W serii "Sulina" wydawnictwa Czarne, prezentującej szeroko pojętą literaturę faktu, dotyczącą nieznanych lub znanych tylko pozornie miejsc Europy, ukazał się właśnie zbiór esejów
Krzysztofa Vargi, zatytułowany Gulasz z turula. Tytuł książki, a także tytuły poszczególnych rozdziałów nasuwają skojarzenia z typowym menu, jakie można znaleźć w prawie każdej węgierskiej knajpce, o Węgrzech bowiem jest w owych esejach mowa. Autor
Nagrobka z lastryko serwuje swoje dania w sposób niezwykły i interesujący. Zapewne wpływ na to ma pochodzenie pisarza, w którego żyłach płynie węgierska krew. Varga próbuje więc zrozumieć naszych sąsiadów, opisując nie tylko ich historię, legendy, kulturę czy konkretne miejsca (do książki dołączony jest szereg zdjęć), lecz także (a właściwie przede wszystkim) ich kuchnię i narodowe kompleksy.
Państwo Madziarów jawi się jako pole nieustannej bitwy pomiędzy tytułowym turulem a smogiem nostalgii, ale
"siedmiogłowy smog wygrywa w tym starciu, bo turul został zaklęty w kamień i brąz i nie może się ruszyć. Jego skrzydła są rozpostarte, ale nieruchome, dziób groźny, ale stępiony, pazury ostre, ale obmyte jak kamień przez wodę. Nie potrafi uczynić żadnej krzywdy smogowi nostalgii". Turul - mityczny ptak, często pojawiający się na kartach książki - swoim wyglądem przypomina ogromnego sokoła, przesiaduje na szczycie Drzewa Życia, otoczony mniejszymi ptakami, w które zaklęte były dusze nienarodzonych. Stał się skrzydlatym symbolem Węgier, ich swoistym opiekunem, wierzenia podają, że dwukrotne dotychczas jego cudowne pojawienie się miało znaczący wpływ na dalsze losy narodu. Na Węgrzech znajduje się bardzo dużo wizerunków turula. Jego charakterystyczna postać - z rozpostartymi skrzydłami, dziobem otwartym w niemym krzyku i zazwyczaj mieczem trzymanym w szponach - spoziera z plakatów, rysunków, starych dokumentów, map, a przede wszystkim z licznych rzeźb. Największy posąg mitycznego ptaka znajduje się w miejscowości Tatabánya i jest to prawdopodobnie największa rzeźba ptaka w Europie. Turul od lat jest podziwiany nie tylko przez rodowitych Węgrów, lecz także przez turystów, nic zatem dziwnego, że i Varga jest najwyraźniej symbolem tym zafascynowany. Drugą fascynacją autora jest bez wątpienia kuchnia. Świadczą o tym, jak już wspominałam, tytuły poszczególnych rozdziałów, w których obok nazw typowych potraw pojawiają się jeszcze ich nietypowe "składniki", którymi okazują się... znani działacze polityczni bądź historyczni bohaterowie. Mamy zatem: "Paprykarz z Kádára", "Pieczeń z Horthyego", "Zupa z Rákosiego", "Pörkölt z Bulcsú i Lehela", "Salami ze świętego Stefana", "Leczo z Gurcsánya i Orbána", "Smalec z Kossutha" oraz "Kotlet z Árpáda". Swój Gulasz... przyprawia jeszcze Varga bezkompromisowością sądów i szczyptą zjadliwego humoru.
Kulinarne podróże autora Karoliny po Kraju Korony Świętego Stefana zaczynają się od wspomnień z dzieciństwa, przesyconego zapachami duszonych na smalcu warzyw, faszerowanej papryki, zapiekanki kartoflanej i leczo, które rozchodziły się w domu przy Újvidék tér. Varga opisuje również swoje ulubione miejsca w Budapeszcie. Są to między innymi bar "Nostalgia", piwiarnia "Lánchíd", jadłodajnia "Kádár" czy sklep mięsny na rogu Moszkva tér i Dékán utca, w którym można na miejscu (w jakim innym kraju są stoliki w sklepie mięsnym?!) zjeść wysmażoną hurkę zamoczoną w musztardzie z marynowaną papryką. Przywołanie smaku owej hurki porównane zostaje nawet do maczanej w herbacie proustowskiej magdalenki, tak samo bowiem wywołuje falę wspomnień i nostalgicznej tęsknoty za utraconą przeszłością. Wędrówki pisarza po różnych zakątkach Węgier nie są jednakże typową turystyczną podróżą. Z Gulaszem z turula w ręku można by, co najwyżej, wytyczyć mapę miejsc, w których podają najlepszą pálinkę lub w których można zobaczyć jeszcze, tak nietypowy dla restauracji XXI wieku, wystrój w postaci ceraty na stołach i plastikowych kwiatów w wazonach. Węgry Vargi bowiem to nie kraj znany z pocztówek czy kolorowych folderów biur podróży. I całe szczęście. Dzięki temu możemy poznać inne oblicze państwa, które wydaje nam się (jakże mylnie!) tak dobrze znane.
Wielką zaletą omawianego zbioru jest bez wątpienia próba wyjaśnienia ciągłych tęsknot i melancholii, jakie kryją się w węgierskiej duszy i zatruwają węgierskie serca. Varga pisze nawet, że bycie Węgrem jest przekleństwem, gdyż Madziarowie są skazani na bycie Innymi. Są nieszczęśliwi, czują się zagrożeni i skrzywdzeni (głównie postanowieniami w Trianon, największą traumą w historii Węgier), cierpiąc przy tym na
"chroniczne poczucie wyjątkowości". Czy więc tak bardzo różnią się od Polski, która nadal chce uchodzić za "Mesjasza narodów" w zjednoczonej Europie? Czyż nie łączy nas wspólne poczucie deterministycznego wpływu historii? Tymi wszystkim skłonnościami do melancholii wyjaśnia w końcu pisarz ogromną ogólnoświatową popularność piosenki Rezsö Seressa i László Jávora z 1933 roku zatytułowanej Szomorú Vasárnap, czyli Smutna niedziela. To bez wątpienia, obok Dziewczyny o perłowych włosach zespołu Omega, najbardziej znany węgierski utwór muzyczny śpiewany przez ogólnoświatowe sławy, począwszy od Franka Sinatry, Marianne Faithfull, Louisa Armstronga czy Billie Holiday, a skończywszy na Sinead O'Connor i Björk. I tu dochodzi Varga do kwestii samobójstwa, które jest - jego zdaniem - nieodłącznym elementem węgierskiej kultury.
"Odbieranie sobie życia jest nieodłącznym składnikiem, a właściwie konsekwencją węgierskiej nostalgii; nie da się wytrzymać tęsknoty nie wiadomo za czym - zamienia się ona w bezdenną depresję, prowadzącą do pozbawienia się życia" - pisze, a następnie wymienia znanych Węgrów-samobójców, takich jak hrabia István Széchenyi, pisarz Sándor Marái, aktor Zoltán Latinovits, politycy László Teleki i Pál Teleki, piosenkarze Pál Szécsi i Jimmy Zambó czy w końcu Miss Węgier z 1985 roku Csilla Molnár. Samobójstwo stało się zatem, jak ironicznie zauważa Varga,
"największym sukcesem eksportowym węgierskiej kultury".
Gulasz z turula jest bez wątpienia książką wyjątkową. Autor
Tequili bowiem nie tylko próbuje uporać się z własną nostalgią za utraconym dzieciństwem, lecz także daje ważną diagnozę współczesnej węgierskiej kultury. Nie bez powodu prywatnych historii o rodzinie Vargi nie jest w książce wiele (pojawia się tylko wątek o dziadkach, związany z pewną rodzinną tajemnicą). Więcej miejsca zajmują opisy historycznych bitew, miejsc, ludzi, filmów czy książek, a także współczesnych wydarzeń politycznych, na przykład nagranie słynnej wypowiedzi premiera Ferenca Gyurcsányego o tym, że jego rząd "spierdolił wszystko, nie trochę, ale bardzo", i związane z tym demonstracje ludności w Budapeszcie, pokazywane chyba we wszystkich najważniejszych serwisach informacyjnych świata.
Omawiany zbiór nie jest więc tylko i wyłącznie subiektywnym przewodnikiem po Węgrzech, w których Varga jest swój i obcy jednocześnie. Dzięki owej równoczesnej "swojskości" i "obcości", w których potrafi na szczęście zachować równowagę, z jednej strony - widzi więcej, dogłębniej i lepiej rozumie, z drugiej jednakże - może pozwolić sobie na obiektywizm, a nawet nutkę krytycyzmu. Najnowsza książka autora 45 pomysłów na powieść jest więc niezwykle wnikliwym i sugestywnym zapisem spostrzeżeń o kraju, o którego mieszkańcach Emil Cioran napisał zdanie (przywołane zresztą przez Vargę):
"Węgier znajduje szczęście w swoim płaczu".
Magdalena Boczkowska
© by "Twórczość" 2008