisu filmowego zawarty został oddech tysiącleci. To i podobne spojrzenia okiem twórczo wykorzystanej kamery, stanowią następnie organiczną tkankę kolejnych, niepowtarzalnych w nastroju widowisk Videoteatru "Poza".
Autor: Janusz R. Kowalczyk, październik 2010, aktualizacja: jrk, listopad 2016. | |
Przedstawienia Lothe Lachmann Videoteatr "Poza"
(wszystkie w reżyserii Piotra Lachmanna):
-
"Akt-orka" Helmuta Kajzara, premiera (na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie): 22 czerwca 1985;
-
"Kajzar-fragmenty" Helmuta Kajzara, premiera (na scenie Teatru Studio w Warszawie): 27 marca 1987;
-
"Akt-orka II" Helmuta Kajzara, premiera: 23 czerwca 1988;
-
"Akt-orka III" Helmuta Kajzara, premiera (na scenie Teatru Szwedzka 2/4 w Warszawie): 19 października 1990;
-
"Operacja 'Alkestis' " Piotra Lachmanna, premiera: 12 grudnia 1991;
-
"KaBaKai/RE-animacje" Piotra Lachmanna, premiera: 18 grudnia 1993;
-
"Powieść dla Hollywoodu" Hanny Krall, premiera: 18 listopada 1996;
-
"Akt-orki" Helmuta Kajzara, premiera: 30 października 1999;
-
"KababaKai" Piotra Lachmanna, premiera: 2 lutego 2002;
-
"E.T.A. Hoffmann w Płocku" Ernesta Teodora Amadeusza Hoffmanna, premiera: 29 marca 2004;
-
"E.T.A. Hoffmann: z Płocka do Warszawy" Piotra Lachmanna, Teatr Wielki, Poznań (Festiwal Hoffmannowski), premiera: 7 kwietnia 2005;
-
"Hommage à Hoffmann" Piotra Lachmanna, Łazienki Królewskie (Podchorążówka, Sala Wielka), Warszawa, premiera: 22 października 2005;
-
"spiewanna@alkestis.pl" według Eurypidesa i Thorntona Wildera, premiera: 19 listopada 2005;
-
"Hamlet gliwicki. Próba" Piotra Lachmanna, premiera: 17 września 2006;
-
"Wyspy Galapagos" Helmuta Kajzara, premiera: 9 lutego 2008;
-
"ZgrzYt" Piotra Lachmanna, premiera: 10 czerwca 2010;
-
"Ja im jeszcze pokażę. Hommage à Różewicz", na podstawie trzech fragmentów sztuki "Stara kobieta wysiaduje" Tadeusza Różewicza, jego poematów: "Regio", "Pierwsza miłość", "Opowiadanie o starych kobietach", wybranych sekwencji nagrań z autorem oraz fragmentu sztuki Helmuta Kajzara "Gwiazda", premiera: 31 marca 2012;
-
"Sny o mieście W." Piotra Lachmanna, Videoteatr "Poza", Warszawa, premiera: 20 maja 2013;
-
"Żyd Wieczny Tułacz", według opowiadania Aleksandra Wata, (także adaptacja, obrazy), Videoteatr "Poza", Warszawa, premiera: 30 marca 2015;
-
"Watogodzina", na podstawie tekstów Aleksandra Wata i Oli Watowej, (także scenariusz, obrazy), Videoteatr "Poza", Warszawa, premiera: 29 października 2016.
Lothe Lachmann Videoteatr "Poza"
ul. Morskie Oko 2 (Pałac Szustra)
02-511 Warszawa
Województwo mazowieckie
Tel: (+48) 22 856 93 12, 22 825 32 34
www.poza.q.pl
O Lothe Lachmann Videoteatrze "Poza" czytaj także w:
Grażyna Korzeniowska, "Videoteatr Poza, czyli siła kreacji"
Tomasz Miłkowski, "Różewicz w Videoteatrze"
Mirosława Pindór, "Helmuta Kajzara obrazy rozproszone w Lothe Lachmann Videoteatrze 'Poza' "