Głównymi bohaterkami są przyjaciółki, które spędzają sobotnie popołudnie w Warszawie. Pierwsza, Pućka (Ewa Pielach-Mierzyńska), chciałaby poznać doktora, druga (Regina Regulska) inżyniera, a trzecia (Ewa Szykulska) "kogoś na stanowisku". Ponieważ mężczyźni, którzy umówili się z dziewczynami, nie stawili się na spotkanie, bohaterki udają się do kawiarni z nadzieją na znalezienie nowych adoratorów. W lokalu przyciągają uwagę dwóch mężczyzn – jeden przedstawia się jako "Inżynier" (Jan Stawarz), a drugi jako "Magister" (Jan Mateusz Nowakowski). Po pewnym czasie cała piątka przenosi się do mieszkania kolegi zalotników (Zbigniew Buczkowski). Od samego początku randka nie przebiega jednak pomyślnie…
Źródłem komizmu w "Dziewczynach do wzięcia" jest przede wszystkim nieporadność, brak pomysłów i nieumiejętność komunikacji bohaterów – ale nie tylko. Z pozoru komedia skupia się wyłącznie na relacjach damsko-męskich, lecz pod powierzchnią opowieści o nieudanej randce kryje się obraz polskiego społeczeństwa z początku "dekady Gierka". Kondratiuk ironicznie pokazuje szaroburą codzienność Polski Ludowej. Ilekroć dziewczyny pytają mężczyzn, gdzie można spędzić wieczór, „Inżynier” odpowiada, że "jest bardzo wiele różnych możliwości", ale nigdy nie podaje konkretów. W rzeczywistości bowiem Warszawa nie może prawie nic zaoferować młodym ludziom w sobotnie popołudnie. Deser o nazwie "krem sułtański" w popularnej kawiarni, teatr, w którym przechadzają się znani polscy aktorzy, czy lokal z pseudo-orientalnymi tańcami erotycznymi, gdzie widownia składa się wyłącznie ze starszych panów, to jedyne "atrakcje" stolicy. W jednej ze scen mężczyźni wychwalają wyposażenie mieszkania kolegi, ale po chwili okazuje się, że telewizor nie został nawet podłączony, nowa lodówka świeci pustkami, a butelka Martini wypełniona jest barwioną wodą. Kondratiuk bezlitośnie wyśmiewa "dobrobyt", jaki opiewała w latach 70. Gierkowska propaganda.