Magdalena Bielska, "Miłość w zimie", okładka
Magdalena Bielska, poetka debiutująca prozą, wykreowała pełnokrwisty, zaskakujący świat równoległy. "Miłość w zimie" to niewątpliwie jedna z bardziej ekstrawaganckich lektur, jakie można sobie zafundować tego lata.
Do "Miłości w zimie" najlepiej pasuje określenie: nieskrępowana. Nieskrępowana jest fantazja autorki w powoływaniu do życia alternatywnych wobec nudnawej rzeczywistości światów i scenariuszy, nieposkromiony jest żywioł opowieści, która pączkuje i dryfuje w nieprzewidzianych kierunkach, niczym czółno, którym próbuje się przeprawić na tajemniczą planetę bohaterka powieści (o ile jest to stosowne określenie wobec tej zagadkowej prozy, bo nieskrępowane jest też u Bielskiej naginanie i rozciąganie granic gatunków).
Prozatorski debiut urodzonej w 1980 roku poetki, która za tomik "Brzydkie zwierzęta" otrzymała Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny za debiut poetycki 2006 roku i nominację do Gdańskiej Nagrody Literackiej – Europejski Poeta Wolności, to opowieść pełna dziwacznego, postrzelonego wdzięku. Świat wymyślony przez pisarkę z Krakowa wciąga w swoje labirynty, mimo że nadmiar dziwności bywa tu czasem ślepą uliczką.
"Miłość w zimie" to trochę melancholijna, a trochę ironiczno-zgryźliwa baśń dla nie do końca nieprzystosowanych dorosłych, zaludniona przez ekscentryczne postacie i wypełniona sceneriami rodem z marzeń sennych. Do gatunku emo-outsiderek zalicza się główna bohaterka, ni to dziecko, ni to dorosła Runda, która imię odziedziczyła po wybitnym dziadku, albinoska owładnięta myślą o przedostaniu się na planetę oblaną fioletowym światłem, gdzie dokarmiać będzie małe smoki. Runda ma szaloną babcię, która wprost ze szpitalnego łoża, w którym – choruje? umiera? umarła? – porywa wnuczkę w ryzykowną podróż.
Bynajmniej nie do Watykanu i miejsc świętych, jak zapewniają rodzinę, ale wprost przeciwnie, w miejsca mocno nieświęte, czarujące szatańskim urokiem, choć pałęta się po nich popalający haszysz bóg. Cel wyprawy to Aronpei, miasteczko, do którego prowadzi najeżona strzelaninami i fantasmagoriami droga, momentami przypominająca też zwyczajną wakacyjną pielgrzymkę (patrz: sprzedawcy suwenirów oblegający turystów w katedrze). Tak bywa często w "Miłości w zimie": niesamowitość żeruje na tym, co prozaiczne i zwykłe, a metafizyce towarzyszy ekscentryczny humor.
Aronpei to miejsce niejednoznaczne, coś pomiędzy sielanką i horrorem, gdzie czas uroczo się wlecze, a letnicy rozkoszują życiem, choć wybrzeże atakują chmary szarańczy, a mieszkańcy balansują na granicy wielu (za)światów. Towarzystwo jest przednie i mocno pokręcone: hotel prowadzi niejaka Róża, "anioł, duch czy ktoś tam", która w towarzystwie nieodłącznego psa Pimka próbuje połączyć się po śmierci (swojej) z ukochanym mężem Tomaszkiem ("Czy kochałam nie dość mocno, żeby po śmierci połączyć się z duszą męża? Kurwa mać! Ale jest nadzieja. Tak, Pimku?"). W gronie stałych bywalców znajduje się wtajemniczone w tajemnice tego i innych światów małżeństwo Milki i Józefa, nieładnej kobiety o trochę kurzej twarzy i owładniętego wiecznym dygotem i gorączką mężczyzny, opatulonego w najdroższe kaszmiry. Jest tu też chorobliwie nieśmiały uzdrowiciel, który krępuje się korzystać ze swoich mocy i pomieszkujący w jego pięknym domu Sławek, organizator wykładów, zabaw i spotkań modlitewnych, w którym uzdrowiciel beznadziejnie się kocha. I tak dalej - snuć charakterystykę bohaterów można długo. Opowiadanie o nich i przywoływanie ich perypetii to zresztą osobliwa przyjemność, bo autorka bardzo ciekawie ich wymyśliła .
Co się wydarza w "Miłości w zimie"? Trudno mówić o klasycznym rozwoju akcji. Motor, który pcha wydarzenia niejako do przodu, to pragnienie Rundy, by przedostać się na "swoją planetę", gdzie będzie dosypywać karmy smokom i chimerom. Jak ma tego dokonać, do końca nie wiadomo: może powinna spłynąć czółnem zaopatrzona w tytoń, może zjechać na nartach z odpowiednią prędkością, a może wypełnić serię mętnych wskazówek. Motyw wyprawiania się w inne światy i zaświaty, przenikania wte i wewte między różnymi wymiarami (nie)rzeczywistości, poszukiwania sensu lub tego, co utracone w alternatywnej (ontologicznie) scenerii to wątek, który wielokrotnie powraca w "Miłości w zimie". Ucieka się i poszukuje sensu daleko od tego, co obmierźle zwyczajne, od codzienności, w którą nieuchronnie wpisane jest rozczarowanie. Jak w przypadku Rundy: miały być smoki, chimery i langustyny, jest szkoła podstawowa, siedem grzechów głównych, Janko Muzykant i dopływy Wisły. Wyprawa do Aronpei to w jakimś sensie podróż inicjacyjna nieco à rebours, bo jest próbą wejścia w dojrzałość (lub może jej obejścia) innymi drogami niż te podyktowane przez obyczaj i rutynę.
Inny wątek, który powraca w "Miłości w zimie" niczym refren, to miłość, kluczowe doświadczenie egzystencjalne, choć podatne na rozmaite deformacje i łatwo zastępowalne przez oszukańcze i usypiające czujność substytuty. "Miłość albo jest szalona albo jej nie ma. No to nie ma, nie ma" – mówi babcia. A jeśli już się przydarzy, czy przetrwa próbę czasu i ciała? Czy wszystkie szczęśliwe chwile znikną bezpowrotnie, jeśli ja też zapomnę? – zastanawia się Róża, wspominając męża, który przestał ją poznawać. Sporo w tych pytaniach zimowej melancholii, ale proza Bielskiej zawdzięcza też swój specyficzny klimat surrealistycznemu, zabarwionemu na czarno humorowi. Duchy nie przenikają tu przez ściany, ale mogą za to pić wódkę hektolitrami.
Rozkładanie "Miłości w zimie" na czynniki pierwsze to jednak zbyt brutalna, okrutnie chirurgiczna czynność w stosunku do tej delikatnej poezjo-prozy, w której wszystko jest planowo niejednoznaczne, ledwie zasugerowane, nieprawdopodobne. Czasem żywioł fantazji, któremu daje się wieść Magdalena Bielska, wymyka się spod kontroli, a strumień poetyckich w zamyśle obrazów i nonsensownych perypetii staje się hermetyczny, czasem z kolei sprawia wrażenie zimnej kalkulacji czynionej z myślą o efekcie niesamowitości. Gdy jednak narracja się rozpędza, znika wrażenie kalkulacji i pojawia frapująco opowiadana i bardzo dziwna historia. Nie do końca rozumiem, jaką Magdalena Bielska zaszyfrowała w niej wiadomość, ale z przyjemnością uległam jej niepokojącemu urokowi.
Magdalena Bielska
"Miłość w zimie"
Wydawnictwo Świat Książki, 2013
format: 13.5x21.5cm, liczba stron: 208
oprawa: broszurowa
Numer wydania: 1
ISBN: 9788327300430
Autorka: Aleksandra Lipczak, lipiec 2013