Julia Kijowska i Marcin Dorociński w filmie "Miłość", reż. Sławomir Fabicki, fot. Warszawski Festiwal Filmowy.
Jest jednym najgorętszych nazwisk młodego polskiego kina, choć w dorobku ma zaledwie dwa pełnometrażowe filmy. Po nominowanej do Oscara krótkometrażówce "Męska sprawa" wydawać się mogło, że Sławomir Fabicki wpadnie w wir pracy, szybko realizując kolejne projekty. Ale on się nie spieszy, kręci filmy wtedy, gdy ma do powiedzenia coś naprawdę ważnego. Nie inaczej jest z "Miłością".
Ona pracuje w urzędzie miasta, on jest architektem. Marysia (Julia Kijowska) i Tomek (Marcin Dorociński) mieszkają w prowincjonalnej mieścinie, mają nowy dom, finansową stabilizację i jasne plany na przyszłość. Spodziewają się dziecka – za miesiąc Marysia ma wyznaczony termin porodu. Wszystko układa się według planu – rodzina, dom, kariera… Jednak prezydent miasta (Adam Woronowicz), bezpośredni przełożony Marysi, zakochuje się w niej. Osacza, napastuje, wymusza spotkania. Pewnego dnia gwałci ją, a przerażona Marysia nie przyznaje się Tomkowi. Mroczna tajemnica stanie się początkiem emocjonalnego rozpadu ich związku.
Pomysł na filmową opowieść Fabickiego zrodził się z lektury gazetowego reportażu. Lidia Ostałowska w 2008 roku opublikowała w Gazecie Wyborczej artykuł "To się stało mojej żonie". Pisała o głośnej seksaferze w olsztyńskim ratuszu, ale opowiadała o niej z punktu widzenia męża jednej z ofiar molestowania.
Ale Fabicki nie jest filmowym publicystą. Wychodząc od medialnej afery, prowadzi swą opowieść w stronę intymnego dramatu. Przygląda się bohaterom, pokazuje ich relacje, wzajemne zapętlenia. Na naszych oczach rozsypują się tworzone przez lata konstrukcje. To, co wydawało się pewne, okazuje się kruche. Wzajemne zaufanie, poczucie bliskości, pożądanie, bezpieczeństwo – wszystko to staje pod znakiem zapytania. Tomek i Marysia muszą odpowiedzieć sobie, jak wiele z dawnych uczuć udało im się ocalić.
U Fabickiego miłość jest wielką niewiadomą. Rodzi się na styku wspomnień i smutnej prozy życia. Bohaterowie "Miłości" próbują nazwać łączące ich uczucia. Punktem odniesienie jest przeszłość. To w niej zakorzenione są najpiękniejsze wspomnienia. Próbując ocalić swój związek, Marysia i Tomek wracają do chwil młodości, przypominają sobie pierwsze spotkania, czułości, tęsknotę. Odtwarzają dawne gesty.
"Miłość" to obraz do bólu intymny, opowieść prawdziwa i dotkliwa zarazem. Ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że reżyser dokonuje przed nami bolesnej wiwisekcji. Takich emocji nie da się skłamać.
Wrażliwość Fabickiego najlepiej pokazują sceny rozmów poranionych kochanków. Tomek i Marysia leżą w łóżku i wspominają pierwsze spotkania, wymieniają złośliwości, pieszczotliwie droczą się ze sobą – nie ma tu odrobiny fałszu, jest autentyczny ból, radość, prawda życiowych niespełnień i lęków. Jest także chemia. Julia Kijowska i Marcin Dorociński, którzy już piąty raz występują obok siebie, rezonują na ekranie. Ona ma w sobie wrażliwość i siłę, on jest całkowicie pogubiony. W interpretacji Kijowskiej i Dorocińskiego są dla siebie oparciem, jedynym gwarantem życiowego bezpieczeństwa. Dwójka aktorów tworzy tu niesamowity spektakl. Dorociński zrywa z wizerunkiem wypalonego twardziela, by stworzyć postać wewnętrznie rozedrganą. Objawieniem jest Julia Kijowska – aktorski magnetyzm, delikatność i prawda.
W wywiadzie udzielonym culture.pl Fabicki mówił, że kobiety są o wiele silniejsze od mężczyzn i odważniej stawiają czoło problemom. Nie inaczej jest w jego filmie. To Marysia niesie ciężar traumy, stara się walczyć o związek i samą siebie. Tomek ucieka w rolę ofiary, by chwilę później udawać kata. Dopiero w żonie znajduje oparcie. Bo w "Miłości" Kobiety są stelażem dla męskich ambicji i planów – stanowią punkt odniesienia w najtrudniejszych chwilach. Kiedy matka (świetna Dorota Kolak) Tomka umiera na raka, tylko Marysia potrafi stanąć twarzą w twarz z nieuchronnością jej odejścia. Tomek i jego ojciec (Marian Dziędziel) zaskorupiają się we własnych lękach.
Twórczość Fabickiego to kino wielkiej emocjonalnej prawdy. Kiedy autor "Z odzysku" staje za kamerą, zaprasza nas do świata głęboko przeżytego. Nie ma tu wykoncypowanych dramatów, jest mięcho. Odwaga Fabickiego nie ogranicza się do emocjonalnej szczerości, ale też formalnych wyborów, które podejmuje.
Kamera Piotra Szczepańskiego przez cały film pozostaje niemal nieruchoma. Autor "Z odzysku" niczego nie podpowiada, nie chce manipulować obrazem. Uczucia są ważniejsze od filmowej formy i reżyserskiej żonglerki. W jego filmie nie ma ścieżki dźwiękowej, która dopowiadałaby emocje bohaterów. Autor zostawia nas samych z surowym obrazem i aktorami. Odważna strategia reżysera jest zarazem ryzykowna. W wybranej przez Fabickiego poetyce każdy emocjonalny fałsz jest wyraźnie słyszalny, a aktorskie lapsusy – wyłapywane w mgnieniu oka.
W "Miłości" słyszymy kilka fałszywych dźwięków, które muzyka i ruch kamery mogłyby zamaskować. Ale Fabicki jest konsekwentny i wierzy w wybraną przez siebie formułę. Słusznie – scena śmierci matki, czy łóżkowe dialogi zagubionych małżonków właśnie dzięki ascetycznej formie chwytają za gardło. Bo Fabicki to twórca uważny i odważny na tyle, by na ekranie stawiać najbardziej delikatne życiowe pytania i bez znieczulenia szukać na nie odpowiedzi.
Film trafi do kin 15 marca 2013 roku.
- „Miłość”, Polska 2012. Reżyseria: Sławomir Fabicki, Scenariusz: Sławomir Fabicki, Marek Pruchniewski, zdjęcia: Piotr Szczepański, scenografia: Dorota Łacek-Gorczyca, kostiumy: Katarzyna Śródka, Występują: Marcin Dorociński (Tomek), Julia Kijowska (Maria), Adam Woronowicz (prezydent miasta), Agata Kulesza (żona prezydenta), Dorota Kolak (matka Tomka), Marian Dziędziel (ojciec Tomka), Wojciech Mecwaldowski, Roman Gancarczyk, Piotr Trojan, Magdalena Czerwińska, Monika Pikuła, Joanna Sydor. Produkcja: Odeon Rybarczyk Productions Sp. z o.o., Koprodukcja: Anagram Film.