Na dawnych fotografiach Balthus w towarzystwie poety Rainera Marii Rilkego, malarzy Giacomettiego, Giorgia de Chirico, w swej pracowni z Picassem, Fellinim, na nowszych zdjęciach z końca życia ze swą japońską żoną Setsuko na tle górskiej rezydencji w Szwajcarii Grand Chalet, która przypomina wielką drewnianą rzeźbę. Niesłychanie bogata biografia arystokraty i artysty pochodzącego z polskiej rodziny Kłossowskich, osiadłej na początku XX wieku na Zachodzie, a mającej dawniejsze jeszcze koneksje i powinowactwa w całej Europie. Mimo tych wszechstronnych kontaktów, znajomości i łatwej w tej sytuacji kariery, pozostaje Balthus z wyboru na uboczu głównych prądów artystycznych i umysłowych XX wieku, choć bierze żywy, może bardziej zewnętrzny, udział w ówczesnym życiu intelektualnym i artystycznym Europy. Ma do niego często krytyczny dystans, nie ulega panującym prądom i opiniom, jest po prostu od nich niezależny, uprawia własne, absolutnie rozpoznawalne malarstwo, które jest zarazem kontynuacją wielkiej tradycji europejskiej i jej własnym, osobistym dopełnieniem. Jest przy tym malarzem poszukującym, wykorzystuje doświadczenia współczesnych, próbując w malarstwie oddać swój stosunek do świata, jego tajemnicę i sens własnej w nim obecności. Dzięki osobistemu zakorzenieniu w tradycji, łatwiej mu opierać się naciskom swych czasów, przekraczać ich dylematy i konflikty: jest zarówno tradycyjny, jak i nowoczesny, łączy dawność i współczesność. Często powtarza, że jest raczej rzemieślnikiem na wzór średniowiecznych mistrzów pokornych wobec wielkości i tajemnicy Stworzenia niż artystą wynalazcą, kreatorem, odkrywcą w rozumieniu współczesnym.
W Polsce, mimo swego polskiego pochodzenia, nadal jest mało znany. Wydawnictwo polsko-szwajcarskie
Noir sur Blanc wydało niedawno dwa tomy rozmów: Pod prąd i Samotny wędrowiec w krainie malarstwa, z których można gruntownie poznać biografię artysty zmarłego w 2001 roku w sędziwym wieku 93 lat. Balthus nie znał już języka polskiego, na spotkaniu z Papieżem powiedział, że po polsku może powiedzieć tylko tyle, że nie zna polskiego. Był tylko raz w Polsce, już pod koniec życia, w 1998 roku, gdy odbierał doktorat honoris causa we Wrocławiu, mieście swoich rodziców. Stamtąd wyjechali oni do Paryża, gdzie Balthus urodził się w roku 1908. Po wybuchu I wojny światowej przenieśli się najpierw do Berlina, a później już na stałe do Szwajcarii. Balthus wykazuje wcześnie niezwykłe zdolności malarskie. Jako genialny trzynastolatek maluje cykl 40 obrazków swego kota Mitsou, który ukazuje się drukiem w 1921 roku staraniem samego Rilkego. Studiuje malarstwo w Paryżu, poznaje wszystkich najwybitniejszych wówczas malarzy: Bonnarda, Denisa, Moneta, Matissa, ale popada w konflikt z Bretonem i surrealistami. Jego malarstwo jest bardzo odległe od ówczesnych poszukiwań. Odbywa podróże do Włoch, studiuje i kopiuje dzieła wielkich przedrenesansowych mistrzów: Piera della Franceski, Masaccia, Giotta, Fra Angelica, Duccia. Jest artystą wszechstronnym, uprawia przede wszystkim pejzaż, ale też portret i akt, wykonuje scenografie teatralne do przedstawień Antonina Artauda i Jeana Louisa Barraulta, ilustruje książki, zajmuje się konserwacją zabytków, studiuje malarstwo Wschodu. Zawiera liczne przyjaźnie z artystami i pisarzami, z Gidem, Giacomettim, Artaudem, Camusem, Fellinim. André Malraux jako minister kultury mianuje go dyrektorem Akademii Francuskiej w Rzymie w Villa Medici, gdzie Balthus organizuje prestiżowe wystawy Corota, Rodina, Ingresa, Chateaubrianda, Courbeta, Bonnarda, Braque'a, Deraina. Również z inicjatywy Malraux wyjeżdża z oficjalną wizytą do Japonii, tam poznaje swą drugą żonę Setsuko.
Obie wydane teraz książki uzupełniają się w przedstawieniu bogatej biografii i twórczości Balthusa, przy czym wywiady włoskiego dziennikarza Constanzo Constantiniego skupiają się bardziej na biografii zewnętrznej artysty, jego kontaktach, znajomościach i życiu towarzyskim, którego Balthus nie unikał, natomiast w bardziej autorskich rozmowach Françoise Jaunin poświęca więcej miejsca samemu malarstwu, analizuje jego charakter i przesłanie artysty, które niewątpliwie kieruje on do innych, widzów, współuczestników świata. Balthus mówi wprost:
"Jestem malarzem religijnym. Jestem głęboko wierzącym katolikiem. Uważam, że malarstwo powinno być malarstwem religijnym - inaczej nie ma racji bytu. Spójrzmy na Cézanne'a. Maluje jabłka i drzewa. To wszystko. Ale czyni to w sposób nieskończenie wysublimowany. Jeśli głęboko podziwia się naturę, nie można nie być religijnym. Malowanie tego, co ma się przed oczami, to sposób przybliżania się do boskości. Odkąd artyści przestali obserwować świat, sztuka utraciła poczucie sacrum. [...] Malarstwo to inkarnacja."
Te i inne, zwłaszcza polskie, wątki w biografii Balthusa uzupełnia cenne i wzruszająco osobiste posłowie polskiego wydawcy i założyciela wydawnictwa, Jana Michalskiego, który znał Balthusa od 1993 roku. Opowiada on o polskich korzeniach artysty i jego częstych pod koniec życia wspomnieniach o przywiązaniu do tradycji niepodległościowej i literatury romantycznej (matkę malarza nazywano Baladine od Balladyny
Słowackiego). Balthus podkreślał swe przywiązanie do katolicyzmu. Wspominał ojca, który mu powtarzał: "Skoro jesteś polskim szlachcicem, jesteś też katolikiem".
Myślał o podróżach do Polski, zwłaszcza o pielgrzymce na Jasną Górę.
"Właśnie tam - pisze Michalski - chciał wziąć ślub kościelny z Setsuko. Był bardzo przywiązany do kultu Czarnej Madonny i oddawał się pod jej opiekę. Obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej wisiał nad jego łóżkiem. Był to dar od kardynała Gulbinowicza, który później przyjechał specjalnie do Rossinière, by wyprawić artystę w ostatnią drogę i przewodniczyć uroczystościom pogrzebowym."
Autor tych słów nie doczekał już wydania polskich książek o Balthusie. Zmarł niecałe dwa lata po mistrzu Balthasarze Klossowskim de Rola.
Marek Klecel © by "Twórczość" 2007 | |