Od kilku już lat coraz więcej młodych ludzi przychodzi na koncerty "Warszawskiej Jesieni". Sale koncertowe są pełne, a młodzież stanowi w nich znaczną, nieraz przeważającą część publiczności. Co ją przyciąga? Wydaje się, że w ostatnim czasie jest na festiwalu szczególnie dużo muzyki nowej, eksperymentalnej nawet, chciało by się powiedzieć - awangardowej, gdyby określenie to nie miało już swojego, dość konkretnego znaczenia. Młodzież wali więc drzwiami i oknami na takie imprezy, jak koncert amerykańskiego zespołu Annie Gosfield w rozpadającej się fabryce Norblina, czy pokaz sowieckiego filmu science-fiction przygotowany przez eksperymentalny zespół Pociąg Towarowy w ekskluzywnych korytarzach warszawskiej Giełdy. Ale i na znacznie bardziej tradycyjnych koncertach nie brakowało młodzieży, która reagowała na prezentowane utwory z zadziwiającą dojrzałością. W Filharmonii Narodowej w Warszawie, gdzie 28 września 2002 roku odbył się koncert finałowy "Warszawskiej Jesieni", też było pełno młodych ludzi, którzy tym razem dali znać o sobie w sposób szczególny, choć bardzo stanowczy. Po wykonaniu "Koncertu fortepianowego" Krzysztofa Pendereckiego rozległo się mianowicie donośne buczenie, jednoznacznie oceniające kompozycję. Trzeba powiedzieć, że nowy utwór Pendereckiego z nową muzyką niewiele ma wspólnego i to się chyba młodym ludziom nie spodobało. Dodajmy, że "Koncert" nie spodobał się również wielu dorosłym, a byli krytycy, którzy na kompozytorze nie zostawili suchej nitki.
W rzeczy samej utwór jest zbiorem luźno ze sobą związanych fragmentów, kojarzących się albo z innymi utworami samego Pendereckiego, albo też z dziełami wielu bardziej lub mniej wybitnych twórców przełomu XIX i XX wieku. Wszystko utrzymane jest w duchu romantycznej czy może raczej neoromantycznej ekspresji, z wydźwiękiem... antyterrorystycznym. W książce programowej "Warszawskiej Jesieni" z 2002 roku można przeczytać słowa kompozytora:
Zacząłem pracę w czerwcu [2001] i po kilku miesiącach doprowadziłem ją mniej więcej do połowy; powstało coś w rodzaju capriccia. Ale po 11 września koncepcja uległa całkowitej zmianie. Postanowiłem napisać utwór ciemniejszy, poważniejszy. Wycofałem część materiału, wróciłem do pewnego momentu struktury i wprowadziłem chorał. Pierwszy raz pojawia się on mniej więcej w jednej trzeciej utworu, potem powraca dwa razy. Po raz ostatni - pod koniec 'Koncertu'. Zagrany jest raczej powoli, w tempie allegro moderato, i zaraz potem, po kilku szybszych taktach, 'Koncert' się kończy.
Zauważmy, że kompozytor dodał jeszcze dźwięki dzwonów kościelnych odtwarzanych z taśmy, a trzech trębaczy usytuował oddzielnie, w Filharmonii Narodowej na balkonie.
Wobec "Koncertu fortepianowego" wysunięto zarzut, że jest utworem "socrealistycznym". Zapewne i forma, i brzmienie utworu Pendereckiego jest proste, łatwo wpadające w ucho, ale to nie są cechy charakteryzujące wyłącznie kantaty żniwiarzy i pieśni masowe. Jeśli już "socrealizm", to raczej w znaczeniu "socrealizmu liturgicznego", wymyślonego przez Stefana Kisielewskiego. Tutaj głównym wyróżnikiem jest element pozamuzyczny, swoisty szantaż słuchacza przez kompozytora tematem utworu, który z samą muzyką zazwyczaj ma niewiele wspólnego. Nie wypada przecież krytykować kompozycji dedykowanej - na przykład - Ojcu Świętemu... Czy jednak Stefan Kisielewski zwracając słusznie uwagę na pewną etyczną wątłość zjawiska, użył właściwego terminu do jego określenia? Interesujące będzie śledzenie kariery nowego utworu Krzysztofa Pendereckiego. Prawykonanie "Koncertu fortepianowego" odbyło się 9 maja 2002 roku w nowojorskiej Carnegie Hall, następne było wykonanie na "Warszawskiej Jesieni" tego samego roku. Może się okazać, że właśnie owa prostota formy i brzmienia oraz neoromantyczna ekspresja zapewnią "Koncertowi" popularność wśród pianistów i filharmonicznej publiczności...
Polskie Centrum Informacji Muzycznej, Związek Kompozytorów Polskich, czerwiec 2002.