"Krzysztof jest Polakiem, Varga jest Węgrem. Razem wpowadzają nas w mity i realia madziarskich dziejów, oprowadzają po zaułkach oraz promenadach Budapesztu, zagłębiają się w zrozumienie sumienia i pomników Węgrów, a także ich nostalgii. Bolesny dla Madziarów, fascynujący dla Polaków, esej Krzysztofa Vargi o traumach i bohaterstwach tak bliskiego, a przecież ciągle mało znanego nam narodu jest jednak drogą do zrozumienia Węgrów, których kochamy - nie znając! Gorąco polecam, choć w niejednej sprawie podyskutowałbym nie tyle z Krzysztofem, co raczej z Vargą. Najchętniej wszakże powłóczyłbym się z Autorem tych uroczych opowieści po Budzie i Peszcie, zaglądając do tak smacznie przez nich opisywanych knajpek i winiarni." (Tadeusz Olszański)
"Bardzo osobisty zbiór esejów o dawnych i współczesnych węgierskich sprawach, a przy okazji próba odsłonięcia madziarskich korzeni autora. Proza bezpretensjonalna, lekka i inteligentna." (Dariusz Nowacki, "Rzecz o książkach")
Źródło: www.czarne.com.pl
- Krzysztof Varga
Gulasz z turula
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008
125 x 195, 196 ss., miękka oprawa
ISBN 978-83-7536-040-0
www.czarne.com.pl
Książka została nominowana do Nagrody Literackiej "Nike 2009".
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do "Nike 2009":
WĘGRY, CZYLI MARZENIA MELANCHOLIKA
eseje Krzysztofa Vargi
Tym, którzy książki nie znają, należy się wyjaśnienie. Tytułowy ptak gra u Vargi symbolicznie: "Turul, dziwne skrzyżowanie orła z gęsią, jest połączoną personifikacją węgierskich marzeń i kompleksów". Co więcej: "Turul nie jest zwykłym orłem, tylko orłem wymyślonym. (...) To zupełnie osobna wersja drapieżnego ptaka, niby podobna do orła, ale jakoś nie do końca".
Varga umiejętnie tropi i wyśmiewa węgierskie paradoksy. Pisze o historii Węgier, o wielkich bataliach, legendarnych przywódcach, ale w końcu zwykle mówi: "sprawdzam!". I wtedy się okazuje, jak bardzo tradycja narodowa jest zmitologizowana, ile w niej wielkich, ale nieuzasadnionych ambicji, albo czasem i zwykłego fałszu.
Jednym z najzabawniejszych, ale przecież i gorzkich fragmentów jest ten poświęcony admirałowi Horthyemu. Varga analizuje słynną starą fotografię z 1919: "Horthy w admiralskim mundurze wjeżdża na białym koniu do Budapesztu po klęsce rewolucji Béli Kuna. Rozpoczyna się kolejna odbudowa ziemi Korony Świętego Stefana" - zakończona zresztą ćwierć wieku później całkowitą klęską. Wszystko byłoby w tym opisie pięknie, gdyby autor nie dodał: "zdjęcie (...) pokazuje iście węgierski absurd sytuacji - wodzem kraju bez dostępu do morza zostaje admirał, i jak na marynarza przystało, paraduje na koniu".
Obok eseju w Gulaszu z turula znajdziemy także fragmenty reporterskie, np. opowieść o peszteńskich przedmieściach, o starych trolejbusach, o małych, obskurnych restauracyjkach, których nie znają turyści, o toalecie w centrum handlowo-rozrywkowym w Miszkolcu, gdzie Varga po zapłaceniu drobniakami dostał rachunek, co interpretuje jako pozostałość austro-węgierskiej biurokracji, albo o wspólnej z ojcem podróży samochodem z Warszawy do Budapesztu. Na Słowacji, w okolicach Bańskiej Bystrzycy, ojciec westchnął z melancholią: "To wszystko kiedyś było nasze".
Reporterską opowieścią jest także rozdział o niedawnych gwałtownych zamieszkach, do których doszło po ujawnieniu słynnej mowy premiera Gyurcsánya. I tu nie obywa się bez kpiny. Varga obserwuje mężczyzn poubieranych na rozmaite narodowe mody: "w huzarskich kurtkach i błyszczących oficerkach, tradycyjnym stroju z Siedmiogrodu, albo przebrani za czikoszów, konnych pasterzy z puszty. Lub za średniowiecznych chłopów (...) Tutaj węgierska cepelia miesza się z kosmopolityczną kulturą i nie wywołuje to żadnego dysonansu".
Varga pisze o Węgrach, ale nie pozostawajmy po tej lekturze w zbyt dobrym samopoczuciu. Opowieść o kompleksach małego kraju, o imperialnych pretensjach, które obracają się w groteskę, o hurrapatriotycznych podskokach, o pamięci krwawych klęsk, które urastają do rangi najwspanialszych symboli narodowej historii, to także - jak w lustrze - opowieść o Polsce i o naszych wysokich, a naprawdę często po prostu śmiesznych wyobrażeniach o sobie samych. "Nostalgia jest fundamentem, na którym buduje się węgierską tożsamość. Nostalgia za czasami wielkości, choć zbyt często była to wielkość iluzoryczna. Trudno jednak na nieuleczalnym smutku za stratą zbudować tożsamość inną niż nieszczęśliwa. Węgrzy zawsze będą więc nieszczęśliwi . (...) jak to melancholicy, nie do końca wiedząc, za czym tak naprawdę tęsknią".
Autor: Marek Radziwon, 20 czerwca 2009, źródło - wiadomosci.gazeta.pl