W 12 tekstach – publikowanych w latach 2000–2005 w tygodniku "Polityka", a teraz zebranych w spójny tom – dobrze widać stulecia carskiego zniewolenia i blisko wiek komunistycznej indoktrynacji, które oddziałują na umysły dzisiejszych Rosjan. Z jednej strony młodzi ludzie uczą się w szkołach o niezbywalnych prawach każdej jednostki do wolności, z drugiej – wysyła się ich później z bronią w ręku przeciw innym narodom, którym ich państwo odmawia możliwości stanowienia o sobie.
Co by było, gdyby Tatarstan leżący w sercu Rosji chciał się odłączyć? A co by było, gdyby Szkocja chciała się odłączyć od Anglii, Łużyczanie od Niemiec, a Kurdowie od Turcji? A wyobraźcie sobie, gdyby tak Stany Zjednoczone rozpadły się na niezjednoczone, to co? Ludzkość i cywilizacja by się rozpadły! Ot, co! Więc taki Czukcza niech się lepiej nauczy rosyjskiego i angielskiego. Trzeba dążyć do jedności.
Co zaskakujące, ta sama ojczyzna, kształcąca w Nowoczerkasku kadetów Dońskiego Korpusu Imperatora Aleksandra III, odżegnuje się później od pomocy tym żołnierzom, którzy swój udział w wojnie afgańskiej czy czeczeńskiej okupili utratą zdrowia. "– Mamy dyrektywę: nie przyjmować weteranów Czeczenii. Szefostwo uważa, że możecie mieć nie po kolei w głowie". Notabene zbrojnej interwencji rosyjskich sił wojskowych w Czeczenii bliskie Kremlowi gremia bynajmniej nie traktują jak wojny.
Jeśli więc można mówić o jakichkolwiek prawdziwych triumfach Rosji, to nieodmiennie święci je post(?)sowiecka propaganda. Wymaga ona, szczególnie w sytuacjach kryzysowych, możliwie długiego kluczenia i jak najskuteczniejszej dezinformacji. Bo czy w konfrontacji ze zdesperowanymi wdowami po marynarzach z zatopionego Kurska lub z rodzinami dzieci zamordowanych w Biesłanie należy dzielić całą bolesną prawdą? Niby po co? Co by wtedy kryły wojskowe archiwa?
Pojęcie odpowiedzialności działa w Rosji tylko w jedną stronę – to obywatele powinni zawsze być jej oddani, gotowi złożyć ofiarę zdrowia lub życia na ołtarzu ojczyzny. Bo nic tak nie wzbogaca człowieka, jak jego poświęcenie, oczywiście w imię wyższych, ideologicznych racji – a oczekiwać czegokolwiek w zamian, zwyczajnie nie uchodzi. Stąd też obrazy krzywdy czy niesprawiedliwości przeplatają się z równie silnym przeświadczeniem rozmówców Miecika, że trzeba się z nimi pogodzić.
Nikifor, młody chłopak, został przez zamożnych rodziców wykupiony z czeczeńskiej niewoli. Zanim to nastąpiło, nasłuchał się monologów miejscowego komendanta.
Czeczen mówił przykre rzeczy: Wiecie, czemu nazywacie nas duchami? Bo duch to ktoś, kogo nie można zabić, nie można złamać. A wy kim jesteście? Ślepymi kociętami, które Moskwa rzuciła tu jak bydło na rzeź. Wiesz, o co tu walczysz? Co tu robisz? Wszyscy marzycie tylko o jednym, żeby się stąd wyrwać. Widzisz tę rakietę? Jak myślisz skąd ją mam? Kupiłem od twoich oficerów.
Ludzie, których reporter spotkał na swojej drodze, bywają rozmaici. W pociągu jadącym transsyberyjską magistralą weteran Żenia udzielał dwóm rekrutom lekcji podrywu:
– Żadna baba nie oprze się historii o niemożliwej do wykrycia rakiecie za miliard dolarów. A dlaczego kobieta musi ulec rakiecie? Dlatego mianowicie, że ma przed sobą nie zwykłego chuja jakiegoś, ale odwieczny ideał, bohaterskiego obrońcę ojczyzny, świętej Rusi, w dodatku rycerza dżentelmena, o czym świadczy stopień oficerski, do tego na koniec dochodzi niebagatelny akcent współczesny, można rzec komercyjny: cena rakiety. Potem zapraszacie na kolację do wagonu restauracyjnego. Tam zakąska i wódeczka. Nie pół litra, tylko trzysta gram, żeby wiedziała, żeście niepijący.
Niestety, dziewczynie ze skrzypcami nie zaimponował żołnierz opowiadający o buncie w wygłodzonej syberyjskiej jednostce. I o kwatermistrzu, którego odcięli ze stryczka dopiero, gdy narobił w spodnie. "Sam mówiłeś, żeby opowiedzieć ciekawą historię. Powiesiłeś kiedy kogo?"
W zajmujących pogawędkach przodują weterani drugiej wojny. Wygłaszają je na szkolnych akademiach, cytuje się ich w podręcznikach. Obsypany orderami 81–latek nie zmienił ugruntowanego poglądu w kwestii Katynia.
Zbrodni dokonali Niemcy w tak perfidny sposób, by obciążyć nią Armię Czerwoną i skłócić nas z polskimi sojusznikami. Krew mnie zalała, kiedy ten dureń Jelcyn zaczął w latach dziewięćdziesiątych pleść te same bzdury, co Niemcy pół wieku wcześniej, pewnie wypił wtedy za dużo.
Tymczasem cudem ocalony jeniec z Katynia, polski ksiądz, sam dokonuje cudu, nawracając pułkownika Armii Czerwonej. I to w podziemiach dawnej siedziby twerskiego NKWD, gdzie rozstrzeliwano jeńców Ostaszkowa. Są jeszcze opowieści o uczennicach Krasnojarskiego Żeńskiego Gimnazjum Maryjskiego, wychowywanych na błagorodne diewice, a także o mieszkańcach dawnej kamienicy dla wysokich funkcjonariuszy partii nad brzegiem rzeki Moskwy, gdzie z 505 mieszkań 260 przynajmniej raz oplombowano. Co znaczyło, że poprzedni lokatorzy zostali rozstrzelani lub, przy odrobinie szczęścia, zesłani do obozu pracy. Dziś przynajmniej są tam organizowane konkursy na miss piękności – zwyciężczyni dostaje szampon.
Igor T. Miecik – reporter, dziennikarz. Współpracował z "Polityką", obecnie publikuje w "Newsweeku". "14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji" to jego debiut książkowy.