Eryk Lubos w filmie "Zabić bobra" Jana Jakuba Kolskiego, fot. Kino Świat.
Eryk (Eryk Lubos) wraca w rodzinne strony. Jest weteranem wojny w Iraku, a w opuszczonym domu należącym niegdyś do jego rodziców szuka ciszy i odosobnienia. Przygotowuje się do nieoficjalnej misji - wkrótce ma odbić zakładników z rąk porywaczy. Jego codzienną rutynę zakłóca pojawienie się Bezi (Agnieszka Pawełkiewicz), nastolatki, która uciekła z domu, a między dwójką samotników rodzi się erotyczna fascynacja.
Jan Jakub Kolski po raz kolejny zabiera widzów w podróż do miejsc swojej młodości. Tak jak w przypadku kilku jego poprzednich filmów, miejscem akcji jego najnowszego obrazu są Popielawy. Co więcej - główną scenerię filmu stanowi dom wynajmowany przez laty przez dziadków reżysera. Ale powrót Kolskiego do krainy dzieciństwa w niczym nie przypomina jego poprzednich sentymentalnych podróży - mityczna Arkadia w "Zabić bobra" zmienia się w matnię, w której reżyser mierzy się z samym sobą.
Miejsce rozświetlonych, radosnych kadrów zajmująmroczne obrazy, bo też powstawaniu "Zabić bobra" towarzyszył życiowy dramat reżysera. Gdy Jan Jakub Kolski zaczynał realizację filmu, jego matka trafiła do szpitala. Umierała przez kilka miesięcy, jednocześnie zobowiązując syna, by ukończył swój film. Życie wciąż ingerowało w sztukę, nieustannie ją zmieniając. Sceny zapisane w scenariuszu traciły sens podczas zderzenia z doświadczeniem śmierci i straty. W ten sposób opowieść o żołnierzu dotkniętym zespołem stresu pourazowego przerodziła się w mroczny autoportret artysty rozliczającego się z własną słabością, opowiadającego o niemożliwej miłości i mierzeniu się z demonami.
Zamiast efektownych metaforycznych scen, znajdujemy tu realistyczne obserwacje: obrazy pełne niedoskonałości i pozbawione upiększeń.
Już się boję metaforycznych figur. Kiedyś było ich pełno w moich filmach. Widzowie mówili: "Owszem, tego świata tak naprawdę nie ma, ale ona jest tak miły i przyjemny na ekranie”. Bardzo mi się to podobało. Dziś kiedy widzę w filmie poetycką scenę którą przypadkiem przegapiłem, wyrzucam ją" - mówił Kolski w "Tygodniku Powszechnym".