W książce znalazło się około 300 fotografi kibicowskich murali, graffiti i napisów na murach poświęconych drużynom piłkarskim. Zdjęcia podzielone są według prostego klucza: geografii. Każda z części tryptyku dotyczy innego miejsca, kolejno są to: Kraków, Górny Śląsk, Łódź. Podobnie jak tytuł albumu, podtytuły nie krzyczą do czytelnika (chociaż robią to mimowolnie). Kraków u Wilczyka jest "miastem noży", Górny Śląsk to "Oberschlesien" a Łódź ukrywa się pod nazwą "Żydzew". Zawoalowanie jest jednak pozorne, kody te są proste do odczytania, są wpisane w polską (pop)kulturę.
Problematykę, jakiej dotyka "Święta Wojna", świetnie opisał Waldemar Śliwczyński, wydawca "Kwartalnika Fotografia":
"Dlaczego na murach polskich miast jest tak wiele mowy nienawiści, agresji, przemocy prawdziwej, fizycznej, a nie tylko słownej (chodzi o epitafia dla kibiców zamordowanych w bestialski sposób nie na stadionach, lecz na ulicach i to w biały dzień)? Dlaczego w napisach jest tak wiele rasizmu, a konkretnie antysemityzmu? Skąd się to wszystko bierze w kraju z dumą podkreślającym swój katolicki rodowód i charakter, dlaczego takie skrajne, fanatyczne wręcz ruchy odwołują się w swojej stylistyce, symbolice i estetyce do faszyzmu, do Hitlera, skąd uwielbienie prymitywnej siły i pogarda dla wszystkiego, co „nie nasze”? Dlaczego właśnie teraz, kiedy patrząc „obiektywnie” (jeśli tak w ogóle da się patrzeć...), w Polsce żyje się coraz lepiej, kiedy wolno, bo wolno, ale jednak nadganiamy 45 lat komuny, ruch kibicowski przybiera tak skrajne formy?"
Zdjęcia "malunków" poprzedzają trzy teksty, każdy z nich wskazuje inną perspektywę ich odczytania. Joanna Tokarska-Bakir osadza "Świętą Wojnę" w kontekście antropologicznym, Anna Zawadzka nadaje jej wymiar społeczny, Adam Mazur skupia się na tym, co nowy projekt autora "Niewinnego oka" znaczy dla fotografii w ogóle.
Tokarska-Bakir, antropolożka kultury i religioznawczyni, cofa się do historii, znajdując praprzodków artystów "Świętej Wojny" w XVI-wiecznych pueri, "urządzających, przy niejawnym, ale faktycznym poparciu hierarchów, nierzadko krwawe tumulty innowiercom, głównie ewangelikom".
"W kraju bez stosów ta wojna cyklicznie się odradza. Fotografując mury niepięknych dzielnic Krakowa, Zabrza, Chorzowa, Bytomia i Łodzi, Wojciech Wilczyk dokumentuje jej najnowszą odsłonę. Pueri jak zwykle nie mają wiele do stracenia, toteż bez ogródek wypowiadają prześladowczą mitopoetykę społeczeństwa. Publikują jego strach, niską samoocenę, pogardę dla słabych. Jego otwarte sekrety: coś, o czym wiemy dostatecznie dużo, aby nie chcieć wiedzieć więcej".
Zawadzka stara się rozbić na części pierwsze socjologiczną semantykę "Świętej Wojny", pisząc:
"Kłopot w tym, że kibicowskie graffiti, jeśli kogoś interpelują, to nie Żyda, lecz kibica przeciwnej drużyny, z rzadka pracownika służb mundurowych, jeszcze rzadziej przedstawiciela władzy lokalnej czy państwowej. W przeciwieństwie do obelg, o których pisze Butler, muralna mowakibiców na potęgę odpodmiatawia, bo nie mówi ani o "Żydach", "pedałach", "Cyganach", "kurwach" i "cwelach", ani do nich, lecz używa "Żyda", "pedała", "Cygana", "kurwy" i "cwela" jako oczywistej obelgi wobec kibica przeciwnej drużyny. Jeśli więc ktoś jest tu interpelowany, to ów kibic, a nie "Żyd", "pedał", "kurwa", "Cygan" i "cwel". Tych ostatnich nikt nie wzywa do odpowiedzi, przeciwnie. Oni od dawna są zamrożeni w formie, którą wystarczy się posłużyć. Kultura polska to znakomita tych form przechowalnia. Wielowiekowa zamrażarka, do której zapasów sięgają kibice".
Mazur skupia się tym, czym twórczość Wilczyka jest w rozumieniu teorii fotografii i jakie miejsce zajmuje na polskiej scenie:
"Tworzone od lat dziewięćdziesiątych fotografie Wojciecha Wilczyka mogą śmiało ilustrować odwrót od tkwiącej w martwym punkcie fotografii artystycznej w stronę zapisu dokumentalnego, zorientowanego na uchwycenie obrazu polskiej rzeczywistości przełomu wieków, przechodzącej głęboką transformację społeczną, ekonomiczną i kulturową".
Ta kumulacja obrazów oraz tekstów interpretujących, połączona ze skrupulatną pracą archiwistyczną, ma ogromną siłę. Oto wszystkie obelgi, akty przemocy i nienawiści, do których tak bardzo już przywykliśmy, mówią jednym głosem. Nie da się ich po prostu zbyć, machnąć ręką i powiedzieć: "znowu coś kibole namalowali”. Obrazy "Świętej Wojny" wrzeszczą do odbiorcy/czytelnika/przechodnia: zauważ nas! Przypominając, że niewinne oko naprawdę nie istnieje.
Źródła: materiały własne, Atlas Sztuki w Łodzi, blog Waldemara Śliwczyńskiego - jestemsliwczynski.blogspot.com, opr. DS, 16.01.2015.