W tym sensie dorobek literacki Tokarczuk to proza kontynuacji oraz ciągłych poszukiwań. Nie tylko zgubionej duszy, myśli, lecz także odpowiedniej formy i słów. Język "Biegunów" wyrasta z treści: jest płynny, intelektualny, bluszczowaty – szukający oparcia w filozofii, etyce. Dlatego znajdziemy w książce polemikę z Arystotelesowską koncepcją ruchu, echa Jungowskiej psychologii głębi i nieświadomości zbiorowej czy też ślady fenomenologii percepcji Merleau-Ponty’ego, która dąży do opisu źródłowego doświadczania świata, a narzędziem rozumienia staje się ciało.
Tokarczuk pokazuje, że nomadyczna natura człowieka skłania go do ciągłej penetracji, a idealnym przedmiotem do eksperymentów jest właśnie ludzkie ciało, martwe. Wydaje się, że tylko to unieruchomione, niezmienne można przeniknąć. Dokonuje tego przeniesiony z holenderskiej historii medycyny na karty powieści Filip Verheyen, odkrywca ścięgna Achillesa. Czytelnik jest świadkiem przeprowadzonej przez chirurga sekcji własnej, uciętej nogi. Pierwsze skojarzenie? "Lekcja anatomii doktora Tulpa" pędzla Rembrandta. Obraz literacki i malarski znacząco się różnią: dzieło Holendra przedstawia rozciętą rękę i ilustruje tradycję publicznego widowiska zwanego teatrem anatomicznym, podczas gdy "Bieguni" – nie tylko ich medyczny fragment – mają raczej charakter intymny. Są też podobieństwa: pozory realizmu i zastosowanie światłocienia. Zarówno Rembrandt jak i Tokarczuk wydobywają z ciemności to, co najistotniejsze, a oświetlić znaczy uchwycić, zrozumieć, oswoić.