Jego ojciec Jan Zdzieblan-Urbaniec był dyplomatą. W 1935 roku wymogi pracy zawodowej przywiodły go wraz z rodziną do Warszawy. Maciej uczęszczał do gimnazjum już w stolicy, jego mała matura przypadła na lata okupacyjne. Pierwsze kroki ku drodze artystycznej stawiał pod okiem rzeźbiarza Alfonsa Karnego. Rysunku uczył go Zygmunt Kamiński - plakacista, któremu zarzucano niestosowną w nowoczesnym plakacie drobiazgowość. Maciej okazał się pilnym uczniem - popełniał podobny "grzech" niejednokrotnie.
Ojciec artysty zmarł w Libanie w 1949 roku, matka zaś, związana (podobnie jak dzieci) z konspiracją, w 1943 roku, w Auschwitz. Ta druga śmierć powracała w plakatach Urbańca - wyjątkowo napiętych, przerażających pustką, z wymownym czerwonym, samotnym detalem ("Auschwitz 1945-1965", "Pamięci ludzkiej tragedii" z 1976 roku).
Powojenne losy Macieja Urbańca to wędrówki po całym niemal kraju: przebywał krótko na Śląsku, potem wrócił do Warszawy by uzupełnić wykształcenie - skończył liceum i zdał maturę w 1951 roku. W 1952 roku ożenił się z Marią Kotarbińską, co zaowocowało kolejnymi wyjazdami: Maria wykładała na Akademii Rolniczej w Olsztynie, Maciej studiował w Państwowej WSSP we Wrocławiu, a następnie na warszawskiej ASP. Trafił jako jeden z pierwszych uczniów pod skrzydła prof. Henryka Tomaszewskiego. Otrzymał dyplom z wyróżnieniem w 1958 roku. W tym momencie miał już za sobą debiut: plakat "Nie moje" z 1957 roku został wydrukowany i nagrodzony przez WAG. Sukcesem była także publikacja w szwajcarskim miesięczniku GRAPHIS, pilnie śledzącym poczynania polskich grafików, plakatu "Festiwal Młodzieży w Moskwie".
Po skończonych studiach Urbaniec uzyskał posadę dyrektora artystycznego w wydawnictwach Centrali Rolniczo-Spożywczej Samopomoc Chłopska, gdzie projektował i zlecał foldery, katalogi, książki. Współpracował także z Czytelnikiem, Iskrami, PIW-em, co zaowocowało brązowym medalami w Lipsku i Brnie. To dla PIW-u projektował słynne okładki ze znakiem nieskończoności. Uważał, że "okładka jest w zasadzie małym plakatem". W latach 70. pracował dla amerykańskiego wydawnictwa Jacka Rennerta. W tym czasie rozpoczął też współpracę z warszawskimi teatrami: Wielkim, Narodowym, Małym, Ateneum, Na Woli. Tematyka teatralna zaczynała więc zapełniać portfolio artysty.
W 1970 roku powrócił do Wrocławia jako wykładowca. Prowadził pracownię, potem katedrę, kształcąc przyszłych mistrzów (m.in.: Jana Jaromira Aleksiuna, Eugeniusza Geta-Stankiewicza, Jana Sawkę). Od 1975 roku kontynuował pracę dydaktyczną w Warszawie i powrócił do dawnego nauczyciela, Henryka Tomaszewskiego, jako współprowadzący pracownię. Kilkakrotnie pełnił rolę kierownika Katedry Projektowania, uzyskał tytuł profesora. Ostatnie lata życia spędził na południu Polski, w Łącku.
Gdyby chcieć opisać plakaty Urbańca kilkoma słowami, znaleźć jakiś wspólny wątek, mianownik, należałoby go szukać w dramatycznym napięciu wynikającym z perfekcyjnej gry detalu i pustki, w kontraście między smutnymi, refleksyjnymi żartami a radością operowania wszelkimi graficznymi narzędziami i stylami.
Urbaniec był graficznym podróżnikiem w czasie. Na jego plakatach rozpoznajemy widokówki z rozmaitych epok poddane psotnej obróbce, uwikłane w żart motywy, zderzenia stylów, odważne epatowanie kiczem i prostotą.
W plakacie "Wieczór Trzech Króli" (1973) połączył fabułę z duchamp'owskim wybrykiem. W plakacie wiodącym do 5. Międzynarodowego Biennale w Warszawie (1974) wypożyczył muszlę od Botticellego, by w miejsce Wenus wstawić logo imprezy. Od Leonarda przejął donę Gherardini na użytek obsypanego nagrodami "Cyrku" z 1970 roku (tzw. "Mona Lisa"). Mistrz persyflażu zastąpił sfumato ostrym konturem, podkreślonym zgryźliwą kolorystyką. Ale to nie koniec psot: oto dona Gherardini z niewzruszonym uśmiechem na twarzy wykonuje skomplikowaną akrobatyczną sztuczkę! Równie przewrotny, oparty na koncepcji portretu barokowego, jest "Iredyński. Teatr Mały" (1975).
Gdzie indziej znów artysta umieszczał na białym, abstrakcyjnym tle koszyk utrzymany w historycznej konwencji holenderskich martwych natur. Jedynie delikatny cień nóżek kotwiczy dekorację w świecie materialnym. Do tego popowy krój pisma, kolorystycznie wykwintnie harmonizujący z motywem, przytrzymuje uwagę widza na płaszczyźnie plakatu ("1973/1975 Ogólnopolski Festiwal Teatrów Amatorskich" z 1974 roku).
Przewrotną grę ze stylami Urbaniec podejmował często w warstwie typograficznej plakatu, gdzie pole manewru poszerzone było o umiejętność projektowania własnych krojów. Stosował szokujące zestawienia: w "Un caprice. Alfred de Musset" (1971) skontrastował historyczną pisankę z fantazyjną czcionką tytułu. Plakat "Biblioteka Narodowa. 25 lat w służbie nauki" (1970) to cała gama różnorodnych czcionek i rozmaitość formatowania.
Eksploatacja dawnych stylów nie zawsze była u Urbańca przyczynkiem do dadaistycznych kpin ze sztuki wysokiej. W zależności od tematu przemyślnie nawiązywał do odpowiednich stylów historycznych. Afisz "Mutter Courage und ihre Kinder" (1978) utrzymany jest w stylu mrocznej grafiki niemieckich ekspresjonistów. Plakat wystawy "Architektura drewniana i zabytkowa ZSRR" (1976) został namalowany płasko jak ikona, panuje w nim stosowne, sakralne napięcie, czerwień stanowi punkt uwagi. W zabawnym "Uważaj - Głowa nie z gumy" (1963) Urbaniec kontynuuje eksperymenty futurystów: oddaje ruch przez pokazanie trajektorii, skutki uderzenia deformują fotograficzny autoportret autora. W "Człowiek kulturalny nie upija się" (1965) używa futurystycznego ruchu poklatkowego, puszczając równocześnie oko do międzywojennych awangardzistów: łączy geometrię z fotografią, dobiera bezszeryfowe liternictwo, redukuje kolor do czerni, bieli i czerwieni.
Z graficznej palety Urbańca skapuje niejednokrotnie słodko - zjadliwa, kiczowata estetyka, jarmarczna różnorodność, czasem natłok. Przykładem banalna obyczajowość w "Choroby weneryczne grożą" (1966), w którym nastrój ludyczny podkreślają dodatkowo kolory: złoty i malinowy. Prawie naiwne w swej prostocie są kolaże: "Województwo Płockie zaprasza!", czy "Jarmark Pułtuski", oba z 1976 roku.
Niewątpliwie warta zauważenia jest umiejętność Urbańca działania synestezją. Przykładem: "Nie hałasuj niepotrzebnie" (1961), "Na co czekasz? Zgłoś się do poradni dermatologicznej" (1982), "Chroń ręce" (1960). Urbaniec działa nie tylko na wzrok, co oczywiste, ale i na zmysł dotyku (czerwony wyprysk przyprawia o punktowe pieczenie skóry, ostrze żyletki przejeżdża przez mózg odbiorcy) i słuch (zaraz szarpnie nami bach! pękającego balonika) itd. Są to równocześnie plakaty swobodne warsztatowo, wszechstronne technicznie. Umiejętność kontrastowania technik pogłębia efekt synestezji.
Niezwykłym medium dramatycznym jest u Urbańca pusta, jednorodna przestrzeń. Biel buduje dynamikę w plakatach sportowych: daje niezidentyfikowanym zawodnikom rozbieg, opisuje ostatni odcinek przed "metą" - linią wprowadzającą tekst "XVII Międzynarodowy Kolarski Wyścig Pokoju" (1965). Wprowadza zatem wątek czasu do plakatu. Innym razem pustka pozwala skoncentrować się na sekundy przed gwizdkiem sędziego ("50 lat Polskiego Związku Piłki Nożnej 1919-1969"). Oko widza nie pozostaje jednak nigdy sam na sam z wolną przestrzenią - Urbaniec rozważnie rozkłada akcenty i detale.
Napięcie i skupienie plakat zawdzięcza nie tylko oszczędności autora, ale i osiowej, niemal symetrycznej kompozycji ("Polski Związek Motorowy", 1969; "Finał I Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży, Poznań 1969").
Są też w jego dorobku plakaty naładowane detalem, prawie tłoczne. Urbaniec daleki jest jednak od przesady, bowiem lubuje się w szczegółach. Jeśli sięga po ich obfitość to z miłosną pieczołowitością i rozmarzeniem, jak w renesansowo-surrealnym plakacie "Międzynarodowy Dzień Dziecka" (1973), gdzie mnogość szczegółów nie zakłóca ciszy, nie mąci skupienia.
Maciej Urbaniec był członkiem Alliance Graphique Internationale, komisji artystycznej WAG, jurorem Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie, prezesem Towarzystwa Grafików Projektantów.Gdy Klub Kolekcjonerów Plakatów organizujący Poznańską Giełdę Plakatów wybrał w 1985 roku najlepszą setkę, znalazły się w niej "ABC abc", "Wesele" i "Cyrk" (1970) Urbańca. Jego prace trafiły także na tokijską listę najlepszych plakatów z lat 1945-90. Urbaniec był również kawalerem medali Polonia i Solidarności Globalnej, laureatem nagrody im. T. Trepkowskiego (1958), nagrody II stopnia Ministra Kultury i Sztuki (1961), zdobywcą medali w Lipsku (1963, 1970, 1971, 1980), laureatem wyróżnienia za plakat turystyczny w Moskwie (1963), nagrody w Belgradzie (1968), Nagród (1968, 1970, 1980), Wyróżnień Honorowych (1970, 1974) i Złotego Medalu (1973) na MBP w Warszawie, zdobywcą Brązowej Syrenki w Mediolanie (1969), Wawrzynu Olimpijskiego (1969), dwóch srebrnych medali w Brnie (1970, 1973, 1974), Złotego Grona w Zielonej Górze (1973), nagrody Muzeum Plakatu (1977) i Biennale Plakatu w Lahti (1977), wielokrotnym laureatem nagrody za Najlepszy Plakat Warszawy, wreszcie sześciokrotnym medalistą i laureatem Wyróżnienia Honorowego za całokształt twórczości (1997) Krajowego Biennale w Katowicach.
Jak sam mówił:
"Sport i sztukę łączy jedna z najpiękniejszych idei humanistycznych. Istota tej idei tkwi w dążeniu do doskonałości, osiągania i przekraczania ludzkich możliwości".
Literatura:
- Anna Zabrzeska-Pilipajć, "Maciej Urbaniec. Gioconda to ja...", Muzeum Plakatu w Wilanowie, Warszawa 2005
- Krzysztof Lenk, "Nie hałasuj niepotrzebnie... mówi Maciej Urbaniec", [w:] "2+3D" 3/2004, s. 33
Autor: Sylwia Giżka, listopad 2010