Poemat jest powtórnym debiutem poetyckim autora, który rozpoczął karierę poetycką arkuszem Monolog wieczorny (Wrocław 1997, OKIS), ale następnie przez kilkanaście lat publikował jedynie przekłady i książki z zakresu historii literatury.
W uzasadnieniu jury nagrody im. Kościelskich czytamy:
"Ten wielopoziomowy, bogaty stylistycznie utwór porusza w jednym błysku pamięci, w metafizycznej perspektywie wiele tematów: przyjaźnie, podróże, momenty radości życia. Wszystko to napisane oszczędnym, precyzyjnym, nowoczesnym stylem pełnym odwołań do wielkich duchów literatury."
Poemat opatrzony jest w motto z Upiora Mickiewicza ("Serce ustało..."), co może być sygnałem mówiącym o ambicjach autora i wyznaczającym pewną płaszczyznę odniesienia, nie tylko literacką, ale też sytuacyjną. Mamy bowiem do czynienia, na poziomie fabularnym, z opowieścią o zatruciu bohatera - którego chciałoby się utożsamiać z autorem poematu - nieopatrznie wypitą wodą z butelki, w której przywieziono znad Morza Śródziemnego gałązkę trującej rośliny ozdobnej, tytułowego oleandra.
Spodziewając się rychłej śmierci, bohater przymierza swój los do odchodzących w ostatnich latach wielkich polskich poetów - Herberta, Miłosza - i komentuje autoironicznie: "Czy można umrzeć w równie głupi sposób: / otruty wodą z plastikowej butelki, / do której wczoraj wstawiono / uciętą gałązkę?"
Czas poematu jest podwójny. Z jednej strony chodzi o to, by zatrzymać chwilę bieżącą, jak w tłumaczonej przez Kurka Modlitwie Meksykanina Davida Huerty, gdzie chwila "rośnie jak żółte światło / słońca i płonących cytryn / - i smakuje jak morze, jak ukochane dłonie, / pachnie ulicą w Paryżu, / gdzie byliśmy szczęśliwi". Z drugiej strony, o to, by - jak w sparafrazowanym w poemacie fragmencie wiersza Roberta Lowella (w przekładzie Piotra Sommera) - "dać / wspomnieniu oko mikroskopu", by dokładnie ujrzeć i pokazać wybrane spośród minionych chwil. Ta podwójna perspektywa pozwala na wytworzenie swoistego dystansu wobec przywoływanych chwil, a zarazem dystansu wobec samego bohatera, który jawi się niekiedy jako postać z komedii Fredry.
Podwójne jest też zaplecze kulturowe. Z jednej strony mamy w poemacie liczne odniesienia do luminarzy polskiej literatury, z drugiej - istotną rolę odgrywa sztafaż kultury klasycznej (ciekawe odwrócenie toposu "wielkiej podróży": bohater nie jedzie na Południe, tylko z niego wraca, w pośpiechu omijając Alpy), a także współczesna kultura Zachodu. I tak pojawia się w poemacie wspomnienie spotkań w Granadzie z mieszkającym i dziś na przemian w Hiszpanii i w Holandii poetą i malarzem Hansem Vlekiem (rocznik 1947) a także kilkakrotne odwołania do amerykańskiego barda Toma Waitsa.
Oleander formalnie najlepiej chyba mieści się w kontekście poezji angielskiej i amerykańskiej dwudziestego wieku. Kurek nawiązuje do poematów T.S. Eliota, W.H. Audena, Johna Ashbery'ego, ale nie staje się przez to ich epigonem. Jego poemat pełen jest oryginalnych obrazów i sugestywnych scen, jak wizja ciała Josifa Brodskiego, które wypłynęło spod wyspy-cmentarza San Michele i powędrowało - może na ulubione Fondamenta degli Incurabili? - a może wyłowiono je "gdzieś w ciemnym ujściu / rzeki, w innych morzach"?
Oleander ma też warstwę podskórną. Nie przypadkiem autor powiada w pewnej chwili "Numerologia nie daje ci pisać", a mickiewiczowskie "czterdzieści i cztery" wiąże przekornie z liczbą świec "na osiem dni Chanuki". Odwołaniem do tego żydowskiego święta jest też wzmianka o chanukowym bączku ("srebrne nitki wirują jak drejdel"). Wypisane na ściankach drejdla hebrajskie litery mogą oznaczać nic, albo wszystko, albo połowę, albo jedną monetę. Pełen wachlarz możliwości - życia, losu.
Oleander to książka do wielokrotnej lektury. Można cierpliwie rozsupływać cytaty i aluzje, jakimi poemat został naszpikowany, ale można też smakować jego stronę zmysłową, związaną z naturą (ptakami, owadami, drzewami) i z cielesnymi doznaniami. Całość zaś napisana jest bez zadęcia, lekko i z poczuciem humoru.
Autor o Oleandrze:
"Zależało mi na tym, aby nieoczywistość tekstu przenieść o poziom wyżej, aby wynikała z zestawienia pozornie prostych zdań. Narracja jest prowadzona z kilku perspektyw: tego, kto tu i teraz pisze poemat, i tego, kto kilka lat wcześniej odbywa podróż, otruwa się i sądzi, że umiera. Jest też perspektywa różnych momentów historycznych, w których obaj próbują się zanurzyć. Kiedy zacząłem pisać, zdałem sobie sprawę, że pamiętam niewiele, że pamięć działa jak automat, który zapisuje wciąż coś nowego na dawnej taśmie. Uświadomiłem sobie, że istnieją okresy, które niemal w całości wyparłem. Dlatego pisanie było budowaniem tożsamości i na poziomie osobistym, i kulturowym." ("Ile kosztuje słowo do Polski?" Agnieszka Wolny-Hamkało rozmawia z Marcinem Kurkiem, "Gazeta Wyborcza", 12 października 2010)
W ostatnią sobotę września roku 2010 sms z wiadomością o nagrodzie Kościelskich zastał autora Oleandra - podróżującego z żoną do Hiszpanii - we francuskim miasteczku Brie-Comte-Robert, pod domem, w którym Czesław Miłosz kończył pisać swą jedyną powieść, Dolinę Issy. Zamknęła się w ten sposób symboliczna klamra: wiadomość o nagrodzie nałożyła się na otwierającą poemat "wiadomość o śmierci Czesława Miłosza", która "w tamtą sobotę" zastała poetę przed domem Gombrowicza we francuskim miasteczku Vence.
Materiał audiowizualny:
Autor: Jan Zieliński, październik 2010
-
Marcin Kurek
Oleander
Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2010
115 x 170, 68 ss., miękka oprawa
ISBN: 978-83-60046-12-8
www.zeszytyliterackie.pl