Z radością przeczytałem nowy tomik
Krystyny Miłobędzkiej Po krzyku. Składa się on z lapidarnych liryków bez tytułów o bardzo wyraźnej konstrukcji logicznej. Miłobędzka walczy z tworzywem językowym. Ciągle szuka nowej formy, innego zapisu. Nie ma tu miejsca na zbędne słowa. Dlatego twórczy wysiłek gwarantuje owocną współpracę pomiędzy autorem i czytelnikiem.
Refleksyjna samoświadomość pozwala poetce lepiej zrozumieć, w jaki sposób dociera do niej rzeczywistość, co ją łączy z daną osobą, rzeczą czy zapisywanym tekstem. Słowem, wszystko jest nią pisane.
[...] mój we mnie
mój ze mną
świat
+++ (najprędzej gubię czasowniki...) |
Autorka ma poczucie przemijania czasu i rzeczy oraz przygodności ludzkiego życia. Na ziemi gościmy zbyt krótko, trwoniąc cenny czas i energię na mało znaczące sprawy. Często zapominamy, że każda istota jest niepowtarzalnym wydarzeniem, danym nam na "wieczne zdziwienie". Drugiej takiej nie będzie. Nie wstydźmy się więc uczuć. Nie marnujmy kolejnej, tym razem może ostatniej, szansy w ulotnym "teraz", kiedy jeszcze możemy wyznać z czułością: "kocham cię razem z twoją śmiercią".
Każdy dzień poetki wypełnia rutyna codziennych zajęć. Podlewa kwiaty, gotuje obiad, robi zakupy. Gdy znajdzie trochę wolnego czasu, wychodzi na spacery, rozmyśla i pisze. Wykonując jak najbardziej elementarne czynności, zbliża się do eschatologicznego spełnienia.
obieram kartofle, głaszczę cię po głowie, podnoszę listek
z ziemi, zapalam światło, zapalam papierosa, chwytam klamkę,
wyjmuję bilet tramwajowy
nie śpiesz się tak, za prędko siwiejesz
biegnij biegnij, tyle twojego co zakłuje w piersiach
+++ (obieram kartofle...) |
Podmiot liryczny niektórych wierszy cierpi na brak zrozumienia. Kolejne próby nawiązania dialogu z najbliższym otoczeniem przynoszą klęskę. Nadal "nie ma komu powiedzieć siebie głośno". Dochodzi do kłótni i wzajemnego oddalania się. Dręczą obawy, co przyniesie następny dzień. W jednym z liryków wyznaje: "ledwo starcza mi ciała na te rany". W innym usilnie prosi: "jutro, bądź łagodne". Nie może bowiem zaznać wewnętrznego spokoju bez możliwości powierzenia-wykrzyczenia komuś tego, co ją naprawdę boli:
zwłaszcza zależy jej na oczach i twarzach, na uśmiechu
rozumnienia w czymś podobnym kimś podobnym
Bagaż doświadczeń życiowych bohaterki utworów jest spory. Będąc przyporządkowaną do tradycyjnych ról - kobiety, matki, żony - została także wprzęgnięta w proces przemian ustrojowych kraju. Nieobce są jej przynależności do różnych organizacji i związków, a co za tym idzie rozgoryczenie bycia wpisywaną i skreślaną z rozmaitych list. Tak jak wszyscy, zasłużyła na lepszy los. Teraz "wkrzyknięta w ludzi", dzieli ich żywot.
Uwagę przykuwa także temat macierzyństwa. Bez względu na to, jak bardzo kocha, nie potrafi uchronić potomstwa od następstw przyszłości. Dziecko zawsze podąży własną drogą, obierając właściwe sobie miejsce w społeczeństwie. Wybory niekoniecznie przypadną do gustu rodzicom. Ale kochając, trzeba się z nimi pogodzić.
wypadł ci pierwszy mleczny ząb
i już tym pierwszym odgryzasz się ode mnie
już się nie spotkamy
ja mówię mleko, ty mówisz biel
+++ (wypadł ci pierwszy...) |
Autorka realizuje się najpełniej w teraźniejszości. Żyje świadomie uciekającą chwilą. Należy do "dziś". Przepływające przez jej głowę obrazy tłumaczy na słowa: widzi, myśli, pisze. Ponieważ silnie doświadcza niewystarczalności języka, zawodności i powierzchowności poznania zmysłowego, nie wydaje ostatecznych sądów. Nie czuje się też nosicielką absolutnej prawdy. Chce tylko
wyrwać z siebie ten lichy dzień ten niski las ten mokry
cień, to zgniło-mokro
żeby biec żeby biegło żeby ci się to wszystko naraz zbiegło
Mówiąc "sobą", próbuje odnaleźć pełnię i kompletność. W próbie dotarcia do ostatecznego sensu czyni siebie przejrzystą, tak jak to tylko możliwe, poprzez dobre pisanie:
rozbierz się z Krystyny
z dziecka matki kobiety
lokatorki kochanki turystki żony
zostaje rozbieranie
smugi zrzucanych ubrań
lekkie ruchy, nic więcej
+++ (rozbierz się z Krystyny...) |
Miłobędzka ma świadomość wspólnotowego wymiaru historii. Wpisana w proces egzystencjalno-twórczej ewolucji plasuje się "od niepoczątku, od niedokońca". Po prostu "jest" w odpowiednim dla nas miejscu i czasie. Szczęśliwie nie poddaje się panującym modom, ale odważnie podąża wytyczonym przez siebie szlakiem. Dobrze wie, że wielkość twórcy zależy od jego dzieła, a nie od klaki towarzyszącej temu dziełu. Chwała jej za to.
Po krzyku jest dziewiątym tomikiem w dorobku autorki Wiersza z przyszłością. Gwoli przypomnienia przywołam poprzednie książki: Pokrewne (1970), Dom, pokarmy (1975), Wykaz treści (1984), Pamiętam (1992), Przed wierszem: zapisy dawne i nowe (1994),
Imiesłowy (2000), Wszystkowiersze (2000), Przesuwanka (2003). To znakomita poetka, choć nie w pełni jeszcze doceniona. Rozgadani lirycy powinni się od niej uczyć, jak napisać Dobry Wiersz.
Ryszard Kołodziej © by "Twórczość" 2006 | |