Twórczość Krzysztofa Kieślowskiego często bywała odczytywana w kluczu metaforycznym. O "Siedmiu kobietach w różnym wieku" Bożena Janicka pisała w "Filmie" w 1979 roku, że jest to "refleksja o przemijaniu, a także o tym, co w ludzkiej naturze najwartościowsze". Z kolei Rafał Marszałek w "Kinie Krzysztofa Kieślowskiego" uważał, że ten krótki metraż to
Pozornie siedem biografii, w rzeczywistości analiza jednego biologicznego losu, jednej określonej egzystencji, zamkniętej, zawieszonej między młodzieńczymi nadziejami a przedwczesną rezygnacją.
W tym kontekście ciekawe może być skromniejsze przyjrzenie się temu, co po prostu widać na ekranie.
W każdej z siedmiu części, wyznaczanych przez kolejne dni tygodnia, kamera śledzi jedną baletnicę. Na początku towarzyszymy małej dziewczynce, na której twarzy podczas treningu widać jeszcze dużo spontanicznych emocji. Drugą kobietą jest dziewczyna prawdopodobnie nastoletnia, już dużo bardziej zdyscyplinowana i zdecydowanie ostrzej napominana przez nauczycielkę, krzyczącą, że uczennice pokazują "tępotę do granic". Później oglądamy kolejno tancerkę ćwiczącą układ z partnerem; balerinę triumfującą na scenie; ponownie kobietę ćwiczącą z partnerem, tym razem nie dającą już rady (to Ewa Wycichowska, o czym później); przeziębioną tancerkę na zastępstwie za koleżankę (Alina Baranowska, jako jedyna w filmie wymieniona z imienia i nazwiska). Film zamyka scena, w której kamera śledzi nauczycielkę uczącą kolejne młode tancerki, kobietę w średnim wieku, a więc za starą już na sceniczne występy.