Poza dwudziestoma postaciami obecni są także bohaterowie drugiego, a właściwie pierwszego planu – mistrzowie gatunku. Dowiadujemy się, kto był czyim wzorem, kogo się czytało, by udoskonalić warsztat, kto się z kim przyjaźnił. Najczęściej pojawiającą się osobą-legendą jest Ryszard Kapuściński, który mówił, że reporter musi być dobrym człowiekiem. A jaki powinien być dobry reporter? Z rozmów wyłania się jego portret: czasem musi być policjantem, Sherlockiem Holmesem, czasem włamywaczem – gdy wkracza w czyjeś życie; raz przyjacielem, by wzbudzić zaufanie, innym razem nieprzyjacielem, by nie stracić czujności; wreszcie psychologiem, terapeutą czy księdzem, który wysłucha, ale nie da rozgrzeszenia. Schizofrenia gwarantowana.
Reporterzy spowiadają się ze swoich dokonań (udany debiut w wieku 16 lat), ale też klęsk (pierwsze teksty notorycznie lądujące w koszu). Mówią o swojej miłości do faktów, bohaterów i dalekopisów oraz o tym, że reportaż może się przyśnić i ile warto poświęcić dla jednego zdania. Wspominają czasy PRL-u i omijanie cenzury, przyznają, że jako dzieci zamiast bajek woleli słuchać prawdy. Zwierzają się też ze swoich słabości: "brania łapówek" dla dobra sprawy, uzależnieniu od informacji, pociągu do patologii. Uśpieni przez pytającego, który zna środowisko od podszewki, zdradzają tajniki rozmów z drugim człowiekiem. Jacek Hugo-Bader przyznaje:
"Często jest tak, że zanim mój bohater otworzy gębę, to ja przez godzinę nawijam o sobie".
Barbara Pietkiewicz czasem stosuje kobiece sztuczki:
"Pukam do drzwi mieszkania babci tego małego Michałka, którego kilka lat temu utopił w Wiśle konkubent matki i jego koleś. (…) Wiem, że nie mogę zacząć od przedstawienia się zasadniczym tonem dziennikarki ze znanego pisma, bo będę miała ze startu przechlapane. Zaczynam zatem: »Proszę pani, jestem dziennikarką… nie ma pani pojęcia, jak mnie boli głowa… czy pani mogłaby mi zrobić szklankę herbaty, a potem porozmawiamy…«".
Tych, którzy sądzili, że znajdą w lekturze gotowe wskazówki, na ziemię sprowadził Wojciech Giełżyński stwierdzając, że "nie ma jednej metody. Z każdym rozmawia się inaczej". Tę inność również widać u Łuki. Szkoda, że konwersacje prowadzone są tylko w cztery oczy, czasem aż prosi się o konfrontację. Gdy autor porusza temat chociażby emocji, zdania są podzielone: Mariusz Szczygieł jest raczej reporterem-chirurgiem, który nie podchodzi nadto emocjonalnie do swojej pracy, podobnie Wojciech Jagielski, natomiast Konrad Piasecki podkreśla, że trzeba "wiedzieć, kiedy emocjonalnie wrzasnąć do mikrofonu, a kiedy równie emocjonalnie obniżyć ton o kilka stopni". Spór mogłaby rozstrzygnąć Małgorzata Szejnert:
"Jestem gotowa przyjąć zasadę, że autor nie powinien za bardzo okazywać swoich emocji. Ale ona nie może zawsze i wszystkich obowiązywać. Znam doskonałe reportaże pełne emocji – jak 'Wojna nie ma w sobie nic z kobiety' Swietłany Aleksijewicz".