"Tygodnik Powszechny", Kraków, 7 października 2007
Dodatek z okazji Roku Karola Szymanowskiego
Pieśni kurpiowskie Karola Szymanowskiego są jednym z najważniejszych utworów w moim życiu. Poznałam je w 1996 r., kiedy zabierałam się do ich nagrania dla firmy "Musicon". Wcześniej śpiewałam
Pieśni księżniczki z baśni, inne cykle Szymanowskiego, ale po "Pieśni kurpiowskie sięgnęłam wtedy po raz pierwszy. I od pierwszego wejrzenia do nut zakochałam się w tej muzyce.
Głównie myślałam o zachowaniu idiomu ludowego, chciałam nie tyle wyciągnąć sens ludowego tekstu, ile pójść za archaizmami linii melodycznej. Starałam się zachować naiwną prostotę. Poszłam tym tropem i zrealizowane wówczas nagranie dostało "Fryderyka", czego się nie spodziewałam. Była to dla mnie ogromna satysfakcja, bo nie urodziłam się przecież w tej kulturze, a wraz z pracą nad cyklem, poznawaniem go, wchodzeniem w ten świat - kurpiowska kultura stała mi się bardzo bliska.
Potem włączałam Pieśni... do rozmaitych programów, koncertów w Polsce i, głównie, za granicą. Zauważyłam, że zawsze podobają się publiczności, nawet bez tłumaczenia wszyscy wiedzą, o co w nich chodzi. Z czasem zaczęłam wykonywać je inaczej. Im bardziej kraj, w którym śpiewałam, był odległy od Polski, tym bardziej zaczynałam się w tych pieśniach dopatrywać czegoś nowego. I odkryłam w nich drugą stronę.
Stało się to w momencie, gdy słuchałam, jak moja siostra, pianistka, z którą występuję, ćwiczyła akompaniamenty. To było mocne doświadczenie, całkowicie przestawiło moje słyszenie Pieśni kurpiowskich; uświadomiłam sobie, że akompaniament jest niezależnym, osobnym utworem - bogatym i dramatycznym. Nagle zrozumiałam, że Szymanowskiemu w ogóle nie chodziło o to, żeby w tych pieśniach była podkreślona ludowość i prostota - to tylko jeden z elementów układanki, który składa się na sens tej muzyki. Szymanowski chciał zrobić z każdej z pieśni dramatyczną scenę. Zrozumiałam, że do tej interpretacji trzeba dodać teatralność, wyciągnąć ze słów i dźwięków teatr, który też jest w nich zawarty. Wtedy, wychodząc od partii akompaniamentu, a także od linii głosowej, zaczęłam doszukiwać się w nich dramatyczności, strony teatralnej. W tej chwili śpiewam Pieśni kurpiowskie zupełnie inaczej. Nawet kilka lat temu jeden z polskich krytyków zarzucił mi, że robię z nich wyłącznie teatr, a zapominam o prostocie i ludowości...
Może rzeczywiście przesadziłam? Ciężko znaleźć równowagę między jednym a drugim, bo i ludowa prostota, i teatralna dramatyczność są w Pieśniach kurpiowskich równie ważne.
[Olga Pasiecznik (Pasichnyk) urodziła się na Ukrainie. Jest śpiewaczką mającą w dorobku ponad 30 płyt i występy z najlepszymi światowymi orkiestrami. Jej nagranie "Pieśni kurpiowskich" Szymanowskiego z 1997 r. zostało uhonorowane "Fryderykiem".]
Artykuł ten zamieszczamy na naszych stronach dzięki uprzejmości redakcji "Tygodnika Powszechnego", który opublikował go w "Dodatku z okazji Roku Karola Szymanowskiego"
(Kraków, 7 października 2007).