- To trudny tekst dla teatru.Nie rozpisaliśmy go na dialogi, a zawarte w nim pęknięcia wypełniliśmy własnymi biografiami - mówi reżyser. - Gombrowicz stawia pytania o szczerość wobec samego siebie. Wystawić dziś "Kronosa" w teatrze to tak jak wystawić czyjś profil na Twitterze czy Facebooku. To zaś rodzi pytania o konstrukcję naszych biografii, o znaczenie intymności i szczerości wobec siebie - mówił reżyser
Artysta ten zadebiutował w roku 2008 adaptacją powieści Witolda Gombrowicza "Opętani" (w roku 2009 nagroda za reżyserię na XXXIV Opolskich Konfrontacjach Teatralnych "Klasyka Polska"), a w ubiegłym roku przygotował rewelacyjną inscenizację "Iwony, księżniczki Burgunda" (w roku 2013 Grand Prix na XXXVIII Opolskich Konfrontacjach Teatralnych "Klasyka Polska").
- Żaden dziś reżyser w Polsce nie czuje tak materii Gombrowiczowskiej jak Garbaczewski - zapewnia dyrektor wrocławskiego teatru Krzysztof Mieszkowski. - Jego nazwisko i artystyczna ranga naszego teatru przekonały Ritę Gombrowicz do udzielenia nam prawa do pierwszej inscenizacji adaptacji "Kronosa" - chwali się Mieszkowski.
"Kronos" w pigułce czyli wszystko czego nie wiesz o dziennikach Gombrowiczach - pisze Mikołaj Gliński
Autor Ferdydurke i Dzienników debiutuje w "Kronosie" jako kronikarz własnej codzienności. W swoich zapiskach próbuje zatrzymać czas. Rytualizuje go, wyliczając zarobki, spotkanych ludzi, kochanków, przeczytane książki, choroby. Jak mu na to odpowiedzieć w teatrze? Swoim Chronosem, Kronosem, zatrzymanym, złapanym na gorącym uczynku przemijaniem? - zastanawiają się twórcy.
Za muzykę do "Kronosu" odpowiedzialna jest Julia Marcell, polska wokalistka, skrzypaczka, pianistka i kompozytorka mieszkająca i nagrywająca w Niemczech. Julia Marcell jest laureatką Paszportu "Polityki" w kategorii Muzyka popularna, a jej wydana w październiku 2011 roku płyta June otrzymała Fryderyka 2012 dla najlepszego wydawnictwa z muzyką alternatywną. Scenografię zaprojektowała architektka Aleksandra Wasilkowska.
Oprócz Wrocławia spektakl zobaczyła także publiczność Warszawskich Spotkań Teatralnych, Aneta Kyzioł w "Polityce" komentowała:
"Spektakl Garbaczewskiego to opowieść o hipokryzji, ale też o pamięci. Dekorację stanowią srebrne stożki – neurony. Wspomnienie-impuls przybiera postać króliczka, gdy bohaterowie ruszają za nim w pościg, grupka się zapętla i już nie wiadomo, kto kogo ściga. Stojący na proscenium robot mechanicznie zapełnia kolejne kartki jedną frazą z „Zagubionej autostrady” Davida Lyncha: „I like to remember things on my own way” – niby oczywiste, ale biorąc pod uwagę walki o pamięć i przeszłość, jakie toczą się od kilku lat w Polsce i polskim teatrze, chyba nie dla wszystkich."
Z kolei Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej notował:
"Ekran nie służy tu do tego, by coś wykadrować, uwypuklić - jak często w teatrze. Trwa nieustanna jazda kamery prześlizgującej się po aktorach i obiektach, wprowadzającej przypadkowość w to, co możemy zobaczyć. Wyblakłe kolory, jakiś stół operacyjny, na którym groteskowym zabiegom (m.in. młotkiem) poddawany jest mózg - może pisarza?
Oryginalny tekst "Kronosa" rzucono na żółty pasek jak z telewizji informacyjnej; będzie tam się ciągle przewijał, zdanie po zdaniu. To ironiczny gest: trudno lapidarne wzmianki o stosunkach seksualnych, chorobach, kłótniach uznać za "breaking news". Co czyni z nich wydarzenie, przedmiot esejów, co sprawia, że wchodzą na łamy gazet? Odpowiedź jest banalna: osoba wielkiego literata. Garbaczewski nie poprzestaje jednak na tym stwierdzeniu. Zapisywanie wspomnień i układanie ich w hierarchię czyni głównym tematem przedstawienia."