Trochę żałuję, że Olga Tokarczuk przestaje być powieściopisarką. Mimo że najnowsza jej książka utwierdza w przekonaniu, że jest to jedna z najlepszych polskich pisarek, to tęsknię za prozą, która - jak w Prawieku i innych czasach lub Podróży ludzi Księgi - opowiadałaby prawdę o świecie w sposób linearny, w oparciu o rozbudowaną fabułę. Bieguni są bodaj najambitniejszym projektem literackim autorki, a równocześnie zaświadczają o jej swoistym kryzysie - Tokarczuk od pewnego czasu nie potrafi (może nie chce?) stworzyć siłami swojej wyobraźni dłuższej opowieści. Pierwszym tego sygnałem było wydanie w 2001 roku zbioru opowiadań Gra na wielu bębenkach, a kolejne książki coraz dalsze były od gatunkowych ram powieści. Zresztą coraz większa sympatia Tokarczuk dla formy opowiadania nie jest żadną tajemnicą. Jest ona pomysłodawczynią Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, którego trzecia edycja odbyła się we Wrocławiu w październiku 2007 roku. W jednym z wywiadów tak argumentuje swoje odejście od pisarstwa powieściowego: "Dla mnie świat się składa z opowiadań, a nie z narracji typu powieść. Moja świadomość jest epizodyczna i opowiadanie wydaje mi się najbardziej chyba naturalną formą literatury".
Bieguni natomiast to ani powieść, ani zbiór opowiadań - książka stanowi prozę fragmentu, coraz częstszą w polskiej literaturze współczesnej, która w moim przekonaniu jest świadectwem bezradności pisarzy próbujących rozproszoną myślą ogarnąć pokawałkowany świat. A od pisarzy, zwłaszcza tych, którzy udowodnili już swój talent do tworzenia bogatych fabuł, oczekiwałbym próby ogarnięcia tego szalonego świata w możliwie spójną całość, pomocy w ułożeniu rozsypanych puzzli rzeczywistości. Tym razem zawiodłem się na Tokarczuk. Przynajmniej w tym wymiarze. Poza tym książka przynosi jednak wiele przyjemności i intelektualnej satysfakcji.
Podczas lektury pierwszych kilkudziesięciu stron trudno odgonić myśl o banalności książki. Stanowią one zbiór luźnych spostrzeżeń, myśli, cytatów, relacji z podróży narratorki. Znajdziemy na nich sugestie, że podróżowanie to magiczny stan znikania z wszelkich map świata, czy też rozważania o lotniskach, które w oczach autorki nabierają tożsamości niczym miasta. Trudno znaleźć usprawiedliwienie obecności dla kolejno pojawiających się fragmentów i walczyć z przeświadczeniem, że niemal każdy przeczytany akapit już gdzieś czytaliśmy, że Tokarczuk w swych wywodach jest mało oryginalna. Na szczęście z czasem wszystko zaczyna nabierać głębszego sensu.
Głównym tematem książki jest podróżowanie, przemieszczanie się z miejsca na miejsce, a jej bohaterami są bieguni. Jednak w niewielkim stopniu interesują autorkę bieguni z sekty starowierców, którzy nie zaakceptowali reform przeprowadzonych w cerkwi prawosławnej w XVII-wiecznej Rosji i którzy wierzą, że władzę nad światem przejął szatan. Jedynym sposobem, żeby uciec złu i zostać zbawionym, to według nich pozostawać cały czas w ruchu - zło bowiem ma mieć władzę tylko nad tym, co stałe i nieruchome. Dużo bardziej interesują autorkę Ostatnich historii współcześni bieguni, a więc ludzie wyrażający niezadowolenie ze świata i jego praw. W sytuacji, gdy podstawowe ich potrzeby coraz częściej zaspokajane są w zadowalającym stopniu, zaczynają szukać czegoś więcej, a głównym motorem ich działania jest poczucie, że być może istnieje coś, do czego w ich miejscu zamieszkania nie mają dostępu. Dlatego wsiadają do samolotów, pociągów, samochodów i gnają z nadzieją, że ich oczom ukaże się coś niepowtarzalnego, o istnieniu czego nie mieli dotąd pojęcia. Stąd symbolem naszych czasów staje się turystyka. I choć jej istotą jest oglądanie rzeczy, o których się właściwie mało wie, a oglądanie to zastępuje wiedzę i rozumienie, to coraz więcej ludzi pchanych jest wewnętrznym przymusem, by ruszyć się od czasu do czasu ze swojej małej ojczyzny i spróbować zaspokoić tęsknotę do czegoś innego, niż dane jest w domu, do czegoś - co ważne - bliżej nieokreślonego.
W opisie Tokarczuk znaleźć można kilka środków lokomocji przemieszczających ludzi w odległe zakątki świata. Najwięcej miejsca poświęca jednak temu, które nazywa najdoskonalszym pojazdem - ludzkiemu ciału. Bieguni to historyczna wędrówka po muzeach ludzkich zwłok. Autorka pokazuje, że tworzenie z ludzkich ciał eksponatów nie jest pomysłem z końca XX wieku autorstwa Günthera von Hagensa. Balsamowanie i pokazywanie zwłok towarzyszyło ludzkości od zawsze. A w XVII wieku organizowano odświętne sekcje zwłok, na które przychodziły tłumy, po wcześniejszym kupieniu drogich biletów. To przeplatanie się tematyki podróżnej z cielesną i nazywanie ciała ludzkiego pojazdem prowadzi do prostych skojarzeń - do toposu życia ludzkiego jako pielgrzymki. O tym, że "wędrówką życie jest człowieka" pisało już wielu, a mimo to temat wydaje się wciąż aktualny. W czasie, gdy podróżowanie uprawia się na skalę masową, a przemieszczanie odbywa się z coraz większą prędkością, metafora podróży jako życia ludzkiego staje się nad wyraz aktualna. Wsiedliśmy do pojazdu pędzącego przez nasze życie z nadzwyczajną prędkością i często nie potrafimy z niego wysiąść - sugeruje Tokarczuk.
Kilkuzdaniowe zarysowywanie problematyki książek autorki Prawieku wyrządza im z pewnością krzywdę - trudno przy ich omawianiu nie otrzeć się o banał. Bo przecież stwierdzenie, że Bieguni są książką o podróżach, to dla niej antyhasło reklamowe. Brzmi banalnie. I choć istotnie książka ta poświęcona jest tematyce podróżniczej, to na pewno nie jest banalna. Zawdzięcza to niezwykłej umiejętności autorki do opowiadania o wszystkim swoim własnym i indywidualnym językiem. Tokarczuk ubiera oczywiste prawdy w swoje słowa, dzięki czemu nabierają one nowej mocy. I w niektórych miejscach tak też dzieje się w Biegunach. Bo książka ta jest wieloznaczna, jak wieloznaczne jest kluczowe dla niej zdanie wypowiedziane przez jedną z bohaterek: "Błogosławiony, który idzie". Gama możliwych interpretacji jest wręcz nieograniczona. Błogosławieństwo zstąpić ma na tego, który dąży wytrwale do celu. A może na tego, który nie ustępuje na drodze osobistego rozwoju i nigdy nie zatrzymuje się w miejscu. Może wreszcie słowa te mają znaczyć, że w naszym dzisiejszym przeświadczeniu nic nie jest doskonałe i dlatego brak jest możliwości utrzymania czegokolwiek w bezruchu. Stąd też wynika nasza skłonność do ciągłego doskonalenia wszystkiego. Idea postępu została przemieniona w złotego cielca, a przez to nie potrafimy doceniać tego, co staje się naszym codziennym doświadczeniem. Tym samym nie potrafimy zaznawać pełnej satysfakcji i radości.
Bieguni to mądra książka, pisana - według słów autorki - w trakcie wielu podróży. Wyraźne są jej autobiograficzne znamiona, osobiste doświadczenia i autorskie przemyślenia. Bo Tokarczuk sama siebie uważa za współczesnego bieguna, który od czasu do czasu zaczyna tęsknić do czegoś i nawet nie wie do czego, który czasami próbuje beznadziejnie wyrwać się z własnego życia i trafić do jakiegoś innego, lepszego świata. I do takich ludzi kieruje przede wszystkim swoją książkę pisarka. Do tych, którzy rozpaczliwie szukają wyższego porządku i sensu w swoim życiu.
Paweł Urbaniak
© by "Twórczość" 2008